Opinia Instytutu Ekspertyz Sądowych ws. teczki TW "Bolek" to dopiero początek sprawdzania autentyczności dokumentów znalezionych w domu Czesława Kiszczaka - ocenił pełnomocnik Lecha Wałęsy prof. Jan Widacki. Zapowiedział, że być może pełnomocnicy będą chcieli zlecić własną opinię.
We wtorek na konferencji prasowej w Warszawie zaprezentowano opinię biegłych ws. dokumentów teczki personalnej i teczki pracy TW "Bolek". Jak poinformowano, z opinii tej wynika, że zobowiązanie do współpracy z SB i pokwitowania odbioru pieniędzy podpisał Lech Wałęsa.
Z dokumentów wynika, że współpraca trwała w latach 1970-1976, potem została zerwana.
Pełnomocnik Wałęsy: to nie proces lustracyjny
We wtorek wieczorem do informacji odnieśli się pełnomocnicy byłego prezydenta: adwokaci Jan Widacki, Andrzej Patela i Krzysztof Bachmiński. Podkreślili, że trwający w IPN proces dotyczy tego, czy dokumentacja Wałęsy była fałszowana i Wałęsa występuje w nim jako poszkodowany. Zaznaczyli, że nie jest to proces lustracyjny byłego prezydenta i że w zakończonym postępowaniu lustracyjnym sąd stwierdził, że część dokumentów dotyczących Wałęsy była fałszowana.
Prof. Widacki podkreślił, że wtorkowa ekspertyza niczego nie przesądza. - Sprawdzanie autentyczności tych dokumentów dopiero się rozpoczęło, a nie tak jak sugerowano na konferencji prasowej w IPN właśnie dzisiaj się zakończyło (…). Nie, proszę w to nie wierzyć, jest za wcześnie - mówił Widacki podczas konferencji prasowej w Krakowie.
Zaznaczył, że pełnomocnicy nie otrzymali do tej pory opinii IES, pomimo prośby wysłanej drogą mailową do prowadzącego śledztwo białostockiego pionu śledczego IPN. - Jak zobaczymy tę opinie z całą pewnością zgłosimy do niej uwagi i będziemy postępować w zależności od sytuacji, na pewno będziemy wnosić o przesłuchanie biegłych w naszej obecności, a potem zobaczymy. Być może będziemy znosić o powołanie innych biegłych - zapowiedział Widacki.
Według niego biegli ci powinni pochodzić z różnych placówek, aby "nie byli oni zależni od jednego organu państwowego".
Widacki: często opinie grafologiczne się wykluczają
Widacki mówił, że "jakiekolwiek wnioski w tej sprawie są przedwczesne". Wątpliwości pełnomocników Lecha Wałęsy w telewizyjnej prezentacji IPN wzbudziło m.in. to, "czy dobrym materiałem porównawczym do badań były rękopisy Lecha Wałęsy z ostatnich lat". - Pismo Lecha Wałęsy dzisiaj i pismo Lecha Wałęsy z 70. roku, kiedy był prostym robotnikiem i niewiele pisał - zresztą pamiętamy, że ani pisać, ani mówić nie umiał - jest jednak trochę inne – podkreślił mec. Widacki.
Prawnik powołał się także na doświadczenie sądowe, z którego wynika, że bardzo często w jednej sprawie jedna opinia grafologiczna jest całkowicie negowana przez drugą, dlatego potrzebna jest kolejna. - Natomiast na konferencji przedstawiono to tak, jakby ta opinia była przesądzająca o wszystkim - powiedział Jan Widacki.
Na pytanie, czy pełnomocnicy kontaktowali się we wtorek z Lechem Wałęsą Widacki ,odpowiedział, że były prezydent wyleciał do Kolumbii na spotkanie laureatów pokojowej Nagrody Nobla. - Zajmuje się poważniejszymi sprawami i promuje Polskę za granicą, a polskie urzędy za to mu tutaj wdzięczność okazują, tak jak to państwo widzicie - zaznaczył.
"Bolek"
Ekspertyzę teczki TW "Bolek" zlecono w ramach śledztwa prowadzonego przez białostocki pion śledczy IPN w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka", w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. W dokumentach tych, które w ub.r. znaleziono po śmierci gen. Czesława Kiszczaka w jego domu, jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z Służbą Bezpieczeństwa, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek".
Były prezydent Lech Wałęsa neguje autentyczność dokumentów przejętych przez IPN od wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku; stanowczo też zaprzecza, by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. - To kłamstwo - powiedział w sobotę były prezydent.
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP