Członkostwo w Unii Europejskiej było ukoronowaniem wielkiej zmiany, którą przechodziliśmy - powiedziała w specjalnym wydaniu "Faktów po Faktach" europosłanka Danuta Huebner (KO). Wraz z byłym premierem, obecnym europosłem Leszkiem Millerem (SLD) oraz ekonomistą, profesorem Ryszardem Bugajem wspominali moment, w którym Polska wchodziła do Wspólnoty. Miller przyznał, że z tamtych lat trzy wspomnienia "zapadły mu szczególnie w pamięć", zaś Bugaj przyznał, że miał wątpliwości do warunków, na jakich przystępowaliśmy do UE.
W połowie listopada rządy Polski i Węgier oświadczyły, że nie godzą się na rozporządzenie, które wprowadza zasadę warunkowania dostępu do środków unijnych przestrzeganiem zasady praworządności i w związku z tym, mogą zawetować projekt ram finansowych UE na lata 2021-2027.
Kolejne rozmowy budżetowe na najwyższym szczeblu odbędą się 10-11 grudnia podczas szczytu UE. Unijni liderzy podejmą próbę rozwiązania obecnej sytuacji.
"Mam różne wspomnienia z tamtych czasów, ale trzy zapadły mi szczególnie w pamięć"
W kontekście ostatnich wydarzeń w unijnej polityce goście specjalnego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24 wspominali chwile, kiedy Polska wchodziła do Unii Europejskiej i zastanawiali się, gdzie dzisiaj byłby nasz kraj, gdyby lata temu nie znalazł się wśród krajów Wspólnoty. Gośćmi programu byli były premier, obecnie europoseł Leszek Miller, który podpisywał traktat akcesyjny Polski z UE oraz negocjująca wówczas warunki członkostwa Polski w UE, obecna europosłanka Koalicji Obywatelskiej Danuta Huebner, a także ekonomista profesor Ryszard Bugaj.
- Mam różne wspomnienia z tamtych czasów, ale trzy zapadły mi szczególnie w pamięć - mówił Miller. Jak wyznał, "pierwsze to zakończenie negocjacji". - 13 grudnia 2002 roku w Kopenhadze po 10 godzinach morderczej wymiany argumentów - dodał.
Jak mówił, drugi fakt, który szczególnie zapadł mu w pamięć, "to podpisanie, w cudownej scenerii greckiej pod Akropolem, traktatu akcesyjnego". - Trzeci, może najbardziej powszechny, to zwycięskie referendum z 2003 roku - dodał, przypominając referendum, w którym Polacy opowiedzieli się za wstąpieniem Polski do UE.
- Przystępowaliśmy do referendum z pewnymi obawami, bo przecież nikt nie wiedział, jaki będzie rezultat - przyznał były premier.
Zaznaczył przy tym, że "udało się pokonać 50-procentową frekwencję, czego nie można było osiągnąć w poprzednich latach". W 2003 roku frekwencja referendalna wyniosła ponad 58 procent.
- Pomyślałem sobie: jaki to cudowny naród, jacy my wszyscy jesteśmy odpowiedzialni i cudowni, jak potrafimy wykorzystać okoliczności, które wpadają nam w ręce - powiedział Miller.
ZOBACZ W PREMIUM: Verheugen: nie wierzę w polexit, ale zło trzeba niszczyć w zarodku >>>
"To wszystko jest na użytek walki politycznej i to walki politycznej wewnątrz naszego kraju"
Miller mówił również o retoryce obecnej koalicji rządzącej dotyczącej Unii. Wskazywał, że kiedy Polska negocjowała warunki przystąpienia do UE, "to była bardzo ostra walka polityczna między zwolennikami Unii Europejskiej i przeciwnikami". - W Sejmie było kilka ugrupowań, bardzo agresywnych, zwalczających idee integracji. Od LPR-u (Ligi Polskich Rodzin – red.) zaczynając, ale także Samoobrona, także w jakiejś części PSL, także PiS w jakiejś części - wyliczał.
- Jeżeli wtedy padały te ciężkie sformułowania typu: nie możemy głosować w referendum "za", bo Polska straci suwerenność, straci tożsamość, wysoko wydajna gospodarka zachodnia przeorze polską gospodarkę do końca, zwłaszcza jeżeli chodzi o rolnictwo, (i) jeżeli żadna z tych przepowiedni się nie spełniła, to jak można używać podobnej argumentacji po tylu latach ze świadomością, że ona została negatywnie zweryfikowana? - kontynuował były premier.
Jego zdaniem "to wszystko jest na użytek walki politycznej i to walki politycznej wewnątrz naszego kraju".
"To było coś, czego nie zapomnę do końca życia"
Huebner wspominała zaś, że kiedy zakończyły się wspomniane przez Millera negocjacje w Kopenhadze, na telebimach mogła zobaczyć polityków w Warszawie w kancelarii premiera.
- W środku siedział pan (były - red.) premier Tadeusz Mazowiecki i po policzkach po prostu ciekły mu łzy. To było coś, czego nie zapomnę do końca życia prawdopodobnie - powiedziała.
Według niej "to oddawało skalę wielkości tego (...) cudu". - Cudu, który się sam nie przytrafił. Tylko cudu, który był rezultatem wielkiego wysiłku związanego z transformacją, budowaniem gospodarki rynkowej, demokracji - mówiła. Wskazywała, że byliśmy wówczas w Europie, która się od kilkudziesięciu lat integrowała. - To było nasze miejsce na ziemi i właściwie ukoronowanie tej wielkiej zmiany, przez którą przechodziliśmy - oceniła obecna europosłanka.
Huebner: zobowiązaliśmy się do tego, żeby wzmacniać Unię, dbać o jej jedność, o jej siłę
Huebner mówiła, że Unia jest dla niej "gwarancją naszej suwerenności". - Bo dla mnie suwerenność to jest nasza zdolność jako narodu do osiągania celów. I właściwie dzięki Unii, dzięki temu, że nie jesteśmy sami - samotność nam nigdy nie służyła w historii, jak pamiętamy - dzięki temu, że jesteśmy razem, to tę zdolność osiągania celów i realizowania naszych marzeń, potrzeb rzeczywiście mamy - oceniła.
- To wydaje mi się niesłychanie ważne, bo bardzo wiele wyzwań, które się w tym trudnym, niebezpiecznym świecie cały czas gdzieś pojawiają, nie respektuje granic i one w pojedynkę nie mogą być zaklęte czy usunięte - kontynuowała. Jej zdaniem "my sami niewiele znaczymy w świecie globalnym, nawet z Unią". - To jest ciągle tylko siedem procent ludności świata. I dlatego ta jedność Unii jest taka ważna - mówiła.
Huebner, która negocjowała warunki członkostwa Polski w UE, zauważyła, że "zobowiązaliśmy się do tego, żeby wzmacniać Unię, dbać o jej jedność, o jej siłę". - To mnie dzisiaj tak bardzo martwi, że siłę Unii, tkwiącą w jedności, jednak rozbijamy w tych ostatnich miesiącach, że tej solidarności nie hołubimy - dodała.
"Byłem przekonany, ale nie ja jeden przecież, że może trzeba być trochę twardszym"
Ryszard Bugaj wskazywał, że nie budziło jego wątpliwości "samo przystąpienie do Unii Europejskiej". - Natomiast było pytanie, czy wtedy na warunkach, które zaakceptować mogła czy chciała Unia Europejska - wyjaśniał.
- Byłem przekonany, ale nie ja jeden przecież, że może trzeba być trochę twardszym, że są pewne warunki, których żeśmy nie zdołali wynegocjować - kontynuował. Jak dodał, "taką sprawą, zupełnie kluczową z tego punktu widzenia, jest nasza składka".
- Od początku płaciliśmy składkę 100-procentową w stosunku do naszego produktu krajowego brutto. W przeszłości niektóre inne kraje uzyskiwały jednak upust na tej składce - wyjaśniał. Bugaj dodał, że "z drugiej strony uzyskaliśmy – trzeba to przyznać - dobre warunki dla rolników". - Rolnicy uzyskali najwięcej w gruncie rzeczy i najwięcej mogli do dzisiaj otrzymywać i otrzymują - zwrócił uwagę.
"Uznanie dla Unii Europejskiej jest bardzo ugruntowane w Polsce"
Ekonomista był również pytany, czy jego zdaniem tendencja w kierunku akceptacji dla Unii Europejskiej może się w Polsce odwrócić. - Wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobne - ocenił Bugaj.
Jak mówił, "wszystko na to wskazuje, że uznanie dla Unii Europejskiej jest bardzo ugruntowane w Polsce". - Co nie znaczy, że jednocześnie ogromna większość ludzi akceptuje decyzje, które pochodzą spoza granic Polski - zastrzegł.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24