Mecenas Roman Giertych mówił na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego ds. Naprawy Rzeczypospolitej, że być może odpowiedzią na pytanie, dlaczego miał być inwigilowany Pegasusem, jest "liczba spraw o politycznej właściwości", które wówczas prowadził. - To był permanentny, sześciomiesięczny monitoring naszego życia - wtórował mu senator KO Krzysztof Brejza. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, odnosząc się do sprawy wykorzystywania systemu Pegasus, powiedział, że "nie rozumie tej burzy w szklance wody".
Grupa badaczy z Citizen Lab, działająca przy Uniwersytecie w Toronto, w swojej ekspertyzie wykazała, że w Polsce inwigilowani oprogramowaniem Pegasus byli mecenas Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek oraz senator KO Krzysztof Brejza. 29 grudnia 2021 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła Wrzosek wszczęcia śledztwa w sprawie cyberataku na jej telefon. W poniedziałek "Gazeta Wyborcza" napisała o kulisach zakupu systemu Pegasus w 2017 roku. 25 milionów złotych na ten cel Centralne Biuro Antykorupcyjne miało dostać z Funduszu Sprawiedliwości, którego dysponentem jest Ministerstwo Sprawiedliwości.
Ziobro: nie rozumiem tej burzy w szklance wody
O sprawę Pegasusa pytany był na środowej konferencji prasowej minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Zostało mu zadanie pytanie między innymi o to, "dlaczego prokuratura nie zajmuje się sprawą inwigilowania Pegasusem". - Myślę, że problem Pegasusa podniósł w swych wypowiedziach pan (mec.) Roman Giertych. (...) Tak się zastanawiam, jaki jest tego powód. Może chodzi o konia, który ma skrzydła i lata - powiedział minister.
Jak wskazywał, "każde państwo demokratyczne ma nie tylko prawo, ale i obowiązek posiadać tego rodzaju systemy, jakkolwiek one by się nie nazywały, które gwarantują, że osoby, które mogą dopuszczać się przestępstwa, będą mogły być przez właściwe służby państwa poddane kontroli operacyjnej wtedy, gdy to zarządzi sąd, zgodnie z procedurami przewidzianymi przez polskie ustawodawstwo w tym zakresie".
Zdaniem Ziobry "to byłaby kompromitacja polskiego państwa, gdyby nie posiadało programów umożliwiających na zasadach określonych w prawie sięgać po narzędzia technologiczne, które umożliwiają uzyskiwanie legalnego podsłuchu". - To dobrze, że polskie państwo nie jest bezradne, to dobrze, że przestępcy nie mogą skakać z radości. (...) Ja w ogóle nie rozumiem tej burzy w szklance wody, o co tutaj chodzi - kontynuował.
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny zapewnił również, że - wedle jego wiedzy - "w żadnej sprawie w Polsce służby nie stosują technik operacyjnych wtedy, gdy nie zaszły przesłanki określone w ustawie i gdy nie zakończyła się ta procedura decyzją niezawisłego sądu".
Na pytanie, "kto jest pomysłodawcą wykorzystywania Pegasusa do inwigilowania przeciwników politycznych", Ziobro odparł: -Pana pytanie zawiera insynuację, bo pan stwierdza, że ktokolwiek ze służb podległych rządowi inwigilował przeciwników politycznych i że tego rodzaju działania o charakterze inwigilacji politycznej mają miejsce. - Stanowczo zaprzeczam tego rodzaju twierdzeniom - oświadczył minister.
- W Polsce służby działają tak, jak określa to prawo i każdy, niezależnie jaką pełni funkcję, jaki wykonuje zawód, (...) jeśli z ustaleń właściwych organów ścigania wynika, że może dopuszczać się przestępstwa - może być wobec takiej osoby stosowany środek w postaci podsłuchu telefonicznego czy też innej kontroli operacyjnej, które określa ustawa - tłumaczył. Ziobro przekonywał, że w Polsce "nie ma świętych krów".
Minister dodał również, że - wedle jego wiedzy - "technologie, które odpowiadają systemowi Pegasus, może są trochę mniej zaawansowane z uwagi na rozwój techniki, którymi dysponuje współczesna cywilizacja, (...) były również zakupywane w okresie rządów PO dla służb".
Na pytanie, dlaczego ukrywano fakt finansowania zakupu Pegasusa dla CBA z Funduszu Sprawiedliwości, obecny na konferencji minister w KPRM Michał Wójcik odparł, że "nic nie było ukrywane". - Jeśli pan sięgnie sobie do stenogramów komisji finansów publicznych sprzed czterech lat, to przecież to było już omawiane - powiedział, dodając, że "finansowanie było przejrzyste, jasne dla wszystkich".
Ziobro: środki zostały przekazane na podstawie ustawy o CBA
- Zostały przekazane środki, dlatego że taki jest cel Funduszu Sprawiedliwości, jeden z celów, chodzi o zapobieganie, wykrywanie przestępczości. Te środki zostały przekazane. Dlaczego? Bo jest ustawa o CBA, artykuł 2, który mówi o zadaniach CBA. Tam jest odpowiedź, dlaczego te środki mogły być przekazane - oświadczył.
- A na jakiej podstawie? Artykuł 43 Kodeksu karnego wykonawczego (mówiącego o Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej - red.). Tam jest podstawa prawna i my to wielokrotnie tłumaczyliśmy - dodał.
Ziobro stwierdził, że trudno o lepsze formy przeciwdziałania, wykrycia i uniemożliwienia prowadzenia działalności przestępczej, niż wtedy, gdy służby dysponują najnowocześniejszymi na świecie narzędziami technologicznymi. - Pozwalającymi dotrzeć do informacji, uniemożliwić popełnianie przestępstw - mówił. - Te środki technologiczne służą też temu, aby zapobiegać korupcji na przykłąd w polityce; jeżeli politycy dopuszczają się korupcji - zaznaczył Ziobro.
Giertych: wszyscy moi klienci zostali pokrzywdzeni
W środę w Sejmie odbyło się posiedzenie Zespołu Parlamentarnego ds. Naprawy Rzeczypospolitej dotyczące inwigilacji Pegasusem.
Gośćmi posiedzenia zespołu byli też mecenas Roman Giertych oraz senator KO Krzysztof Brejza i jego żona Dorota Brejza, która jest jednocześnie jego pełnomocnikiem.
Giertych poinformował posłów, że kanadyjska firma Citizten Lab może sprawdzać wykorzystanie Pegasusa wobec konkretnych osób, nawet bez konieczności dostarczania jej fizycznie telefonu. Przyznał jednak, że trzeba mieć ten sam telefon, który był zainfekowany lub dane z niego. Przyznał, że Pegasus może bowiem zepsuć telefon. W jego przypadku telefon został właśnie zepsuty, a tuż przed zepsuciem w charakterystyczny sposób migał - relacjonował. Na szczęście jednak dzień wcześniej mecenas zapisał dane z telefonu i właśnie tam wykryto zastosowanie Pegasusa.
Dodał też, że żadna zgoda sądu na podsłuch nie może dotyczyć rozmów adwokata z klientem. - Jeśli ktoś wyraża na to zgodę, to popełnia przestępstwo, czy to robi sędzia, czy prokurator - powiedział Giertych. Jego zdaniem również "to, jak głęboko może inwigilować Pegasus, wykracza poza to, co jest dozwolone ustawą o CBA".
Adwokat podkreślał, że w związku z jego inwigilacją pokrzywdzeni zostali także jego klienci. - Na pewno moi klienci zostali pokrzywdzeni, wszyscy, dlatego że na moim telefonie były zbierane informacje, a każdy ma dostęp do maili zbiorowych prywatnych, SMS-ów - powiedział.
Zapytany, jaki jego zdaniem był powód inwigilacji, odparł: - Może odpowiedzią będzie liczba spraw o politycznej właściwości, które wówczas prowadziłem. Reprezentowałem Donalda Tuska na komisji VAT-owskiej, reprezentowałem pana Geralda Birgfellnera w jego sprawie przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu odnośnie "dwóch wież", to była jedna z kluczowych spraw dla PiS-u.
Brejza: to był permanentny monitoring naszego życia
Głos podczas posiedzenia zespołu zabrał także Brejza.
Mówił, ż jego sprawa "dotyczy strony permanentnego, sześciomiesięcznego monitoringu naszego życia, podsłuchiwania wideo, audio (...)". - Wystarczy spojrzeć na kalendarz, to kończy się wraz z wyborami (parlamentarnymi - red.). Czyli jest czysta motywacja ludzi PiS, by słuchać w kampanii wyborczej również członków sztabu (KO - red.) - dodał.
Jak mówił dalej, "drugi element tej kampanii" to była "kampania oczerniająca" przed wyborami. - W tym znaczeniu wybory nie były uczciwe, a zaatakowany został nie tylko sztab KO, ale oszukani zostali Polacy - powiedział.
Bondaryk: użycie Pegasusa przez służby państwowe odbyło się za zgodą rządu
Gościem posiedzenia był Łukasz Jachowicz z Instytut Informatyki Śledczej, który odpowiadał na pytania posłów, dotyczące technicznej strony wykorzystywania systemu Pegasus.
Przez Sławomira Neumanna i Macieja Laska (KO) był między innymi pytany, czy Pegasus umożliwia nie tylko dokładną inwigilację danych z telefonu, ale czy daje możliwość wprowadzania do telefonu informacji i danych, których wcześniej w nim nie było.
Jachowicz przyznał, że nie potrafi odpowiedzieć, czy Pegasus oferuje taką możliwość, bo trzeba by mieć dostęp do "konsoli tego systemu". Zapewnił jednocześnie, że jego Instytut chętnie pomoże tym, którzy czują się zaniepokojeni, że ich telefon mógł być zainfekowany. Jest w stanie to wykazać, warunkiem jest jednak fizyczne dostarczenie telefonu.
Przyznał zarazem, że jego firma jeszcze nie wykryła śladów Pegasusa na żadnym telefonie używanym w Polsce, ale wykryła ślady innych podobnych oprogramowań.
Gościem posiedzenia zespołu był też były szef ABW (w latach 2008-13) Krzysztof Bondaryk. Przypomniał, że przez pierwsze 25 lat wolnej Polski kontrola korespondencji i telefonów regulowana była ustawami policyjnymi. W 2016 roku Sejm dokonał rozszerzenia możliwości kontroli operacyjnej o nośniki informatyczne.
Według Bondaryka użycie Pegasusa przez służby państwowe odbyło się za zgodą rządu. W jego ocenie Pegasus został bowiem kupiony podczas spotkania premier Beaty Szydło z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu w 2017 roku. Kupiony został za pomocą spółki autoryzowanej przez służbę specjalną CBA, a wykorzystywany był dokładnie przez cztery lata - od listopada 2017 do listopada 2021 roku - relacjonował Bondaryk.
Za pomocą tego systemu, mówił były szef ABW, w sposób niezauważalny może sprawdzić wszystko, jeśli chodzi o zawartość telefonu - także całe archiwum wsteczne. Możliwe jest też uzyskanie wiedzy na temat haseł dostępowych z telefonu - haseł do Twittera, poczty elektronicznej czy kont bankowych. - Pegasus oferuje również dostęp do danych skasowanych przez użytkownika telefonu - mówił Bondaryk. Jego zdaniem w ciągu tych czterech lat wykorzystanie Pegasusa mogło dotyczyć kilkuset osób.
Pytany przez posła Arkadiusza Myrchę (KO), czy użycie Pegasusa zostawia ślady, Bondaryk przyznał, że w dyspozycji sądu czy prokuratury są rejestry kontroli operacyjnej. Natomiast trudno powiedzieć, czy istnieje rejestr użycia Pegasusa, bo dla sądu to jest środek techniczny. "Nie jest istotne, czy podsłuchamy kogoś Pegasusem, czy wynajmiemy hakera" - powiedział. Oczywiście ślad wykorzystania Pegasusa istnieje w służbie, która go używała. Natomiast wykorzystanie Pegasusa można też sprawdzić komercyjnie - jak się zapłaci, można się dowiedzieć kto, kiedy i do jakiego celu używał.
Pytany o argumenty przedstawicieli rządu, że na każde wykorzystanie metod kontroli operacyjnej była zgoda sądu, Bondaryk przyznał, że taką zgodę można wyłudzić, gdy odpowiednio spreparuje się uzasadnienie wniosku. Zdaniem byłego szefa ABW operator, który ma dostęp do Pegasusa, może jednak dokonywać penetracji telefonu czy ipada kogoś, wobec kogo nie ma wniosku sądowego.
Przyznał zarazem, że nie jest też tak, że Pegasusem ktoś w służbach dowolnie rozporządza - jest to bardzo limitowane i każde wykorzystanie odbywa się za zgodą szefostwa służby.
Lasek pytał, czy jest możliwe zgodne z prawem sięganie do danych sprzed uzyskania ewentualnej zgody na kontrolę operacyjną. - W moim przekonaniu nie, ale jak interpretują prawo obecnie rządzący, nie wiem - odpowiedział Bondaryk.
Był szef ABW przyznał, że kiedy stał na czele Agencji, był przeciwnikiem kupowania systemów, do których dostęp mogą mieć rządy innych państw, tak jak w przypadku Pegasusa. Przyznał, że nie ma wiedzy, czy np. sprawa zakupu Pegasusa była analizowana pod względem kontrwywiadowczym i czy ABW w ogóle wiedziała o tym, że CBA to kupuje.
Neumann: państwo walczy z opozycją jak z terrorystami
- Państwo walczy z opozycją jak z terrorystami, tak traktuje opozycję. Mamy duże wątpliwości co do legalności działania tej broni - podsumował posiedzenie Sławomir Neumann.
- Nie mam żadnych wątpliwości, że czas rozliczenia nadejdzie - dodała z kolei szefowa zespołu Joanna Kluzik-Rostkowska. Zaapelowała jednocześnie, by korzystać z możliwości i sprawdzać, czy miało się zainfekowany telefon.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24