Sami decydowali o obostrzeniach, sami je złamali i za to nie odpowiedzą. Krakowski sąd uznał, że politycy PiS, którzy w kwietniu 2020 roku, w czasie pandemii zjawili się na Wawelu w rocznicę smoleńską, choć obowiązywał zakaz zgromadzeń, nie złamali prawa. Bo przepisy są niekonstytucyjne. To nie pierwsza taka decyzja sądu. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Za obecność prezydenta Andrzeja Dudy i polityków Prawa i Sprawiedliwości na Wawelu podczas rocznicy katastrofy smoleńskiej nikt nie poniesie kary. – Rada Ministrów sama wydała rozporządzenie zakazujące wychodzenia z domów, spotykania się. To przede wszystkim ci przedstawiciele powinni się do niego stosować, ale wyglądało na to, że absolutnie tego nie robią – mówi Konrad Dulkowski z Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
"Rozporządzenie wydane bez podstawy"
Fotografie z 10 kwietnia 2020 roku prominentnych członków PiS wykonał jeden z krakowskich działaczy partii, bo dziennikarze i fotoreporterzy ze względu na pandemiczne obostrzenia nie byli tam wpuszczani. Zresztą nikt nie był, bo trwał pierwszy lockdown - z szeregiem zakazów dotyczącym przemieszczania się - podczas którego premier odradzał nawet rodzinnych spotkań podczas Wielkanocy.
Stąd, po zawiadomieniu prokuratury przez organizację pozarządową, sprawą ostatecznie zajął się sąd. Ten rozgrzeszył polityków, stwierdzając, że nie ma wystarczających dowodów, iż złamali oni obostrzenia, ale jednocześnie stwierdził, że nawet gdyby je złamali, to "obostrzenia wprowadzone rozporządzeniami nie miały podstawy prawnej, stąd też ich nieprzestrzeganie nie może być z założenia uznane za czyn bezprawny".
- Jeżeli rozporządzenie jest wydane bez podstawy, to ani nie wiąże obywatela, który jest zwykłym Janem Kowalskim, który chce wziąć udział w zgromadzeniu, ani nie wiąże rządzących, którzy również się gromadzili w przestrzeni publicznej w tym czasie – wyjaśnia dr hab. Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
"Warto to przemyśleć"
Kluczowy jest zapis w konstytucji, mówiący że "ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane", ale "tylko w ustawie", a do tej pory wszelkie covidowe obostrzenia ustanawiane są za pomocą rozporządzeń, czyli aktów prawnych niższego rzędu. - Nasza władza nie uznała za stosowne wprowadzenia tych obostrzeń za pomocą ustawy i teraz są skutki. Akurat w tym przypadku rządzący na tym skorzystali, ale myślę, że w tym przypadku jest to dla nich dość przykra lekcja – mówi Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Marek Pęk z Prawa i Sprawiedliwości mówi, że nie ma zagrożenia uznania, iż obostrzenia są tak naprawdę bezprawne. – To jest wyrok w jednej konkretnej sprawie – podkreśla.
Ale to już kolejna decyzja w podobnym tonie. Wcześniej sąd w Gliwicach uznał, że nie można nakazywać kwarantanny po przyjeździe do kraju. Opolski sąd uchylił karę dla fryzjera łamiącego covidowy nakaz zamknięcia lokalu, warszawski w kilku sprawach uznał kary sanepidu za przemieszczanie się za nieważne, a wrocławski umorzył postępowania wobec protestujących przeciwko wyborom kopertowym. W uzasadnieniu każdej decyzji sądu wybrzmiewa myśl "potrzebna ustawa, nie rozporządzenie".
- Warto to przemyśleć, w sposób precyzyjny uchwalać prawo – przyznaje Ryszard Czarnecki z Prawa i Sprawiedliwości. Obostrzenia nadal obowiązują jednak wszystkich i wszędzie. Przynajmniej teoretycznie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/M.Drewnicki