Nikt z przedstawicieli rządu, ani tym bardziej prezydent, nie mówił o tym, że chciałby, aby żołnierze amerykańscy zostali wycofani z Niemiec. My jesteśmy przeświadczeni, że jak najwięcej żołnierzy amerykańskich powinno stacjonować w Europie. W sposób oczywisty chcielibyśmy, żeby ten kontyngent był jak najsilniejszy w Polsce - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. - Obowiązkiem rządu polskiego i prezydenta jest zabieganie o to, żebyśmy byli krajem silnym i przygotowanym do obrony - dodał.
Prezydent Andrzej Duda odleciał do USA we wtorek po godzinie 19. W środę w Białym Domu ma spotkać się z Donaldem Trumpem.
"Prezydent utrzymuje bardzo ożywione relacje ze Stanami Zjednoczonymi"
Do wizyty prezydenta w Stanach Zjednoczonych odniósł się w "Kropce nad i" szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. - Prezydent Duda prowadzi bardzo intensywną politykę zagraniczną, w tym utrzymuje bardzo ożywione relacje ze Stanami Zjednoczonymi, dzięki temu udało się pozyskać szereg korzystnych dla Polski rozwiązań i decyzji, takich jak zwiększenie obecności amerykańskiej w Polsce. W tej chwili stacjonuje u nas blisko pięć tysięcy żołnierzy amerykańskich - powiedział Dworczyk.
Według szefa kancelarii premiera "ta wizyta wpisuje się we współpracę pomiędzy prezydentami Rzeczypospolitej Polskiej a Stanów Zjednoczonych". - Ja myślę, że to jest dobra wizyta z punktu widzenia Polski, dlatego że będą prowadzone rozmowy na temat współpracy wojskowej, współpracy energetycznej i rozwoju nowych technologii, takich jak 5G - mówił.
"Pewne symboliczne zdarzenie"
Zwrócił uwagę "na pewne symboliczne zdarzenie". - Uważam, że to warto podkreślać, ponieważ prezydent Trump nie przyjął zaproszenia od Władimira Putina na defiladę, która będzie się odbywać jutro w Moskwie, a w tym czasie zaprosił do Waszyngtonu swojego sojusznika, prezydenta RP. Myślę, że ten kontrapunkt, jakim jest z jednej strony defilada w Moskwie, a z drugiej strony spotkanie dwóch prezydentów, spotkanie dwóch polityków, którzy dobrze współpracują, to jest właściwe zestawienie. W moim przekonaniu to jest doskonały czas - ocenił.
W środę w całej Rosji odbędą się przełożone z 9 maja uroczystości z okazji 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Kulminacyjnym punktem obchodów jest defilada wojskowa na Placu Czerwonym w Moskwie.
"Prezydent stwierdza fakty"
Michał Dworczyk skomentował także słowa prezydenta Andrzeja Dudy z konferencji prasowej przed wylotem do USA. - W czasach, kiedy rządziła Platforma Obywatelska, której członkiem jest pan Rafał Trzaskowski, Rosja napadała na Ukrainę, a Polska była cały czas oparta wyłącznie na obecności naszej armii u nas i wielu ludzi bardzo się obawiało - stwierdził Duda.
- Prezydent oczywiście o nic nie oskarża Platformy Obywatelskiej. Prezydent stwierdza fakty, że w trakcie agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę Platforma Obywatelska nie podejmowała takich działań, które by zapewniły w sposób skuteczny bezpieczeństwo państwa polskiego. Ja nie rozstrzygam w tej chwili, prezydent w tej wypowiedzi również nie rozstrzygał, czy to był brak dobrej woli, czy po prostu nieudolność - tłumaczył Dworczyk.
- Jeśli mówimy o 2013-2014 roku, to w Polsce było 100-150 żołnierzy amerykańskich. Trzymajmy się faktów - dodał.
Odniósł się także do kwestii obecności wojsk amerykańskich w Niemczech. - Nikt z przedstawicieli rządu, ani tym bardziej pan prezydent, nie mówił o tym, że chciałby, aby żołnierze amerykańscy zostali wycofani z Niemiec. My jesteśmy przeświadczeni, że jak najwięcej żołnierzy amerykańskich powinno stacjonować w Europie. W sposób oczywisty chcielibyśmy, żeby ten kontyngent był jak najsilniejszy w Polsce. Obowiązkiem rządu polskiego i prezydenta jest zabieganie o to, żebyśmy byli krajem silnym i przygotowanym do obrony - skomentował Dworczyk.
Zaznaczał, że "żaden z polityków Prawa i Sprawiedliwości, w szczególności przedstawicieli rządu ani prezydent, nie mówił i nie łączył zwiększenia liczby żołnierzy amerykańskich w Polsce z wycofywaniem żołnierzy amerykańskich z Niemiec".
Spotkanie Duda-Trump
Agencja AP pisała w czwartek, że głównym tematem rozmowy będzie plan przeniesienia do Polski części żołnierzy amerykańskich wycofywanych z Niemiec. Trump w ubiegłym tygodniu potwierdził prasowe doniesienia, że USA zredukują liczbę wojskowych stacjonujących w Niemczech o 9,5 tys. do 25 tys. Na początku czerwca Reuters pisał, że część z tych oddziałów może zostać skierowana do Polski oraz do innych krajów sojuszniczych Stanów Zjednoczonych. Agencja powoływała się na źródło w administracji USA, nie podawała przy tym konkretnych liczb.
CZYTAJ WIĘCEJ: Demokratyczny kongresmen wzywa Trumpa do "natychmiastowego odwołania" spotkania z Dudą
Kilka dni temu ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher pisała na Twitterze, że nadal aktualny jest temat powstania w Polsce amerykańskiej bazy. "Negocjacje idą zgodnie z planem! Ich efekty będą jeszcze bardziej imponujące niż pierwotna wizja prezydenta Donalda Trumpa i prezydenta Andrzeja Dudy, dotycząca amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce" – zapewniła Mosbacher.
"Byliśmy gotowi kupić sprzęt medyczny od każdego, kto go dostarczał"
Michał Dworczyk był również pytany o sprawę zakupu respiratorów przez resort zdrowia. - Uważam, że Ministerstwo Zdrowia i cała administracja państwowa w sytuacji, w której byliśmy dwa-trzy miesiące temu, powinna robić wszystko, dokładnie tak jak to wtedy miało miejsce, żeby zapewnić zakupy niezbędnego sprzętu do walki z COVID-19 - skomentował.
Jak ocenił, "dzisiaj nie pamiętamy już, jakie dramatyczne sytuacje były we Włoszech czy w Hiszpanii".
- Ja brałem udział w tych wydarzeniach i podejmowałem również decyzje o zakupie tych środków. Oczywiście wśród kilkudziesięciu milionów sztuk sprzętu ochronnego znalazły się rzeczy bez certyfikatów, znalazły się niedobre rękawice czy maski ochronne. My wiedzieliśmy, kupując je wtedy, że część z tych produktów będzie miała jakieś wady. Dzisiaj będziemy dochodzili odszkodowań. Z niektórymi z tych przedsiębiorców spotkamy się w sądzie, ale wtedy nadrzędną sprawą były dla nas te zakupy, dzięki którym przedstawiciele służby zdrowia będą mieli zabezpieczenie. Dlatego tak działaliśmy i drugi raz byśmy postąpili dokładnie tak samo - podkreślił.
- Byliśmy gotowi kupić ten sprzęt [medyczny - red.] od każdego, kto taki sprzęt dostarczał. Kilkadziesiąt respiratorów, jeśli mówimy o tym konkretnym zakupie, już trafiło do Polski. Pozostałe trafią, a jeśli nie trafią, to będziemy na pewno w sądzie dochodzić zwrotu środków od tego człowieka czy tej firmy, która była pośrednikiem - dodał.
Szef kancelarii premiera odniósł się w ten sposób do sprawy 1200 respiratorów, których kupno rząd zlecił nieznanej w branży medycznej firmie E&K. Kontrakt zawarty między resortem zdrowia a spółką wart jest niemal 200 milionów złotych. Na portalu tvn24.pl pisaliśmy, że Ministerstwo Zdrowia podpisało umowę z lubelską spółką, której właściciel i prezes w przeszłości handlował bronią z państwami objętymi embargiem, miał kontakty biznesowe m.in. z Koreą Północną i nigdy w przeszłości nie zajmował się dostawami sprzętu medycznego. W dodatku producenci wymienieni w zamówieniu ministerstwa nie słyszeli wcześniej o E&K, a w związku z tym nie zamierzali niczego sprzedawać lubelskiej firmie.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że E&K dostarczyło 50 respiratorów innej firmy, niż było to określone w zamówieniu, i zwróciło część zaliczki.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24