Prokuratura sprawdzi, czy Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku działało prawidłowo. PCPR umieściło w rodzinie zastępczej piątkę dzieci. Dwoje z nich, jak ustaliła prokuratura, zmarło na skutek przemocy opiekunów. - Nie umiem powiedzieć, co zawiodło - mówi dyrektor Centrum, Beata Kryszak. Jak dodaje, nie ma nic do zarzucenia ani sobie, ani swoim pracownikom.
O zbadaniu rzetelności i staranności pracy PCPR w Pucku zdecydował zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku. Do zbadania sprawy wyznaczył gdyńską jednostkę - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, Grażyna Wawryniuk. Rzeczniczka wyjaśniła, że w trakcie badania przez prokuraturę okręgową akt prowadzonego przez jednostkę w Pucku śledztwa ws. śmierci dzieci "powstały wątpliwości co do rzetelności i staranności przy doborze przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku rodzin mogących stanowić rodziny zastępcze, jak i sposobu sprawowania przez Centrum kontroli nad wykonywaniem przez rodziny zastępcze opieki nad dziećmi". Dodała, że śledczy z Gdyni samodzielnie zdecydują, czy będą zajmować się tą sprawą w ramach postępowania wyjaśniającego, czy też od razu rozpoczną śledztwo.
W środę w placówce rozpoczęła się kontrola zlecona przez wojewodę pomorskiego. Sprawdzane jest, czy nadzór nad tą rodziną był prawidłowy i czy starostwo realizowało obowiązki nałożone na nie przez Ustawę o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej.
"Nie umiem powiedzieć, co zawiodło"
Dyrektor Centrum, Beata Kryszak, twierdzi, że rodzina przechodziła wszystkie kontrole, a nadzór nad nią był prawidłowy. Zaznaczyła, że tuż po śmierci pierwszego dziecka rodzina została objęta pomocą psychologiczną. Dodała, że w pierwszym tygodniu po śmierci chłopca psycholog bywał w rodzinie "niemal codziennie", a potem - średnio raz na tydzień. Specjalista z CPR oddzielnie rozmawiał z rodzicami, a psycholog z poradni psychologiczno-pedagogicznej - z dziećmi. Według niej, szkoła również nie zgłaszała żadnych sygnałów. - Nie umiem powiedzieć, co zawiodło. Nie mieliśmy żadnych sygnałów - powiedziała.
"Nie czuję się winna" Na pytanie, dlaczego dyrektor poradni psychologiczno-pedagogicznej mówił, że psycholog był u dzieci raz, nie odpowiedziała. Nie skomentowała też informacji, że matka chrzestna dzieci miała informować o tym, że mają one siniaki i być może są bite. - Nie czuję się winna, wszystkie procedury zostały spełnione - mówi. Dodaje, że wszystkie opinie - psychologów i pedagogów - były pozytywne, a wywiad środowiskowy przeprowadzony. Nie umiała jednak odpowiedzieć jasno na pytanie, ile było wizyt psychologów, kiedy i jak często się one odbywały. Według niej, wszystko jest w dokumentacji, którą sprawdzają obecnie kontrolerzy.
Kryszak na wiele pytań nie udzieliła odpowiedzi. - Nie mam takich informacji - mówiła. Kilkakrotnie powtórzyła, że nie miała sygnałów o przemocy w rodzinie. Według niej, psycholog miał możliwość porozmawiania z dziećmi sam na sam, przy okazji np. zabawy. - Gdybym wiedziała, co się dzieje, rodzina nie dostałaby dzieci. Nadzór był prawidłowy. Nie wiem, jaki możemy mieć wpływ na takie tragedie - dodała.
Areszt dla rodziców zastępczych 32-letnia Anna C. i 39-letni Wiesław C. opiekowali się dwójką własnych dzieci w wieku 2 i 9 lat. W styczniu br. powierzono im rodzeństwo - pięcioro dzieci w wieku od roku do sześciu lat. Na początku lipca zmarł 3-letni chłopiec. Jego opiekunowie twierdzili, że doszło do nieszczęśliwego wypadku - dziecko miało spaść ze schodów. W połowie września zmarła 5-letnia dziewczynka - tym razem rodzice zastępczy twierdzili, że 5-latka pośliznęła się podczas kąpieli, upadła i uderzyła, a następnie zachłysnęła wodą. W poniedziałek, po otrzymaniu wyników sekcji zwłok dziewczynki, w których jednoznacznie jako przyczynę śmierci wskazano pobicie, śledczy zdecydowali o zatrzymaniu rodziców, a we wtorek przedstawili im zarzuty. Kobiecie - za udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym 5-latki - grozi nawet kara dożywocia. Mężczyźnie - za pobicie ze skutkiem śmiertelnym - do 10 lat więzienia. Małżeństwo usłyszało też zarzut znęcania się nad dziećmi.
Autor: jk,mon/fac,tr / Źródło: TVN24, PAP