Anna Krajewska dostała rachunek za prąd na 34 tysiące złotych, choć korzysta z prądu tak jak przeciętny odbiorca. Powód? Pracownicy RWE przez pięć lat nie wykonywali odczytu licznika, twierdząc, że jest zlokalizowany w nietypowym miejscu. Sprawą zajął się reporter programu "Blisko ludzi" w TTV.
Gdy Anna Krajewska z Warszawy zobaczyła na fakturze astronomiczną kwotę ponad 34 tysięcy, nie mogła w to uwierzyć. Mieszka w domu, z prądu korzysta jak każdy - ma elektryczny czajnik, zmywarkę i żelazko. Przez cały czas regularnie opłacała faktury. - Zadzwoniłam do RWE. Okazało się, że to wyrównanie za pięciu ostatnich lat - mówi pani Anna. Przez pięć lat żaden pracownik firmy nie pofatygował się, by sprawdzić stan licznika. Tłumaczyli, że nie mogli odnaleźć licznika ze względu na nietypową lokalizację - ponad 200 metrów od domu pani Anny. Ale licznik został przeniesiony za zgodą RWE, a jego adres jest wpisany w dokumentach. RWE zapewnia, że jest sprawą przejęte. - Sprawdzamy, czy jest to błąd systemowy, czy błąd ludzki - mówi Iwona Jarzębska, przedstawicielka dostawcy.
"Nie zapłacę"
Po wielu odwołaniach firma ugięła się i zgodziła umorzyć dług, ale tylko w części. Do zapłaty pani Annie nadal pozostaje 16 tysięcy złotych. - Nie zapłacę. Nie zrobiłam nic złego, nie ukrywałam licznika, nie zużyłam tej energii - mówi. Po interwencji reportera "Blisko ludzi" sprawą Anny Krajewskiej zainteresowała się Federacja Konsumentów. - To niewywiązanie się z umowy po stronie dostawcy - uważa Andrzej Bućko z FK. Prawnicy już przygotowują pismo, nie wykluczają też wystąpienia na drogę sądową.
Autor: //tka / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV