Prezydent Andrzej Duda zapewnił w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że nie jest w konflikcie z Jarosławem Kaczyńskim. Podkreślił również, że nie jest od prezesa PiS zależny. Odniósł się także do sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego i wyraził nadzieję na kompromis.
W opublikowanym w niedzielę wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej prezydent Andrzej Duda mówił m.in. o ustawie obniżającej wiek emerytalny, potrzebie modernizacji polskiej armii czy zaprzysiężeniu na sędziego Trybunału Konstytucyjnego Zbigniewa Jędrzejewskiego.
Został także zapytany o swoje stosunki z Jarosławem Kaczyńskim. Odniósł się do medialnych doniesień o rzekomym ochłodzeniu relacji z prezesem PiS.
- Te media, które są z gruntu krytycznie do mnie nastawione, dzielą się na dwie grupy, na te, które cały czas twierdzą, że jestem zależny od Jarosława Kaczyńskiego i na te, które głoszą, że jest głęboki konflikt między nami. Nie da się pogodzić obydwu wersji. Prawda jest taka, że żadna z nich nie jest prawdziwa. Nie jestem ani zależny od prezesa PiS, ani nie jestem z nim w konflikcie. Niestety prawda w tym przypadku nie jest sensacyjna i może nie do końca wszystkim odpowiadać - powiedział.
- 10 kwietnia to data szczególna, zwłaszcza dla rodzin tych, którzy zginęli w Smoleńsku - dodał, komentując w ten sposób swoje wystąpienie, w którym apelował o zgodę. Kilka godzin później Jarosław Kaczyński podkreślał, że wybaczenie jest potrzebne, ale dopiero po wymierzeniu kary.
- Podczas obchodów rocznicy ja mówiłem przede wszystkim do Polaków, moich rodaków, tych zgromadzonych na Krakowskim Przedmieściu i tych, którzy obserwowali relacje medialne - tłumaczył w Duda. - W polskich rodzinach jest wiele sporów i waśni o sprawę Smoleńska, dlatego poprosiłem ich: wybaczcie sobie, ostudźcie atmosferę wokół tej sprawy. Niech eksperci pracują w większym spokoju, w celu wyjaśnienia katastrofy. Mam na myśli i ekspertów, i prokuratorów. Jeśli ustalą osoby winne konkretnych czynów, zaniechań, to chciałbym, żeby poniosły one odpowiedzialność. To dotyczy jakiejś grupy osób, które miały wtedy w swoich rękach sprawy państwowe, czy to w sensie polityki, czy to w sensie administracji i tutaj jest kwestia odpowiedzialności - podkreślił.
Zapytany o to, jak określiłby swoje stosunki z Kaczyńskim, Duda powiedział, że "to są relacje dwóch polityków, którzy znają się od wielu lat, którzy blisko ze sobą współpracowali, którzy szli przez wiele lat ze wspólnym programem. Który, w moim przekonaniu, jest nadal aktualny i ja także podjąłem się realizacji elementów tego programu". - Jeśli ktoś na tym tle dopatruje się sporów, to patrzę na to z dużym uśmiechem, podobnie jak na tych, którzy mają do mnie pretensje, że podpisuję ustawy realizujące program PiS, mimo że ja przez lata głosiłem ten sam program. I ja, i pan prezes Kaczyński, jesteśmy politykami. Nie jesteśmy tu dla siebie, jesteśmy po to, by naszą pracą przyczyniać się do rozwoju kraju i do polepszania życia obywateli - zaznaczył.
"Mam nadzieję na kompromis"
Prezydent mówił też o wyborze przez Sejm nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Prof. Zbigniew Jędrzejewski ma zastąpić w Trybunale Konstytucyjnym sędziego Mirosława Granata, którego kadencja kończy się w środę. Dyrektor prezydenckiego biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski poinformował, że najbliższy możliwy termin zaprzysiężenia sędziego to czwartek. Prezydent Duda w środę wraca z dwudniowej wizyty w Portugalii. - Sejm dokonał wyboru nowego sędziego TK. Doszło do sporów w trakcie głosowania, dlatego wystąpiłem z pytaniem do marszałka Sejmu o kwestie formalne i uzyskałem odpowiedź. Nikt nie zgłosił wniosku o reasumpcję głosowania, chociaż był na to czas, sprawdziłem to osobiście. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński zamknął obrady nad tym punktem, a nie obrady w ogóle. Został zastąpiony przez wicemarszałka Ryszarda Terleckiego, który kontynuował obrady - powiedział prezydent. Pytany, co zrobi, gdy trafi do niego ustawa i będzie miał wątpliwości co do jej konstytucyjności, prezydent odparł: - Jeżeli trafi do mnie ustawa, co do której będę miał rzeczywiście poważne wątpliwości co do jej zgodności z konstytucją, to mam możliwość skierowania jej do TK i to w dwóch trybach: prewencyjnym i następczym, czyli po jej podpisaniu. Wtedy będę te kwestie rozważał. Na uwagę, że Trybunał wydaje orzeczenia, których rząd nie publikuje, odparł: - Proszę zadać pytanie przewodniczącemu TK sędziemu Andrzejowi Rzeplińskiemu, jak to jest, że nie dopuszcza on trzech sędziów do orzekania, w sytuacji kiedy udostępnił im miejsca pracy w Trybunale Konstytucyjnym i od początku wypłaca im wynagrodzenia sędziowskie. Nie ma takiej podstawy prawnej, która dziś pozwalałaby na niedopuszczanie sędziów do orzekania. Dopytywany o rozwiązanie sporu wokół TK, zaznaczył, że liczy, iż zostanie ono wypracowane w Sejmie przez zespół ekspercki. - Mam nadzieję na kompromis - dodał.
Większa i lepsza armia
Prezydent mówił także o potrzebie modernizacji polskiej armii. Według Dudy Polskę "musi być stać na bezpieczeństwo i jego zapewnienie jest podstawowym obowiązkiem prezydenta, rządu i wszystkich odpowiedzialnie rządzących w państwie". Przypomniał, że w 2007 roku prezydent Lech Kaczyński wydając doktrynę bezpieczeństwa państwa dopuszczał możliwość podniesienia liczebności armii ze 100 do 150 tysięcy. - Uważam, że powinniśmy mieć bardziej liczebną armię i wzmocnić polską obronność. To nasze zobowiązanie wobec NATO. Namawiam też naszych partnerów zagranicznych, by podnieśli wydatki na bezpieczeństwo. Musimy dokonać znaczącej modernizacji polskiej armii, także pewnych zmian, jeśli chodzi o system dowodzenia, o czym rozmawiam z ministrem obrony narodowej - powiedział prezydent. Pytany, czy oznacza to podniesienie wydatków na obronność z budżetu państwa odparł: - Zobaczymy.
- Nie widziałem analizy, która zakładałaby jednoznacznie konieczność podniesienia tych wydatków. Proszę też pamiętać, że to szef MON w czasach pokoju wykonuje w imieniu prezydenta zwierzchnictwo nad armią. Współpracuję z ministrem, spotykam się z szefem MON regularnie - dodał prezydent. Dopytywany, zaznaczył, że szczegóły odnoszące się do wzmocnienia wschodniej flanki NATO są dopiero przedmiotem dyskusji. - Natomiast konsensus jest jednoznaczny: obecność NATO w Europie Środkowo-Wschodniej i na południu powinna zostać istotnie zwiększona. Technika - to kwestia drugorzędna. Wierzę, że w obecność rotacyjną, odbywanie regularnych ćwiczeń, włączy się wiele państw Sojuszu. Jeśli chodzi o amerykańską brygadę pancerną, Polska jest wymieniana wśród państw, gdzie miałaby się znaleźć - powiedział prezydent.
NATO na wschodniej flance
Według Andrzeja Dudy "z całą pewnością obecność wojsk NATO, która jest zapowiadana i będzie realizowana, pozostaje w granicach porozumienia o współpracy NATO i Rosji z 1997 roku". - Z drugiej strony, pamiętajmy, że Rosja bez przerwy narusza to porozumienie - zaznaczył prezydent, pytany czy akt stanowiący o podstawach wzajemnych stosunków, współpracy i bezpieczeństwa między NATO a Rosją może być przeszkodą dla rozmieszczenia w naszym regionie stałych baz Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Pytany, czy incydenty na Bałtyku z udziałem rosyjskiego lotnictwa będą miały wpływ na decyzje, jakie zapadną na lipcowym szczycie NATO w Warszawie, prezydent zaznaczył, że "cały obraz środowiska bezpieczeństwa wpływa na decyzje podejmowane przez państwa członkowskie". Według prezydenta "widać, że proces decyzyjny w ramach NATO ewoluuje". - Wiele naszych argumentów, które wcześniej podawaliśmy w kwestii wzmacniania naszego bezpieczeństwa, dzisiaj jest uznawanych - zaznaczył.
UE "ogromną wartością"
Duda mówił także o swojej wizji Unii Europejskiej. PAP zapytała prezydenta, jak silne jest - jego zdaniem - zagrożenie dla integralności UE, w kontekście m.in. planowanego referendum w Wielkiej Brytanii, referendum w Holandii, czy wpływu kryzysu imigracyjnego na strefę Schengen. Według Andrzeja Dudy, wyniki referendum, w którym Holendrzy w większości opowiedzieli się przeciwko umowie stowarzyszeniowej UE-Ukraina, świadczą nie tyle o niechęci do Ukrainy, co o wzroście nastrojów eurosceptycznych. - Te wyniki są złe dla Ukrainy, ale jeżeli się przyjrzymy, jak przebiegało głosowanie i jakie argumenty pojawiały się w mediach, to wniosek jest taki, że w tym referendum wypowiedzieli się przeciwnicy Unii Europejskiej, którzy z zasady uważają, że Europa zjednoczona jest im niepotrzebna. To nie są ludzie, którzy mieli coś zasadniczo przeciwko Ukrainie; to są ludzie, którzy nie są zwolennikami Unii Europejskiej, integracji europejskiej, są eurosceptykami i to wyraziście - powiedział prezydent. Podkreślił też, że Unia Europejska jest dla niego, "podobnie jak dla zdecydowanej większości Polaków, ogromną wartością". - Jestem zwolennikiem UE jako unii państw narodowych, które współpracują ze sobą przede wszystkim na niwie gospodarczej, bez ingerowania w elementy, które powinny pozostać w zakresie suwerenności - oświadczył. Według prezydenta właśnie takiego modelu Unii domagał się też brytyjski premier David Cameron, kiedy zawierał porozumienie z Radą Europejską "w przedmiocie pewnego rozluźnienia tych więzów". Pod koniec lutego UE i W. Brytania porozumiały się w sprawie warunków członkostwa tego kraju w UE. Umowę zawarto po maratonie negocjacji w Brukseli. Niedługo potem premier David Cameron ogłosił, że referendum dot. ewentualnego Brexitu odbędzie się 23 czerwca. Jednym z najtrudniejszych problemów negocjacji były żądania Londynu dotyczące ograniczeń w dostępie świadczeń socjalnych dla imigrantów z innych krajów UE. Andrzej Duda ocenił jednocześnie, że Brexit oznaczałby poważne osłabienie UE. - Większość odpowiedzialnych polityków w UE ma nadzieję, że do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii nie dojdzie, bo to na pewno oznaczałoby kolejny kryzys w UE i na pewno oznaczałoby tendencję, która jest niebezpieczna - powiedział prezydent. Pytany, czy Polska ma jakiś scenariusz na wypadek, gdyby Brytyjczycy powiedzieli jednak Unii "nie", zaznaczył, że przede wszystkim ten scenariusz będzie musiał być scenariuszem ogólnounijnym. - To będzie wielki kłopot, ponieważ trzeba będzie przeprowadzić jakąś procedurę, która nie będzie procedurą krótkotrwałą - dodał.
UE bardziej solidarna i decyzyjna
Według prezydenta UE potrzebuje dziś przede wszystkim więcej solidarności i decyzyjności.
- Unia Europejska jest silna, gdyż tworzą ją w większości mocne państwa, ale jednocześnie słaba, jeżeli chodzi o podejmowanie zdecydowanych kroków. Dzisiaj przede wszystkim zadaniem UE powinno być rozwiązywanie kryzysu imigracyjnego poprzez usuwanie jego źródeł - mówił. Jak dodał, w tej kwestii "potrzebne byłoby bardziej zdecydowane domaganie się przestrzegania prawa międzynarodowego, chociażby od Rosji".
CZYTAJ TAKŻE: Prezydent o kandydacie na szefa NBP
Autor: kg/tr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Hrechorowicz/KPRP