Polski Kontyngent Wojskowy, który pomoże realizować francuską misję wsparcia operacji w Republice Środkowoafrykańskiej, został w czwartek uroczyście pożegnany na warszawskim lotnisku Okęcie. Żołnierze będą mieli pozostać w Afryce co najmniej do kwietnia. Cała misja zaplanowana jest na ok. sześć miesięcy.
- Udział w misji wpisuje się w nowy wymiar stosunków polsko-francuskich - powiedział dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Lech Majewski.
- Nasze kraje stają się prekursorami działań stabilizacyjnych w Republice Środkowoafrykańskiej, przyczyniając się do wzmocnienia współpracy w ramach Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony UE - dodał. Misja jest przede wszystkim pokojowa i humanitarna, a polscy lotnicy będą transportować z Francji do Afryki żołnierzy, towary, sprzęt i wyposażenie. Zaznaczył też, że Polacy są dobrze przygotowani do misji, a kontyngent tworzą doświadczeni żołnierze i lotnicy.
Gest wsparcia dla naszych sojuszników
Z kolei wiceszef MON Maciej Jankowski zaznaczył, że rola Francji w zapewnieniu stabilizacji w Republice Środkowoafrykańskiej jest nie do przecenienia. - Od czasu wyboru prezydenta Francois Hollande'a stosunki wojskowe Polski i Francji stały się bliższe. Nasz gest wsparcia dla naszych sojuszników jest z przejawów polityki zbliżenia polsko-francuskiego w dziedzinie polityki obronnej - powiedział Jankowski.
Zgodnie z postanowieniem prezydenta Bronisława Komorowskiego kontyngent może liczyć do 50 żołnierzy i pracowników wojska, którzy mają być gotowi do działania od soboty. W misji wezmą udział dwie czteroosobowe załogi samolotu C-130 Hercules i obsługa naziemna. Druga maszyna jest utrzymywana w gotowości w Powidzu, by w razie potrzeby zastąpić pierwszego Herculesa. Polacy nie będą uczestniczyć w działaniach bojowych.
Postanowienie obowiązuje do końca kwietnia. Jak mówił Majewski, gdyby była potrzeba, wojsko może wykonywać zadania w Afryce dłużej. Koszty trzymiesięcznej misji MON wstępnie oszacowało na ok. 12 mln zł.
Majewski zwrócił uwagę, że z Orleanu, gdzie będą stacjonować Polacy, do Bangi - stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej - jest ok. 5100 km, co oznacza, że lot w jedną stronę zajmuje 7-8 godzin, a na wykonanie jednej misji trzeba dwóch-trzech dni.
Postanowienie o użyciu Polskiego Kontyngentu Wojskowego do wsparcia wojsk francuskich, udzielających pomocy Misji Międzynarodowego Wsparcia Sił Afrykańskich w Republice Środkowoafrykańskiej (MISCA), prezydent podpisał w środę. Podstawy misji PKW to mandat Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz ustawa o zasadach użycia lub pobytu sił zbrojnych poza granicami państwa. Będzie to kolejna misja polskich żołnierzy w Afryce Środkowej, po operacjach w Czadzie, Kongo i Mali oraz druga w Republice Środkowoafrykańskiej. Zgodnie z rezolucją ONZ misja wojskowa UE, licząca ok. 500 żołnierzy, ma wspierać 4 tys. żołnierzy afrykańskich z misji MISCA i 1600 pomagających im żołnierzy francuskich.
Pomoc cywilom, wzmocnienie bezpieczeństwa
20 stycznia na wysłanie żołnierzy do Republiki Środkowoafrykańskiej zgodzili się szefowie dyplomacji państw UE. Zadaniem unijnej misji ma być ochrona ludności cywilnej w regionie wokół Bangi, a szczególnie zabezpieczenie terenu lotniska, gdzie przed prześladowaniami na tle religijnym schroniło się ok. 100 tys. uchodźców. Europejscy żołnierze mają pozostać w Republice Środkowoafrykańskiej do sześciu miesięcy, po czym przekazać zadania siłom Unii Afrykańskiej.
Siły MISCA oraz wojska francuskie działają w Republice Środkowoafrykańskiej na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 2127 z 5 grudnia 2013 roku. Jej celem jest udzielenie pomocy MISCA w działaniach na rzecz ochrony ludności cywilnej, przywrócenia porządku publicznego, stabilizacji kraju poprzez przywrócenie władzy państwowej, stworzenie warunków umożliwiających dostarczenie pomocy humanitarnej, wsparcie procesu rozbrojenia ugrupowań zbrojnych oraz wsparcie narodowych i międzynarodowych wysiłków na rzecz transformacji struktur bezpieczeństwa w tym kraju.
Republika Środkowoafrykańska, jeden z najbiedniejszych krajów świata, od dziesięcioleci jest pogrążona w chaosie. W marcu ubiegłego roku muzułmańscy rebelianci obalili chrześcijańskiego prezydenta Francois Bozize, a jego miejsce zajął przywódca ugrupowania Seleka, Michel Djotodia.
Autor: AP / Źródło: PAP