To przykre, że były premier opowiada jakieś bajki i bzdury, bo wiele zawdzięcza PiS - w ten sposób premier Jarosław Kaczyński skomentował rewelacje swojego poprzednika, że mógł być podsłuchiwany. PO domaga się wyjaśnienia sprawy w trybie natychmiastowym.
Jeśli istnieją jakiekolwiek przesłanki, a wypowiedź premiera Marcinkiewicza jest chyba wystarczającą przesłanką, żeby sądzić, że premier polskiego rządu był podsłuchiwany, albo że były próby podsłuchiwania, i to nie przez przestępców, tylko przez służby rządowe, to sprawa domaga się wyjaśnienia w trybie natychmiastowym. Być może jedynym sposobem byłoby złożyć prośbę pod adresem premiera Marcinkiewicza, aby wyjaśnił tę sprawę przed Komisją ds. Służb Specjalnych Donald Tusk
- Nigdy nie wykluczałem i nie będę wykluczał, że byłem podsłuchiwany - mówił były premier we wtorkowych "Faktach" TVN. - Żyjemy w państwie Orwella i warto mieć tego świadomość. Gdy byłem premierem, spodziewałem się tego, że także wobec swojego szefa (premier jest zwierzchnikiem służb specjalnych - red.) służby mogą pełnić taką rolę i taką funkcję - dodał.
To ja nadzorowałem służby i tylko ja mógłbym ABW wydać takie polecenie (o inwigilacji - red.). Nie wydałem. Marcinkiewicz dla "GW"
Swoją wypowiedź o państwie podsłuchów Marcinkiewicz próbował dziś też uściślić w radiu TOK FM: - Żyję w świecie, nie w Polsce, ale w świecie, w którym wszyscy wszystkich podsłuchują. Podsłuchują służby gospodarcze, wywiadownie, podsłuchują się ludzie - mówił. - Mnie to nie przeszkadza - dodał.
Premier: Marcinkiewicz wpisuje się w hucpę - To bardzo przykra sprawa, że pan Marcinkiewicz się w tę hucpę wpisuje. Ja rozumiem ludzkie frustracje, ale pan Marcinkiewicz nie został przez nas skrzywdzony - powiedział premier Kaczyński komentując sprawę ewentualnego podsłuchiwania Marcinkiewicza. Dodał, że przykrym jest, że Marcinkiewicz opowiada "bajki i bzdury". Przypomniał, że Marcinkiewicz był premierem, choć zupełnie się sam tego nie spodziewał. Później miał szansę by zostać prezydentem Warszawy - mówił premier - i gdyby może bardziej zabiegał o elektorat PiS, a nie PO, to może by nim jednak został. Premier zaznaczył, że Marcinkiewicz zawdzięcza również PiS swoją obecną "bardzo wysoko płatną pracę".
Były premier opowiada bajki i bzdury. To przykre bajki
- To pokazuje jak długa jest jeszcze droga do tego, by jakość polskiej klasy politycznej była wyższa i jak bardzo łatwo różni ludzie się mylą - ocenił premier. Zaznaczył, że mówi o mediach i politykach. - Niestety mówię także o samym sobie w tym wypadku, bo przecież nie będę mówił, że nie miałem udziału w tym, że został on premierem to jest przykra refleksja - powiedział szef rządu
Dwie gazety, dwie wersje zdarzeń
Nie rozumiem, po co ta zawierucha. Od 10 lat żyjemy w świecie Orwellowskiego "Roku 1984". Mnie ten świat nie przeraża, a nawet nie męczy. Nie mam nic do ukrycia. Jak ktoś lubi podsłuchiwać, niech wobec mnie robi to do woli. Marcinkiewicz o podsłuchach
Ta osoba z kręgu PiS, według informacji "Dziennika" nie pełniła żadnych funkcji państwowych. Były premier nie chciał jednak ujawnić, kto to był. - Odmawiam odpowiedzi. Panowie, zostawcie tę sprawę - prosił dziennikarzy.
To ja nadzorowałem służby i tylko ja mógłbym ABW wydać takie polecenie (o inwigilacji - red.). Nie wydałem. Marcinkiewicz dla "GW"
Na pozostałe pytania "GW" były premier nie chciał udzielić odpowiedzi. "Dziennikowi" powiedział jednak, że z dostępnych mu informacji wynika, że służby nie zgodziły się na działania przeciw niemu.
Według informacji "Dziennika, inwigilacji Marcinkiewicza odmówić miał sam Marczuk. Niedługo potem wiadomość miała dotrzeć do otoczenia ówczesnego premiera. Mogła powstać notatka służbowa na temat całego zdarzenia - twierdzi informator gazety.
O tym, że proszono o jego inwigilację Kazimierz Marcinkiewicz mówi, że wie z trzech niezależnych od siebie źródeł. "Dziennik" twierdzi, że ówczesny premier był informowany o zajściu przez funkcjonariusza służb specjalnych. Potwierdzić tę informację miał także pewien polityk. Nikt z otoczenia byłego premiera nie chce jednak udzielić informacji pod nazwiskiem.
- Nie rozumiem, po co ta zawierucha. Od 10 lat żyjemy w świecie Orwellowskiego "Roku 1984" - powtarza na łamach "Dziennika". - Mnie ten świat nie przeraża, a nawet nie męczy. Nie mam nic do ukrycia. Jak ktoś lubi podsłuchiwać, niech wobec mnie robi to do woli - dodaje.
Gosiewski: to kolejny atak na PiS i ministra Ziobrę - Nic mi o tym nie wiadomo, aby ktokolwiek z taką prośbą występował - skomentował całą sprawę wicepremier Przemysław Gosiewski w radiowych "Sygnałach Dnia". - Sądzę, że to jest jakiś kolejny etap ataku na PiS, prób rozgrywania rzeczy nieprawdziwych, mamy tego bardzo dużo - dodał.
W możliwość podsłuchiwania Kazimierza Marcinkiewicza wątpi też wicemarszałek senatu Krzysztof Putra z PiS. - Na te rozgrzane głowy wiadro zimnej wody by się przydało - kwituje na antenie TVN24.
Tusk: to trzeba sprawdzić!
Wątpliwości ma jednak opozycja. - Informacja jest szokująca. To trzeba sprawdzić - mówi lider PO Donald Tusk. Jego partyjny kolega Bronisław Komorowski przypomina, ze Marcinkiewicz mówił o podsłuchach już na początku roku. - Więc albo ma jakąś wiedzę, albo świadczy to o tym, że sam ocenia rząd i PiS, jako w sumie partię politycznych dewiantów - mówi wicemarszałek Sejmu.
ABW w ogóle nie komentuje tych informacji. Zaprzecza stanowczo natomiast rzecznik rządu Jan Dziedziczak: - To całkowita nieprawda, powiedział mi to sam premier - zaznaczył. - Marcinkiewicz nie był, nie jest i nie będzie podsłuchiwany, żadne postępowanie nie było wszczęte - podkreślił na antenie TVN24.
Źródło: TVN24, "Dziennik", PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24