Adam Bodnar partii rządzącej nie był na rękę. Wielokrotnie ją krytykował, interweniując w wielu sprawach, co tylko pokazuje, co by było, gdyby Rzecznik Praw Obywatelskich był instytucją podległą władzy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Senatorowie PiS opuszczający salę, żeby nie słuchać wystąpienia rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara na temat stanu przestrzegania praw człowieka i obywatela w Polsce - to symboliczne podsumowanie jego kadencji.
- Walka o dziennikarzy lokalnych, walka o tych, którzy na szczeblu lokalnym rozliczają władzę, bo oni mają znacznie trudniej niż ktokolwiek inny - te słowa rzecznika padły dzień przed orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, a dotyczyły przejęcia przez Orlen grupy Polska Press - dwudziestu dzienników i ponad stu tygodników lokalnych.
Sąd - rozpatrując wniosek rzecznika - zdecydował, że przejęcie musi być wstrzymane. - Dla mnie to jest o tyle ważny sygnał, bo okazuje się, że jednak w tego typu sprawach sąd ochrony konkurencji może odgrywać dla obywateli ważną rolę - stwierdził Bodnar.
RPO "niebezpieczny" dla władzy "idącej drogą autorytarną"
Rzecznik Praw Obywatelskich, wybrany przez Sejm i Senat, szybko znalazł się na celowniku polityków PiS. - Pan Bodnar ograniczył, zawęził sobie możliwość działania, upolityczniając urząd - mówi minister aktywów państwowych Jacek Sasin. - Gdyby to zależało ode mnie, już dzisiaj byłby bezrobotny - mówił z kolei europoseł PiS Dominik Tarczyński.
Na RPO skarżyli się również politycy wybierani do Sejmu z list PiS, którzy obecnie są sędziami Trybunału Konstytucyjnego. Stanisław Piotrowicz grzmiał, że Adam Bodnar "nie występuje w obronie obywateli". - Pan realizuje misję polityczną - twierdził. - Bojkotuje reformy, bojkotuje działania legalnie wybranych władz - skarżyła się Krystyna Pawłowicz.
- Każde państwo, które rości sobie prawo do pełnej kontroli nad obywatelami, a wszystkie autorytaryzmy czy kraje, które idą drogą autorytarną, taki cel sobie stawiają - mówi profesor Michał Bilewicz z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. - Dla takich struktur państwowych Rzecznik Praw Obywatelskich jest bardzo niebezpieczny, bo chroni obywatela przed państwem - dodaje. Dla Zjednoczonej Prawicy, która wprowadzała swoje porządki w sądownictwie, Adam Bodnar okazał się politycznym problemem. Z ust Rzecznika można było usłyszeć, że ustawy w proponowanym kształcie "będą godziły w prawo do niezależnego sądu", że "mamy kryzys nie tylko konstytucyjny, ale też kryzys naszej państwowości" czy to, iż mamy "inny ustrój, niż jeszcze pięć lat temu".
"Władza robi wszystko, żeby dezawuować profesora Bodnara"
Twarzą zmian w sądownictwie i politycznych ataków na Adama Bodnara był były prokurator w PRL, Stanisław Piotrowicz. - Jest niewrażliwy na los Polaków. Stanął w obronie sądów, których reformy domagają się obywatele - przekonywał ówczesny polityk PiS. - Tak zwana Zjednoczona Prawica chce zniszczyć niezależne sądy, żeby zapewnić sobie bezkarność. Tak samo ta władza robi wszystko, żeby dezawuować niezależnego Rzecznika profesora Bodnara - uważa prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" profesor Krystian Markiewicz.
Zaledwie kilka miesięcy po dojściu PiS do władzy, budżet Rzecznika Praw Obywatelskich został obcięty o 10 milionów złotych. - Jak się stanie człowiekiem, który będzie pomagał zwykłym ludziom, to znajdą się środki większe na jego działanie - mówił wówczas prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Każdego roku wpływało do niego kilkadziesiąt tysięcy spraw. Pomagał zwykłym ludziom na przykład wtedy, gdy policja brutalnie obchodziła się z kobietami, a prokuratura nie reagowała. - Jechał od komisariatu do komisariatu policji w środku nocy, do ludzi, gdzie byli przetrzymywani daleko od domu i od miejsca demonstracji - wspomina Draginja Nadażdin z Amnesty International Polska.
- W Polsce już od pewnego czasu prokuratura działa tylko w tych sytuacjach, w której jest to dla niej opłacalne politycznie - mówi Adam Bodnar. Stąd, jak przekonuje opozycja, nie do końca zgodnie z prawem, pozbyto się politycznego problemu.
Jacek Tacik, asty//now
Źródło: TVN24