Nie dziwi mnie, że kobiety wyszły na ulicę. Dziwi mnie to, że wszyscy tak późno zaczęliśmy protestować przeciwko ograniczaniu naszych praw – mówił we "Wstajesz i weekend" dziennikarz i podróżnik Robert Makłowicz, który wziął udział w akcji "Od facetów dla facetów".
Od 22 października w całym kraju trwają protesty, będące sprzeciwem wobec zaostrzenia - w wyniku wyroku Trybunału Konstytucyjnego pod kierownictwem Julii Przyłębskiej - przepisów antyaborcyjnych. TK orzekł, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. Głównym inicjatorem akcji protestacyjnych jest Ogólnopolski Strajk Kobiet.
Wsparcie dla protestujących kobiet wyrażają mężczyźni. W ramach akcji "Od facetów dla facetów" grupa artystów, dziennikarzy i ludzi kultury nagrała poradnik, w którym doradzają innym panom, jak wspierać kobiety. Udział w akcji wzięli między innymi Dawid Podsiadło, Janusz Gajos czy Czesław Mozil.
Makłowicz: nasza klasa polityczna wydziela dotkliwy i bolesny zapach naftaliny
O protesty kobiet pytany był we "Wstajesz i weekend" dziennikarz i podróżnik Robert Makłowicz, którzy także wziął udział w akcji. - To, co się teraz dzieje, jest pewnego rodzaju przełomem. Musimy odświeżyć klasę polityczną. Nasza klasa polityczna wydziela dotkliwy i bolesny zapach naftaliny. Jest korzeniami całkowicie tkwiąca w wieku XIX i nawet nie przyjmuje do wiadomości tego, co się już w Polsce w XX wieku wydarzyło. Mówię tu o całej klasie politycznej. Mam nadzieję, że to jest ten impuls, który ją zmieni – powiedział gość TVN24.
Według niego "do polityki idzie się również i po to, by być pokazywanym w telewizji, żeby być znanym". - Przede wszystkim idzie się jednak dla służby. To są nasi przedstawiciele. To są ludzie, którzy pełnią wobec nas służebne role, więc mają się z nami komunikować. To nie są udzielni władcy, którzy nie odpowiadają na pytania, którzy uchwalają złe prawa w pośpiechu o godzinie 12 w nocy – zwrócił uwagę.
- Nie dziwi mnie, że kobiety wyszły na ulicę. Dziwi mnie to, że wszyscy tak późno zaczęliśmy protestować przeciwko ograniczaniu naszych praw. Przeciwko temu, że państwo nie jest naszą wspólną wartością. Państwo jest dobrem wspólnym. Nikogo, poza przestępcami, państwo nie może wykluczać – oświadczył Makłowicz.
"Demokracja to przede wszystkim dyskusja i rozmowa"
Robert Makłowicz był również pytany, czy wobec tego, co dzieje się w Polsce, zmieniła się opinia o naszym kraju na świecie. - Ludzie zdają sobie sprawę z tego, że to, co się dzieje, to nie jest stanowisko naszego kraju, nie jest wynikiem woli większości mieszkańców – mówił.
- Większość polityczna, która jest wyłaniana wskutek wyborów, nie jest większością całego społeczeństwa i jego woli. Oczywiście demokracja polega na tym, żeby taką większość wyłonić i żeby taka większość stanowiła prawa, ale nie można tych praw stanowić kompletnie lekceważąc całą resztę. Demokracja to przede wszystkim dyskusja i rozmowa, zwłaszcza na tak ważkie tematy – powiedział w rozmowie z TVN24.
Jak podkreślił Makłowicz, "jeżeli coś ma teraz lekko schrzanioną opinię, to nie Polacy, a państwo polskie".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24