Poprosił o pomoc, stanie przed sądem

Pan Łukasz chciał pomóc rannemu mężczyźnie, teraz sma ma kłopoty
Pan Łukasz chciał pomóc rannemu mężczyźnie, teraz sma ma kłopoty
Źródło: TVN24

Próbował pomóc starszemu mężczyźnie, który upadł i rozbił głowę, a odpowie za znieważenie funkcjonariuszek straży miejskiej. Wszystko dlatego, że poprosił je o interwencję. Kłopotami Łukasza Kulbackiego z Gorzowa Wielkopolskiego zajęli się reporterzy "Prosto z Polski".

W piątkowy wieczór ok. godz. 22 Łukasz Kulbackiszedł ze znajomymi ulicą Młyńską. Tuż przed nimi na chodnik upadł starszy mężczyzna.

- Zaczęliśmy go podnosić i zobaczyliśmy, że ma głowę z tyłu rozwaloną, krew zaczęła mu tryskać z głowy. Zadzwoniłem na 112 (alarmowy - red.), ale nie mogłem się dodzwonić - relacjonuje pan Łukasz.

Wtedy mężczyzna postanowił poprosić o pomoc strażniczki miejskie, który stały na pobliskim skrzyżowaniu i kierowały ruchem, bo w mieście odbywała się impreza.

Wrócił jednak z niczym. - Strażniczki nawet nie wyrażały chęci, żeby np. wyciągnąć telefon, czy krókofalówkę, aby kogoś zawiadomić - wspomina pan Łukasz.

Monika Błaszyk, świadek zdarzenia dodaje: -Kiedy okazało się, że strażniczki nie pomogą, poprosiliśmy o wezwanie pogotowia przechodzącego obok chłopaka.

Policyjna interwencja

Zanim przyjechała karetka na miejscu pojawił się policyjny radiowóz. Pan Łukasz myślał, że policjanci pomogą ratować rannego. Ale i tym razem się pomylił.

Pokazywał, że mężczyzna, któremu usiłował pomóc jest ranny, ale funkcjonariusze powiedzieli, że przyjechali na inną interwencję, zamknęli szybę i odjechali.

Niezbyt daleko. Zatrzymali się przy strażniczkach miejskich stojących na skrzyżowaniu. Po krótkiej rozmowie wrócili. I "zajęli się" panem Łukaszem. - Odciągnęli go na siłę od tego człowieka, nie pytając, czy mu pomóc, czy wezwać pogotowie - relacjonuje Błaszyk.

- Policjanci zostali wezwani ze względu na znieważenie strażniczek miejskich. Taka informacja do nas wpłynęła i z taką informacją policjanci pojechali na miejsce - mówi st. asp. Sławomir Konieczny, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Gorzowie Wielkopolskim.

Pan Łukasz trafił na komendę. Strażniczki zeznały, że był wobec nich opryskliwy i agresywny. Mężczyzna przyznaje, że wcześniej wypił kilka piw - potwierdziło to badanie alkomatem.

Emocje i alkohol mogło mieć wpływ na jego zachowanie. Jednak jak twierdzi, nikogo nie uderzył i nie obraził. Reagował tylko na niezrozumiałą dla niego odmowę pomocy.

Nie komentują, są na urlopie

Straż Miejska nie komentuje sprawy. Komendant i jego zastępca są na urlopach. Wolne, do odwołania, mają też obie strażniczki. Ich telefony są wyłączone.

Postępowanie strażniczek zdecydowała się wytłumaczyć rzecznik urzędu miasta. - Panie zajmowały posterunek stały - zajmowały się ruchem osób opuszczających imprezę Moto Racing Show, było tam bardzo dużo ludzi - nie powinny, wręcz nie mogą opuszczać swojego stanowiska – podkreśla Jolanta Cieśla, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Gorzowie Wielkopolskim.

Pan Łukasz musi się liczyć z tym, że stanie przed sądem. Dla obu strażniczek sprawa skończyła się na złożeniu notatki służbowej. - Używał nieparlamentarnych słów, więc trudno, żeby strażniczki reagowały, w taki sposób, jak sobie to wyobrażamy - kwituje Cieśla.

Źródło: TVN24, PAP

Czytaj także: