Nic, co zostało zanieczyszczone przez wodę powodziową, nie powinno być używane - powiedział w "Faktach po Faktach" główny inspektor sanitarny doktor Paweł Grzesiowski. Jak podkreślał, dotyczy to zarówno mebli, książek, pościeli, jak i szczelnie zamkniętej żywności czy leków. Jednocześnie podkreślał, że nie ma w tym momencie zagrożenia epidemii na terenach dotkniętych powodzią, choć zakażenia i choroby, które znamy - salmonelloza czy czerwonka - mogą się pojawić.
Na zalanych terenach trwa akcja sprzątania i niwelowania skutków powodzi. Pojawiają się też pytania o zagrożenie epidemiologiczne. Skażona, brudna woda, która zalała wiele miejscowości, stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia mieszkańców zalanych obszarów.
Mówił o tym w sobotnim wydaniu "Faktów po Faktach" główny inspektor sanitarny doktor Paweł Grzesiowski. - Przede wszystkim powinniśmy myśleć o rzeczach realnych. Epidemia jest oczywiście gdzieś w naszym dalekim skojarzeniu z każdą klęską żywiołową, natomiast nie ma w tym momencie zagrożenia - zaznaczył. - My nie jesteśmy Afryką, nie jesteśmy Haiti, nie jesteśmy zalaną Kubą, my nie mamy sytuacji, że przed pandemią mieliśmy liczne problemy z chorobami i w naszych ściekach płynie dur brzuszny czy żółtaczka pokarmowa. Pamiętajmy, że my jednak funkcjonujemy w zupełnie innym obszarze. Jeżeli powiem, że na całą Opolszczyznę od początku roku było dziewięć przypadków wirusowego zapalenia wątroby typu A czy zero przypadków duru brzusznego, to to pokazuje, jakie jest tło - wyjaśniał.
Jednocześnie zaznaczył, że "słowo epidemia można różnie rozumieć". - Wystarczy, że wzrośnie nam liczba zatruć salmonellą i też będziemy ostrzegali, że to jest stan epidemiczny - powiedział. - Mówimy raczej o chorobach, które znamy, czyli właśnie zatrucia pokarmowe, salmonelloza, zatrucia pałeczkami coli, powiedzmy czerwonka mogłaby się pojawić. Wiemy, że takie bakterie występowały wcześniej - dodał.
"Nikt z nas nie będzie chciał pić z termosu, który wylądował w szambie. W tym momencie tak ta woda powinna być traktowana"
W związku z tym szef GIS przekazał kilka ostrzeżeń. - Nie pijemy wody z kranu, jeśli jest niepewna. Nawet dzisiaj w moim mieszkaniu w Warszawie woda była mętna, lekko żółta, takiej wody nie pijemy z kranu, trzeba ją przegotować. My musimy o tym mówić bardzo powszechnie. Woda z kranu czasami wymaga przegotowania, aby ją spożyć. Druga sprawa, jeśli mamy jakieś wątpliwości, pijemy wodę z butelek, nie ryzykujmy niepotrzebnie swojego zdrowia - mówił.
Grzesiowski oświadczył, że nawet zafoliowana szczelnie żywność czy leki nadają się tylko do kosza. - Ja to porównanie powtórzę, bo już to kiedyś mówiłem. Jeżeli wpadnie nam termos z piciem do szamba, czy ktoś sięgnie po niego? Nikt z nas nie będzie chciał pić z termosu, który wylądował w szambie - mówił.
- W tym momencie tak ta woda powinna być traktowana, jak ścieki. W związku z tym nic, co zostało zanieczyszczone przez wodę powodziową, nie powinno być używane. Ani pościel, ani meble, ani książki - dodał.
- Mam pytania, co zrobić na przykład z dokumentami. Mamy specjalne procedury, jak dezynfekować papier, ponieważ on wchłania bardzo silnie to, co jest w wodzie. Nie wolno nam myśleć, że jakaś tam książka zostanie osuszona i ona już jest bezpieczna. W takim papierze, który jest przecież materiałem biologicznym, może zagnieździć się grzyb lub bakteria, która będzie dla kogoś niebezpieczna - podkreślił gość TVN24.
Źródło: TVN24