Zrobimy podsumowanie prac rządu, bo to jest bardzo dobra okazja do tego, żeby pokazać, co zostało zrobione - zapowiedziała w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej premier Beata Szydło. Dodała, że w tym momencie nie widzi konieczności zmian w rządzie. Odnosząc się do projektów ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości, premier podkreśliła, że - jej zdaniem - najważniejsze jest to, aby propozycje pana prezydenta zawierały rzeczywistą reformę sądownictwa. - Pozorna nie ma sensu - zaznaczyła.
Za dwa miesiące minie połowa kadencji rządu. Premier w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej zapowiedziała, że zostanie wtedy dokonane podsumowanie prac rządu.
- To jest bardzo dobra okazja do tego, żeby pokazać, co zostało zrobione, ale też dobra okazja do tego, żeby zastanowić się, gdzie jeszcze można było osiągnąć lepsze rezultaty i przygotować plany na kolejny rok - powiedziała Szydło.
- Natomiast, jeżeli chodzi o zmiany w rządzie, ja w tym momencie nie widzę takiej konieczności. Jednak zawsze powtarzam, że każdy z ministrów, również i ja musimy mieć cały czas świadomość, że nasze stanowiska podlegają ocenie. Przede wszystkim wyborców - dodała.
"Protekcjonizm, który forsuje Macron prowadzi w złą stronę"
Premier była również pytana, jakie kroki rząd podejmie w związku z zapowiedziami prezydenta Francji na temat pracowników delegowanych, oraz czy Polska będzie w stanie znaleźć sojuszników, żeby powstrzymać nowelizację tej dyrektywy.
Szefowa rządu oceniła, że obecnie praca nad dyrektywą budzi duże emocje. - Polska, jak i cała Grupa Wyszehradzka, przedstawiła jasne stanowisko w sprawie pracowników delegowanych. Podobne stanowisko ma Hiszpania, rozmawiałam z premierem Hiszpanii w Warszawie. Jestem z nim w stałym kontakcie - powiedziała Szydło.
Premier przypomniała, że w sprawie pracowników delegowanych rozmawiała z prezydentem Francji w trakcie szczytu Unii Europejskiej w Brukseli wraz z przywódcami państw Grupy Wyszehradzkiej.
- Wspólnie podjęliśmy decyzję o utworzeniu zespołu roboczego. Wkrótce pani minister Elżbieta Rafalska pojedzie do Paryża i spotka się ze swoją odpowiedniczką z rządu francuskiego. Wydaje się, że w sprawie pracowników delegowanych podobne do nas zdanie mają państwa bałtyckie - zaznaczyła.
- Prace trwają, szukamy kompromisu. Zależy nam przede wszystkim na tym, żeby zabezpieczyć interes polskich pracowników i przedsiębiorców. Prezydent Macron nie rozumie, że protekcjonizm, który on forsuje prowadzi w złą stronę i podważa jedną z zasad swobód wspólnego rynku - dodała szefowa rządu.
W ubiegłym roku Komisja Europejska przedstawiła propozycję nowelizacji dyrektywy z 1996 r. w sprawie delegowania pracowników w Unii Europejskiej. Najważniejszą proponowaną zmianą jest wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Oznacza to, że pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju Unii Europejskiej miałby zarabiać tyle, co pracownik lokalny za tę samą pracę.
W opinii polskiego rządu, jeśli przepisy weszłyby w życie, znacznie pogorszyłoby to pozycję polskich przedsiębiorców na rynku Unii Europejskiej - między innymi firm transportowych, które przestałyby być konkurencyjne wobec zachodnich przewoźników.
Macron skrytykował polski rząd za odmowę zaostrzenia dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych. W jego ocenie ten "nowy błąd" Warszawy sprawia, że stawia się ona "na marginesie" Europy w "wielu kwestiach". Macron nazwał "błędem" odmówienie przez Polskę zmiany stanowiska w sprawie rewizji dyrektywy o pracownikach delegowanych, która zdaniem prezydenta Francji prowadzi do "dumpingu socjalnego i niesprawiedliwej konkurencji".
"Potrafimy bronić własnych interesów"
Premier oceniła, że Polska na arenie międzynarodowej zaczyna odgrywać coraz ważniejszą rolę. - Jesteśmy krajem odnoszącym sukcesy. Potrafimy bronić własnych interesów i głośno mówić o konieczności pewnych zmian. To nie podoba się szczególnie tym, którzy do tej pory byli przyzwyczajeni, że Polska, ale nie tylko Polska, bo i inne państwa z naszej części Europy także, bezrefleksyjnie poddają się woli najsilniejszych państw Europy Zachodniej - powiedziała.
- Polska nie chce być już montownią wielkich firm. Polska chce być państwem, które oferuje innym państwom swoje firmy, wspiera je w ekspansji, stwarza warunki do konkurowania. Spodziewam się, że Bruksela będzie pewnie próbowała od czasu do czasu pokazywać nam jakieś niezadowolenie, natomiast proszę być spokojnym, to absolutnie nie wpływa ani na naszą pozycję, ani interesy w Unii Europejskiej - dodała szefowa rządu.
Polska poza Unią Europejską? "To próba straszenia Polaków"
Dopytywana o zarzuty opozycji, że rząd chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej stwierdziła, że jest to kłamstwo. - To próba straszenia Polaków, którzy są bardzo prounijnie nastawieni. Nikt nie ma zamiaru wyprowadzać Polski z Unii Europejskiej ani nie damy się wypchnąć z Unii Europejskiej, bo myślę, że niektórzy chcieliby i takiego scenariusza - zaznaczyła.
- Jesteśmy państwem członkowskim, takim samym jak pozostałe. Bronimy naszych interesów, natomiast oczywiście my prowadzimy inną politykę niż poprzedni rząd, który zdawał się bezkrytycznie przyjmować narzucane rozstrzygnięcia. Dostrzegamy to, że interes Polski jest inny - dodała Szydło.
Premier oceniła, że polski rząd robi dokładnie to, co inne kraje Unii Europejskiej - broni swojego kapitału, gospodarki i przedsiębiorców.
- To naturalne, że przy stole w Brukseli, przy którym siedzi 28 przywódców, trzeba dyskutować, przedstawiać swoje argumenty, ucierać stanowiska. Przyjęcie biernej postawy i godzenie się dla świętego spokoju na wszystko jest po prostu błędem - zaznaczyła.
Reparacje od Niemiec to "bardzo dogłębny problem"
Szefowa rządu była również pytana o kwestię reparacji od Niemiec oraz o to, kiedy możliwe jest stanowisko w tej sprawie.
- To jest oczywiście bardzo dogłębny problem i myślę, że przede wszystkim, jeżeli chodzi o reparacje wojenne, te, o których mówił pan premier Jarosław Kaczyński, czyli reparacje od Niemiec, to jest po prostu kwestia uczciwości i sprawiedliwości wobec Polski. Polska była ofiarą II wojny światowej, potem przy przyzwoleniu państw zachodnich zostaliśmy wepchnięci w system kolejnego państwa, które na nas wywierało wpływ czyli Związku Radzieckiego - odpowiedziała premier.
- Uważamy, że tej sprawy nie można pominąć, domagamy się tylko uczciwości i sprawiedliwości. To będzie z pewnością poprzedzone ważnymi decyzjami politycznymi, popartymi również decyzją kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Dopiero potem będzie można przejść na poziom dyplomatyczny. Teraz jednak trwają analizy - dodała Szydło.
"Chcemy pluralizmu w mediach, którego w tej chwili nie ma"
Premier w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej odniosła się również do planowanej przez rząd dekoncentracji mediów. Pytana, czy rząd jest przygotowany na protesty, które może to spowodować, odpowiedziała, że rząd jest przygotowany na tłumaczenie swoich racji. - Jeśli chodzi o zmiany w mediach, o ich dekoncentrację, to chcemy mieć pluralizm, którego w tej chwili w Polsce faktycznie nie ma - powiedziała.
- Kiedy wprowadzaliśmy pierwsze zmiany, pierwszą ustawę medialną, byłam z wizytą we Francji. Już wtedy podniesiono larum, że w Polsce ma miejsce zamach na wolność słowa. Ówczesny prezydent Francji Francois Hollande zapytał mnie wtedy, o co chodzi z mediami w Polsce, co się dzieje. Odpowiedziałam mu, że wprowadzamy dokładnie takie same rozwiązania, jakie są w tej chwili we Francji - dodała Szydło.
Szefowa rządu podkreśliła, że rząd będzie starał się "jasno i rzetelnie" komunikować społeczeństwu potrzebę tej reformy oraz reformy sądownictwa, która - jak dodała - "wydaje się być najpilniejszą".
- Chcę też jasno powiedzieć, że dla nas w tej chwili najważniejsza jest reforma sądów. To jest przede wszystkim ten pierwszy etap, który musimy przejść - zaznaczyła.
"Jedność obozu dobrej zmiany jest podstawą"
Dopytywana, czego spodziewa się po prezydenckich projektach ustaw w sprawie Sądu Najwyższego i KRS, oraz czy reforma sądownictwa nie stanowi zagrożenia dla jedności obozu rządzącego, odpowiedziała, że "jedność obozu dobrej zmiany jest podstawą".
- Wierzę w to głęboko, że pan prezydent będzie w swoich projektach proponował rozwiązania, o których sam mówił jeszcze jako kandydat na prezydenta i co wielokrotnie potem już po wyborach podkreślał, mówiąc o konieczności reformy polskiego sądownictwa - podkreśliła premier.
- Przede wszystkim chodzi o stworzenie systemu, który będzie bronił ludzi - sądy dla ludzi, a nie dla sędziów. Czekam w tej chwili na te projekty, po zapoznaniu się z nimi będę mogła je ocenić. Dla nas najważniejsze jest to, aby propozycje pana prezydenta zawierały rzeczywistą reformę sądownictwa. Pozorna reforma nie ma sensu - stwierdziła szefowa rządu.
Autor: KB/tr / Źródło: PAP