- Przez chwilę człowiek chciałby uciec od tego, ale niestety nie jest to wesołe miasteczko, nie jest to karuzela, którą można zatrzymać i wysiąść - mówił w programie "Wstajesz i weekend" w TVN24 Romuald Koperski. - To nie mięśnie sprawiają, że wioślarz przedostaje się na drugą stronę oceanu, to psychika - dodał. Podróżnik po 77 dniach wrócił z wyprawy łodzią wiosłową przez Atlantyk.
Romuald Koperski to podróżnik, który w 77 dni samotnie przepłynął Atlantyk. Wrócił niedawno z wyprawy, która - jak sam podkreśla - zmieniła jego życie. W ciasnej kajucie, łodzią wiosłową przepłynął ocean.
"Jakby na innej planecie"
W programie "Wstajesz i weekend" w TVN24 opowiadał o swojej wyprawie. Jak powiedział, trud nie polega nie na ustawieniu fizycznym, a psychicznym. - To jest jednak 77 dni samotności. Dla nas, ludzi lądowych, to tak jakby na innej planecie - relacjonował.
- To nie mięśnie sprawiają, że wioślarz przedostaje się na drugą stronę oceanu. To psychika sprawia, że można przepłynąć ocean - powiedział.
Pytany, czy nie miał momentów, kiedy chciał zrezygnować, przyznał, że "była huśtawka nastrojów". - Jeżeli przez 10 dni bez przerwy trwa sztorm, pada deszcz, wszystko jest wilgotne, przez luk wpada pół tony wody do kabiny, to wówczas człowiek tak sobie pomyśli "co ja tutaj robię?" - tłumaczył podróżnik
Jednak - jak dodał - "te momenty są krótkie". - Przez chwilę człowiek chciałby uciec od tego, ale niestety nie jest to wesołe miasteczko, nie jest to karuzela, którą można zatrzymać i wysiąść - zaznaczył.
Dopytywany, czy podczas podróży z kimś się kontaktował, odpowiedział, że miał ze sobą telefon satelitarny, ale on bardziej służył nie do kontaktu, a do otrzymywania informacji meteorologicznych i wysyłania swojej obecnej pozycji na oceanie.
"Byłem bardzo spokojny"
Opisując podróż, podkreślił, że fale na oceanie były tak ogromne i trudno było zobaczyć tak "małą jednostkę". - Ona miała 6 metrów długości i 1,5 metra szerokości Doliny fal sprawiały, że trudno było mnie dojrzeć, ale byłem bardzo spokojny. Byłem w rejonie, gdzie statków pływa bardzo mało - mówił Koperski.
- Najbliższy statek na ośrodku oceanu miałem w odległości 300 kilometrów od siebie. Całkowita pustynia wodna - dodał.
Jednak jego zdaniem, człowiek przywyka do zmian meteorologicznych. - Może to zabrzmi jak sarkazm, ale wolałem pogodę sztormową niż flautę. Podczas flauty stałem w miejscu, a pragnąłem jak najszybciej ląd zobaczyć - wyjaśniał.
Uczucia po dotarciu do brzegu
- Przysłowie, że nie ważny jest cel, a droga do celu - sprawdza się - skomentował.
- Dopływam do tego celu, oczywiście cieszę się, ale człowiek myślał, że będzie skakał, tańczył z radości, a nic takiego nie następuje. Podświadomie jest jakaś taka żałość, że skończyło się coś niesamowitego - powiedział Koperski.
Autor: kb//tka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Romual Koperski Atlantyk Solo