Mamy dzisiaj policję, która ściga pacjentkę za tabletkę dzień po, a ta sama policja nie potrafi znaleźć gości, którzy przywieźli do Polski tysiące beczek z trującymi substancjami - mówił w "Faktach po Faktach" europoseł Bartosz Arłukowicz (PO). Ostrzegł przed długofalowymi konsekwencjami pożaru składowiska niebezpiecznych odpadów w Zielonej Górze. - To wszystko spłynęło z beczek w grunt, to wszystko rozlewa się po ziemi, wody gruntowe będą zatrute - mówił. - Rządy PiS-u zabiły przyrodę Lubuskiego i Lubuskie jako miejsce turystyczne - oświadczył polityk.
Od soboty strażacy walczą z pożarem hali w Przylepie, gdzie składowane są niebezpieczne substancje. Wydarzenia z Zielonej Góry komentował w niedzielę w "Faktach po Faktach" eurodeputowany (PO) i były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
"Rządy PiS-u zabiły przyrodę Lubuskiego"
- Jeśli tylko w przeciągu ostatnich dwóch, trzech lat takich pożarów zagrażających zdrowiu i życiu ludzi wybuchło w Polsce 750, to musi budzić emocje. Jeśli mamy informację, że Polska staje się śmietniskiem Europy, bo import odpadów do Polski wzrasta ze 150 tysięcy ton do blisko 450 tysięcy ton (rocznie), co w sumie daje przez te ostatnie lata dwa miliony ton, to musi budzić wielkie emocje - mówił Arłukowicz. - I w końcu, kiedy nie widzi się reakcji rządzących, którzy powinni pomóc ludziom, a próbują zaciemnić wyniki badania jakości powietrza w Zielonej Górze czy sami siedzą w maskach i mówią, że nie ma żadnego zagrożenia, to budzi emocje - dodał.
Zaznaczył, że województwo lubuskie jest "szczególnie doświadczone". - Rządy PiS-u zabiły przyrodę Lubuskiego i Lubuskie jako miejsce turystyczne - oświadczył europoseł.
Zwrócił uwagę, że władze samorządowe województwa lubuskiego i Zielonej Góry apelowały do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o pomoc w utylizowaniu odpadów zgromadzonych w magazynie w Przylepie. - Pewnie by to nie budziło takich emocji, gdyby nie to, że dostawali informację z Funduszu Ochrony Środowiska: nie mamy dla was tych 20 milionów złotych, ale ten sam fundusz przekazał 40 milionów złotych Rydzykowi, ten sam fundusz finansował stworzenie ogrodów zimowych Rydzyka - mówił Arłukowicz. - Ludzie to wiedzą. Ludzie są po pierwsze wściekli, a po drugie smutni, kiedy widzą, jak ginie przyroda Lubuskiego - dodał.
"Ci ludzie zostali z tym sami"
Według Arłukowicza Polska stała się śmietniskiem Europy, bo jest na to "ciche przyzwolenie" w środowisku ludzi związanych z PiS-em. - My dzisiaj mamy policję, która ściga pacjentkę za tabletkę dzień po, a ta sama policja nie potrafi znaleźć gości, którzy przywieźli do Polski tysiące beczek z trującymi substancjami - zauważył Arłukowicz.
Ostrzegł przed długofalowymi konsekwencjami pożaru składowiska chemikaliów w Zielonej Górze. - To wszystko spłynęło z tych beczek w grunt, to wszystko rozlewa sie po ziemi, wody gruntowe będą zatrute - mówił były minister zdrowia. Jego zdaniem stanowi to "śmiertelne zagrożenie" dla okolicznych mieszkańców. - Ci ludzie zostali z tym sami i samorząd, który musi sobie z tym wszystkim poradzić - powiedział europoseł PO.
CZYTAJ WIĘCEJ: Spięcie na konferencji w sprawie pożaru. Prezydent przerwał marszałek, później przepraszał
Arłukowicz oświadczył, że oczekuje od minister klimatu Anny Moskwy oraz premiera Mateusza Morawieckiego, że w Przylepie "stawi się załoga rządowa, która skutecznie zabezpieczy ludzi i zapewni pieniądze niezbędne do utylizacji tych odpadów".
"Dziś ulice Zielonej Góry pozostają puste"
Podkreślił, że takich tykających bomb w naszym kraju jest znacznie więcej. - Mamy takie składowisko, które się nazywa Rogowiec, koło Bełchatowa, jedno z największych w Polsce. Tony odpadów, które mogą wybuchnąć pożarem tak jak w Zielonej Górze. Takich przykładów możemy podać więcej. Ktoś na to przyzwala, ktoś na to przymyka oko, ktoś na tym zarabia - mówił polityk opozycji.
Jak mówił, jeżeli wojewoda lubuski Władysław Dajczak "pokazał skrajną niekompetencje w przypadku tragedii na Odrze, a teraz próbuje zatuszować problem wielkiego pożaru w Przylepie, to ludzie mają prawo czuć sie niepewnie".
- Dziś ulice Zielonej Góry pozostają puste, bo ludzie nie wiedzą, czy mogą wyjść. Ja dziś po rozmowach z toksykologiem i różnymi ekspertami nie jestem skłonny powiedzieć lubuszanom: wychodźcie bezpiecznie na ulice, bo tak naprawdę tego nie wiemy. To się okaże dopiero za kilka, kilkanaście tygodni - ocenił europoseł.
Źródło: TVN24