Możemy się spodziewać już w styczniu rozpoczęcia procedury, która doprowadzi do kolejnej skargi Komisji Europejskiej przeciwko Polsce w związku z ustawą dyscyplinującą sędziów - mówił w "Faktach po Faktach" profesor Robert Grzeszczak z Katedry Prawa Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Michał Wawrykiewicz z inicjatywy "Wolne sądy" ocenił, że ta ustawa jest "w całości do wyrzucenia". Goście TVN24 mówili także o kolejnych postępowaniach dyscyplinarnych wszczynanych wobec sędziów.
Rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych Piotr Schab poinformował w niedzielnym komunikacie, że skierował do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wnioski o zawieszenie w czynnościach służbowych czworga sędziów. Chodzi o Annę Bator-Ciesielską z warszawskiego sądu okręgowego, która między innymi odmówiła orzekania z sędziami, których nazwiska pojawiały się w mediach w kontekście afery hejterskiej oraz trzech sędziów Sądu Okręgowego w Krakowie, którzy badając wyrok wydany przez jednego z asesorów, chcieli ustalić, czy nominowała go nowa Krajowa Rada Sądownictwa.
"Zapewniam – rzecznicy dyscyplinarni będą konsekwentnie podejmować działania wobec sędziów biorących udział w anarchizacji prawa" - napisał natomiast na Twitterze zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik.
"Takie toczące się dyscyplinarki nie giną"
Profesor Robert Grzeszczak z Katedry Prawa Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego ocenił, że te dyscyplinarki są "absolutnie niezgodne z prawem Unii Europejskiej".
- Unia Europejska, a de facto Trybunał Sprawiedliwości (Unii Europejskiej - przyp. red.) dał pole, z którego należy korzystać. To jest po prostu wiążąca interpretacja prawa Unii Europejskiej - dodał.
- Trybunał powtarza to nie pierwszy raz (...), że Polska, tak jak każde inne państwo członkowskie, może organizować swój system wymiaru sprawiedliwości, ale nie w sposób dowolny. Nie można łamać wspólnych wartości, a tutaj doszło do tego - ocenił Grzeszczak.
Jego zdaniem "takie toczące się dyscyplinarki nie giną". - Komisja zbiera te fakty, nie tylko ona. Możemy się spodziewać już w styczniu rozpoczęcia procedury, która doprowadzi do kolejnej skargi przeciwko Polsce w związku z ustawą, która jest procedowana - powiedział Grzeszczak.
Chodzi o uchwaloną w piątek przez Sejm i przygotowaną przez posłów z klubu PiS nowelizację ustaw sądowych, czyli tak zwaną "ustawę represyjną". Zakłada ona między innymi "możliwość złożenia z urzędu takich sędziów, którzy domniemywaliby sobie możliwość podważania Krajowej Rady Sądownictwa".
"Rząd może się wywrócić na tej ustawie"
Zdaniem profesora Grzeszczaka "ta ustawa nie robi nic innego, jak łamie status sędziego niezależnego i robi z niego urzędnika".
- Ta ustawa zbliża sytuację do tej, którą mamy w prokuraturze, kiedy prokurator podlega hierarchicznym poleceniom. Tutaj już mamy właściwie takie możliwości tak daleko idących nacisków, że taki sędzia stanie się urzędnikiem, a nie sędzią niezależnym - dodał.
- Ta ustawa daje bardzo silne możliwości działania każdej władzy wykonawczej. Teraz to jest PiS, być może w przyszłości będzie inna partia, być może będzie chciała zrezygnować z tych zdobyczy PiS-owych, a być może nie - powiedział Grzeszczak.
Podkreślił, że "to niebezpieczne, bo każdy, kto będzie miał problem w sądzie, będzie musiał się bać dwóch rzeczy: tego, że sędzia będzie się bał zastosować prawo właściwie oraz że będzie naciskany przez kogoś, kto jest znajomym partii, która aktualnie sprawuje władzę".
W opinii Grzeszczaka "rząd może się wywrócić na tej ustawie", bowiem - jak powiedział - w Unii Europejskiej już mówi się o tym, "co się dzieje w Polsce, jak rząd arogancko zachowuje się wobec własnych sądów, mówiąc, że reformuje, a tak naprawdę doprowadza do zmian osobowych i wtłacza możliwości nacisków na sędziów".
- Ta ustawa poszła tak daleko, że już widzimy, że Komisja nie powtarza tego, co mówiła wcześniej, tylko mówi od razu, przesłała już list, w którym powiedziała - opanujcie się, przestańcie procedować tę ustawę. Ona do niczego nie pasuje, jesteśmy w Unii Europejskiej - mówił Grzeszczak.
Komisja Europejska zaapelowała w piątek o wstrzymanie prac nad projektem posłów klubu Prawa i Sprawiedliwości dotyczącym dyscyplinowania sędziów "do czasu przeprowadzenia wszystkich niezbędnych konsultacji". List w tej sprawie do przedstawicieli polskich władz, w tym prezydenta i premiera, skierowała wiceszefowa KE Viera Jourova.
"Ta ustawa jest w całości do wyrzucenia"
Adwokat Michał Wawrykiewicz z inicjatywy "Wolne sądy" powiedział, że w ustawie bardzo szeroko zakreślone są przesłanki odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. - W tej chwili nieco inaczej one zostały sformułowane, aniżeli miało to miejsce w pierwotnym brzmieniu projektu ustawy. W mojej ocenie rzecznicy dyscyplinarni mogą znacznie szerzej interpretować to i wrzucać do tego worka, jakim jest określenie zakresu odpowiedzialności dyscyplinarnej, znacznie więcej czynności - dodał.
- Ta ustawa jest w całości do wyrzucenia. Ona w żaden sposób nie odpowiada standardom skutecznej ochrony sądowej w Polsce. Sędzia, który jest napiętnowany tego typu odpowiedzialnością, nie może orzekać niezależnie - ocenił.
Zauważył, że jest możliwość stawiania zarzutów dyscyplinarnych na przykład za kwestionowanie statusu sędziego. - A co to jest kwestionowanie statusu sędziego? Sędzia w ramach procedur zarówno karnej, jak i cywilnej, ma obowiązek badać na każdym etapie postępowania prawidłowość składu sędziowskiego - podkreślił Wawrykiewicz.
"To, że zasiadają tam ludzie w togach, nie oznacza, że to jest sąd"
Wawrykiewicz jest jednym z obrońców sędziego Pawła Juszczyszyna, który zażądał w listopadzie od Kancelarii Sejmu ujawnienia list poparcia do nowej Krajowej Rady Sądownictwa, za co spotkał go szereg konsekwencji służbowych.
W poniedziałek jego sprawą zajmowała się Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, która zdecydowała o uchyleniu zawieszenia sędziego olsztyńskiego sądu.
Wawrykiewicz powiedział w "Faktach po Faktach", że "Izba Dyscyplinarna w obecnym stanie nie jest sądem w rozumieniu zarówno standardów europejskich (...), jak i prawa krajowego". - To potwierdził Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a idąc za nim Sąd Najwyższy w wyroku z 5 grudnia - dodał. Dlatego - podkreślił - sędzia Juszczyszyn nie przyszedł na posiedzenie. Dodał, że "Izba Dyscyplinarna nie jest sądem", a więc "nie może wydawać prawnie wiążących orzeczeń".
- Przed taką izbą nie może stawać sędzia i taka izba nie może decydować o tym, czy sędzia ma wykonywać czynności sędziowskie, czy też nie. (...) To, że zasiadają tam ludzie w togach, biretach i z łańcuchami sędziowskimi, to nie oznacza, że to jest sąd - ocenił Wawrykiewicz.
- To nie jest nasze stwierdzenie, nasz wymysł (...), tylko tak orzekł Sąd Najwyższy - podkreślił.
Autor: js/tr/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24