Sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych po raz drugi opowiedziała się za odrzuceniem projektu ustawy o państwowej komisji, która miałaby badać wpływy rosyjskie na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022. Przeciwko posłom PiS głosowała posłanka tego klubu Anna Maria Siarkowska. - Dziwię się pani poseł - przyznał po komisji przedstawiciel wnioskodawców Kazimierz Smoliński z Prawa i Sprawiedliwości.
13 grudnia ubiegłego roku odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie projektu ustawy o państwowej komisji do spraw badania wpływów rosyjskich. Przepisy zostały wtedy skierowane do prac w komisji administracji i spraw wewnętrznych, która zebrała się tego samego dnia wieczorem i opowiedziała się za odrzuceniem projektu ustawy. Wówczas za odrzuceniem projektu opowiedziało się 20 posłów, 17 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.
14 grudnia Sejm nie zgodził się na odrzucenie projektu ustawy i tym samym wrócił on do komisji administracji i spraw wewnętrznych.
Komisja ponownie odrzuca projekt ustawy
Sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych we wtorek ponownie rozpatrywała poselski projekt ustawy. Pod koniec posiedzenia poddano pod głosowanie wniosek o odrzucenie projektu ustawy. W tej sprawie głosowało 39 posłów, z czego 20 opowiedziało się za odrzuceniem, a 19 posłów przeciwko odrzuceniu. Nikt nie wstrzymał się od głosu.
Inaczej niż pozostali posłowie PiS głosowała Anna Maria Siarkowska z wchodzącej w skład koalicji rządzącej Solidarnej Polski. Pytana o powody swojej decyzji Siarkowska odsyłała do raportu skrajnie konserwatywnego Instytutu Ordo Iuris w tym temacie. - (Opinia) jest negatywna i została opublikowana. Proszę się zapoznać z opinią Rzecznika Praw Obywatelskich na ten temat - powiedziała.
Kazimierz Smoliński (PiS) pytany, czy dzisiejsza decyzja posłów oznacza koniec projektu ustawy o komisji odparł, że to "Sejm zdecyduje, co z tym wnioskiem będzie". - Tu jest 39 posłów, a Sejm liczy 460 - powiedział. - Jestem dalej przedstawicielem wnioskodawców i dążę do tego, żeby ten projekt był procedowany. Komisja wydaje negatywną opinię, Sejm musi zdecydować - dodał.
Smoliński przekazał też, że "dziwi się" decyzji poseł Siarkowskiej.
Z kolei przewodniczący komisji Wiesław Szczepański z Lewicy pytany, czy jego zdaniem to koniec tematu komisji ds. badania wpływów, zaprzeczył i porównał te wydarzenia z serialem o niewolnicy Izaurze. - W tej chwili ruch należy znowu do Sejmu. Podejrzewam, że pani marszałek albo jej koledzy z Prawa i Sprawiedliwości podejmą decyzję, że nie będą się bawić zapałkami w postaci tej komisji albo podejmą decyzję, że w czasie głosowań na posiedzeniu Sejmu znowu będzie wniosek o odrzucenie wniosku komisji - przewidywał. Dodał, że jego zdaniem w Zjednoczonej Prawicy "nie ma zgody co do tego projektu ustawy i że sami koledzy nie mają większości w komisji administracji".
Szczepański przyznał przy tym, że "cieszy się, że pani Siarkowska przeczytała to, co napisał Rzecznik Praw Obywatelskich, że Rzecznik pisze, że ta ustawa jest niekonstytucyjna i stanęła po jasnej stronie mocy".
Członek komisji Piotr Borys (Koalicja Obywatelska) ocenił, że wydarzenia z komisji wskazują na "rozpad wewnątrz PiS-u". - Przegrali głosowanie w sprawie komisji weryfikacyjnej, która ma badać wpływy rosyjskie, która jest komisją skierowaną wyłącznie na Donalda Tuska. To wojna w środku - komentował.
Dalej takiego stanu permanentnej wojny i braku większości w komisjach i parlamencie nie można tolerować. Jeżeli ten rząd nie będzie miał większości w sprawach zasadniczych, to będą nam potrzebne po prostu wybory - dodał.
Co zakłada projekt PiS?
Zgodnie z projektem, komisja miałaby się składać z dziewięciu członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm, a na jej czele ma stanąć przewodniczący wybierany spośród członków komisji. Kluby poselskie miałyby przedstawić kandydatów do komisji w ciągu dwóch tygodni od wejścia przepisów w życie.
W projekcie wskazano, że komisja ma prowadzić postępowania mające na celu wyjaśnianie przypadków "funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007-2022 pod wpływem rosyjskim, działali na szkodę interesów RP".
Komisja ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim, wpływanie na treść decyzji administracyjnych, wydawanie szkodliwych decyzji, składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki, zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.
Decyzje, które mogłaby podejmować ta komisja, to między innymi: uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.
Źródło: TVN24, PAP