Choć politycy przyzwyczaili nas już do niewybrednych słów i ostrych sporów, tak gorącej atmosfery w "Kawie na ławę" nie było już dawno. Zachowuje się pan jak pepla – krytykował Stefana Niesiołowskiego wyraźnie zdenerwowany Krzysztof Putra (PiS). – Za co mam przepraszać? – dopytywał się poseł PO. Przepraszał natomiast Eugeniusz Kłopotek (PSL). A obie awantury wcale nie o politykę.
"Przynajmniej okazało się, że jest normalny facet"
Pierwsze polityczne starcie wywołał najgorętszy temat minionego tygodnia czyli ujawniony przez Jacka Kurskiego związek Zbigniewa Ziobro z Patrycją Kotecką.
- Ja współczuję Jackowi Kurskiemu. Co tydzień, czy raz na dwa wpada na jakąś minę a potem ma problemy z kolegami – komentował, nie kryjąc śmiechu, Eugeniusz Kłopotek. Jak mówi, Kurski po prostu ujawnił to , co "w PiSie nie było chyba tajemnicą".
Wyjątkowo zgodną reakcję polityków PiS i SLD wywołały jednak kolejne słowa posła PSL. - Niektórzy podejrzewali Ziobrę o inną orientację seksualną, a teraz przynajmniej okazało się, że jest normalny facet – oświadczył Kłopotek.
- To, co pan zrobił teraz, to nie tylko "kłopotek" ale kłopot. To jest naprawdę nieprzyzwoity żart– zareagował Krzysztof Putra. – Ja mówię tylko o tym, co się mówi w kuluarach – bronił się poseł PSL. Zareagował też Ryszard Kalisz. – Ja nie jestem z PiS i mamy różne konflikty, ale po prostu niech Pan przeprosi, bo to było nieładne – apelował poseł SLD. - Przepraszam. Naprawdę ja potrafię przeprosić – zadeklarował Kłopotek, zapewniając że mówił "niezupełnie poważnie".
"Zachowuje się Pan jak zwykła pepla"
Incydentem nazwał wypowiedź koalicjanta z PSL Stefan Niesiołowski (PO) i zasugerował, że politycy PiS mają kłopoty z moralnością. - PiS, katolickie sumienie, partia która uchodzi prawie za zbrojne ramię Kościoła, a tam: jeden się rozwiódł, drugi ma konkubinę, trzeci chodzi na pochody pierwszomajowe z gen. Jaruzelskim, czwarty ma problemy z alkoholem, piątego zamknęli – oskarżał Niesiołowski, zaznaczając że mówi o liderach partii.
- Jakie, kto ma problem? – dopytywał się oburzony prezydencki minister Michał Kamiński. - Panie marszałku, wygłosił pan o liderach PiS rzeczy plugawe.
- To wszystko napisały gazety – bronił się Niesiołowski. - O Panu też gazety pisały różne rzeczy – ripostował Kamiński. – Nie sprowadzajmy debaty do jakiegoś magla. Mam wrażenie, że ta debata osiągnęła dno. Ja w tym momencie milknę – oświadczył, nie kryjąc wzburzenia prezydencki minister.
Ostrych słów nie szczędził posłowi PO natomiast Krzysztof Putra. – Apelowałem już, żeby zachowywał się Pan z klasą. Jest Pan człowiekiem świetnie wykształconym, profesorem, a zachowuje się jak zwykła pepla. Tak powiem i nie będę za to przepraszać – mówił poseł. Dalej krytykował Niesiołowskiego za "opowiadanie głupot i to z taką potoczystością”. – Zachowuje się pan nieprzyzwoicie. Rzuca pan kalumnie na ludzi i nie ma pan na to dowodów. Rozumiem, że wpisał się Pan w linię, którą wyznaczył pan poseł Kłopotek – oburzał się Putra, dodając: - Powinno się wyjść z tego programu, jak Pan tak będzie dalej robił.
Spór zakończył poseł SLD. – Panowie, jesteśmy politykami, dyskutujmy merytorycznie a nie ad personam – zaapelował Kalisz.
Kalisz: Mam pretensje do Rapackiego
Od tygodni nie ustaje dyskusja na temat porwania i morderstwa Krzysztofa Olewnika. Od jakiegoś czasu w sprawie pojawia się nazwisko Ryszarda Kalisza jako byłego szefa MSWiA. Zanim w programie zaczęła się dyskusja, poseł SLD zadeklarował, że chce dokładnie wytłumaczyć swój udział w sprawie.
- Przez ostatnie trzy tygodnie czuję się źle – wyznał wyraźnie poruszony, dodając że przepraszał już rodzinę Olewników za swoje zachowanie, ale chce to zrobić jeszcze raz. Przyznał, że podczas spotkania z nimi nie zachował się odpowiednio i tłumaczył się wieloma obowiązkami. – Byłem wtedy ministrem spraw wewnętrznych, pracowałem od rana do północy. Ale potem zrobiłem wszystko, co powinienem – zapewniał Kalisz.
Wyjaśnił, że szefem MSWiA został w maju 2004 r., czyli już ponad ponad dwa lata po porwaniu Krzysztofa Olewnika i już ponad pół roku po jego zamordowaniu. Z jego rodziną rozmawiał natomiast dopiero w listopadzie 2004 r. I właśnie po tej rozmowie, jak twierdzi, poprosił ówczesnego Komendanta Głównego Policji, o szczególne zajęcie się tą sprawą. - W wyniku mojej rozmowy dokonano analizy, że śledztwo prowadzone jest źle. Poleciłem Szrederowi powołanie specjalnej grupy śledczej w CBŚ, która doprowadzi do złapania sprawców – mówił poseł SLD. Wprost przyznał, że „ma pretensje” do Rapackiego. – Teraz przez trzy tygodnie jeździ się po mnie – dodał rozżalony.
- Rzadko widziałem polityka, który mówi przepraszam i tak autentycznego w swoich emocjach. Myślę, że pan Kalisz zachował się naprawdę z dużą klasą. Muszę to przyznać. Przy wszystkich różnicach i okopach, które nas dzielą, nie można winić ministra. Trzeba winić państwo i to, że elita polityczna w Polsce w taki sposób podchodziła do do problemu walki z przestępczością – bronił posła SLD Michał Kamiński.
- Dziękuję panie ministrze – odpowiedział Kalisz.
- Nie ma w tym winy ani pana Kalisza ani innego polityka. Zrozumiałe są też słowa rodziny, bo kierując się rozpaczą mogą mówić wszystko. (…) Nie możemy wyrównać krzywdy, ale możemy ukarać kilka osób, które pomagały bandziorom – zadeklarował Stefan Niesiołowski. Podkreślił, że w całej sprawie najbardziej oburza fakt, że właśnie te osoby zostały bezkarne. – Dlaczego żona bandziora, w której domu katują przez dwa lata człowieka, dostaje wyrok w zawieszeniu? Co z policjantem, który dopuszcza do zniknięcia akt? – pytał poseł PO.
- Trzeba powiedzieć szczerze – państwo zawiodło, a dokładnie zawiedli konkretni ludzie, którzy je reprezentowali – dodał Eugeniusz Kłopotek i zadeklarował: - Ja wierzę w Polskę i wierzę, że minister Ćwiąkalski zrobi wszystko, żeby sprawę doprowadzić do końca.
Poseł PiS całą sprawę wpisuje natomiast w polityczną sytuację po 1989 roku. – To pokłosie miękkiego państwa, które przymykało oczy na patologie. (…) Hochsztaplerzy mieli więcej swobody niż ludzie uczciwie pracujący – twierdzi Krzysztof Putra. O taki stan oskarża polityków, którzy „chcieli liberalizacji prawa w tym zakresie”. Dla przykładu podaje sytuację z Senatu pierwszej kadencji, kiedy tylko czterech senatorów opowiedziało się przeciwko całkowitej amnestii, nawet dla najgroźniejszych przestępców.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24