Od początku września trwa protest ratowników medycznych. O jego konsekwencje dla systemu ochrony zdrowia pytani byli goście "Faktów po Faktach". - Musi być zabezpieczone ratownictwo medyczne i to w tej chwili jest najważniejsze - ocenił doktor Konstanty Szułdrzyński ze szpitala MSWiA w Warszawie. W opinii doktora Wojciecha Feleszki, w kontekście zbliżającej się czwartej fali pandemii COVID-19 brak skupienia się na ratownikach "jest bardzo niedobrym pomysłem".
Ratownicy medyczni walczą o wyższe wynagrodzenia, nie zgadzają się też na wyjątkowo trudne warunki pracy. Od 1 września rozpoczęli ogólnopolski protest. Część z nich nie przyszła do pracy lub wzięła minimalną liczbę godzin podczas dyżurów. Ratownicy zapowiadają, że 11 września chcą wziąć udział w dużej manifestacji pracowników ochrony zdrowia, która ma odbyć się w stolicy.
O protest ratowników w kontekście wyzwań, przed którymi stoi system ochrony zdrowia w Polsce pytani byli w "Faktach po Faktach" doktor Konstanty Szułdrzyński z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie oraz doktor Wojciech Feleszko, pediatra z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Protest ratowników medycznych. Goście "Faktów po Faktach" komentują
- Najważniejszy powinien być interes pacjenta i jego bezpieczeństwo. Można się zajmować strajkiem w ten lub inny sposób, natomiast musi być zabezpieczone ratownictwo medyczne i to w tej chwili jest najważniejsze - mówił Konstanty Szułdrzyński.
Pytany, czy w jego szpitalu protest ratowników jest już odczuwalny, przyznał, że choć utrudnienia nie są dotkliwe, to jednak są. - Myślę, że rezerwy, które uruchomiono, będą się wyczerpywać z upływem czasu. Kolejne grupy są coraz bardziej zmęczone pandemią i dość wyjątkowymi warunkami pracy i nerwy są w tej chwili naciągnięte jak postronki - dodał.
- Czwarta fala [pandemii COVID-19 - przyp. red.] stoi u progu naszych drzwi, liczba zachorowań rośnie i za chwilę będziemy mieli kryzys podobny do tego, jaki był wiosną. Myślę, że wszyscy widzą i czują, że tak rzeczywiście będzie. W tym kontekście niedoopiekowanie się ratownikami medycznymi jest bardzo niedobrym pomysłem - ocenił doktor Wojciech Feleszko.
Szułdrzyński o systemie opieki zdrowia: to jest permanentny kryzys
Goście TVN24 pytani byli również o ogólny stan polskiej ochrony zdrowia. - To jest permanentny kryzys. Pamiętam, jak kończyłem studia i szedłem do pracy, wszyscy mówili: nie przejmuj się, za kilka lat będzie lepiej i za kilka lat powtarzaliśmy sobie to samo – mówił doktor Szułdrzyński.
- Ten system działa tak, jak działa. On ma priorytety, które są dość zdumiewające i pacjenci odczuwają to na własnej skórze. (…). Zastanawiając się głębiej nad tym, o co chodzi, to [sądzę, że - przyp. red.] pacjent nie jest najważniejszym elementem tego systemu. Nie chciałbym użyć stwierdzenia, że jest wręcz elementem niepożądanym. Wydaje się, że głównym celem jest produkowanie dokumentacji - powiedział.
Pytany o to, co należy zrobić, by poprawić funkcjonowanie systemu opieki zdrowia, Szułdrzyński ocenił, że "najważniejsze jest w tej chwili wprowadzenie zupełnie innego sposobu finansowania, który byłby oparty o ocenę rzeczywistej jakości". - To znaczy wyników leczenia pacjentów, a nie tego, co się znajduje w dokumentacji. W tej chwili płaci się za wykonane procedury, niezależnie od ich wyniku. W momencie, kiedy istotna byłaby jakość, również kompetencje pracowników nabrałyby znacznie większej wagi i ludzie czuliby się znacznie bardziej docenieni przez pracodawców - dodał.
Feleszko o młodych lekarzach: wielu znalazło pracę za granicą
Wojciech Feleszko pytany był o postawę młodego pokolenia medyków. - Młode pokolenie jest znacznie bardziej asertywne i ma więcej możliwości pracy. Fakt przystąpienia Polski do Unii Europejskiej otworzył rynek pracy dla lekarzy i bardzo wielu z naszych lekarzy znalazło pracę poza granicami Polski, czy to z konieczności, czy to z wyboru - zwrócił uwagę.
Jak dodał, "trzeba pamiętać w Polsce, że alternatywa dla lekarzy, ratowników medycznych czy pielęgniarek istnieje". - Coś trzeba zrobić, żeby ci ludzie nie odpływali - dodał gość "Faktów po Faktach".
Szułdrzyński: mamy szczepionki i musimy z nich skorzystać
Goście TVN24 pytani byli także o to, jak ich zdaniem można zapobiec gwałtownemu rozwojowi czwartej fali pandemii COVID-19. - Sytuacja teraz jest zupełnie inna niż była na wiosnę, a już na pewno zupełnie odmienna od tego, co było w zeszłym roku. Teraz mamy szczepionki i musimy z nich skorzystać - powiedział Konstanty Szułdrzyński.
Na pytanie, czy możemy mieć nadzieję, że w Polsce koronawirus nie rozprzestrzeni się tak, jak dzieje się to już w niektórych innych krajach, odpowiedział, że "gdybyśmy byli Nową Zelandią i znajdowali się na środku oceanu (…) to moglibyśmy taką nadzieję mieć". - Natomiast nie jesteśmy na środku oceanu. Jesteśmy w samiusieńkim środku Europy i wszystko, co się dzieje w krajach sąsiednich, dociera do nas, chociaż to opóźnienie może być usypiające - ocenił doktor Szułdrzyński.
Doktor Feleszko zwrócił uwagę, jak inne europejskie kraje radzą sobie z pandemią COVID-19. Przywołał przykład Francji, gdzie władze zdecydowały o zastrzeżeniu dostępu do części usług publicznych jedynie dla osób zaszczepionych, co wywołało gwałtowny wzrost rejestracji na szczepienia. - Myślę, że to jest moment, w którym powinniśmy taką decyzję podjąć, chociaż liderzy naszego kraju raczej wypowiadają się w tym kontekście przeciwnie do jakiekolwiek obowiązku - zauważył.
Szułdrzyński o powikłaniach po przejściu COVID-19
Doktor Szułdrzyński odniósł się także do zagrożenia, jakim są powikłania pocovidowe. - Te konsekwencje są bardzo trudne do przewidzenia, bo nie są związane z ciężkością stanu, one dotyczą również osób młodych i nie radzimy sobie z nimi terapeutycznie, ponieważ nie mamy ani możliwości leczenia wirusa, ani skutecznego zapobiegania i leczenia tych powikłań - powiedział.
- To nie tylko ryzyko śmierci, którego możemy się bać, ale również ryzyko wystąpienia powikłań powinno skłaniać nas, żeby starać opanować tę pandemię tak szybko, jak się da - zauważył.
Przy tej okazji zwrócił uwagę, że "leczenie pacjentów z covidem, które miało miejsce podczas każdej z kolejnych fal i będzie miało miejsce również w późniejszym czasie, ze względu na konieczność leczenia powikłań zabiera miejsce w tym przeciążonym systemie opieki zdrowotnej dla wszystkich pozostałych pacjentów".
Feleszko: zaszczepieni dzieci, to możliwość uczenia się w szkole
Doktor Feleszko pytany był, czy w jego opinii uda się przetrwać rok szkolny w wariancie stacjonarnym. - Kilka szkół już było w Polsce zamkniętych z powodu wykrycia jednego czy dwóch przypadków COVID-19 u dzieci. Spodziewamy się, że to będą punktowe, kilkutygodniowe zamknięcia szkół. Myślę, że do znaczącego lockdownu nie dojdzie, chyba że sytuacja będzie dramatyczna - ocenił.
- Bardzo wiele jest w naszych rękach. (…) Jeżeli postawimy tamę temu wirusowi, to wówczas do lockdownu nie dojdzie. Wszyscy rodzice powinni zdać sobie sprawę, że zaszczepienie siebie i swoich nastolatków to jest również możliwość uczenia się przez te dzieci w warunkach szkolnych - zwrócił uwagę gość "Faktów po Faktach".
Źródło: TVN24