"Krew pępowinowa jest nieocenionym skarbem, który w przyszłości może uratować życie waszemu dziecku lub jego rodzeństwu" krzyczą ulotki reklamujące banki krwi pępowinowej. "Dziennik" ostrzega - takie obietnice to zwykłe oszustwo.
Krew pępowinowa miała być nieocenioną bronią w walce z białaczką. Rodzice w niemalże każdej polskiej porodówce znajdą ulotki przekonujące do jej przechowywania. Takie "zabezpiecznie" kosztuje kilka tysięcy złotych. Banki krwi jednak nie informują o jednej istotnej kwestii - prawdopodobieństwo jej użycia nie jest wyższe niż 1 do 10 tysięcy - pisze "Dziennik".
"Zapewnij Dziecku przyszłość!"
Bank Komórek Macierzystych S.A w Warszawie ma obecnie 10 tysięcy klientów. Ilona Bielecka z działu obsługi klienta przekonuje "Dziennik": - Krew pępowinowa pomoże dziecku np. po chemioterapii, jeśli zachoruje na białaczkę. Przeszczepienie komórek macierzystych pozwala odbudować układ odpornościowy.
Hematolodzy, z którymi rozmawiała gazeta, mają jednak zupełnie inne zdanie. - To zwykła maszynka do zarabiania pieniędzy - powiedział gazecie konsultant krajowy w dziedzinie hematologii prof. Wiesław Jędrzejczak. Jego zdaniem nie ma naukowych badań uzasadniających celowość przechowywania własnej krwi pępowinowej.
Efekt placebo?
Również o samym prawdopodobieństwie zastosowania krwi naukowcy mówią, że jest one znikome. - W najlepszym przypadku 1 na 10 tysięcy. Ale są też szacunki 1 do 100 tysięcy - twierdzi Jędrzejczak.
Ci, którzy wspierają Polski Bank Komórek Macierzystych S.A nie chcieli rozmawiać z gazetą. Dr hab. Tomasz Niemiec, wiceszef Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego stwierdził krótko: - Ja mam bardzo pozytywną opinię na ten temat. Ale nie będę na ten temat rozmawiać. Swoim pacjentkom pozostawiam wolny wybór - powiedział "Dziennikowi".
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24