Wiem, gdzie jest Pcim. Nawet kilka razy w nim byłem, chociaż przyznaję, tylko wpadałem przejazdem, po drodze do Zakopanego. Ale jednak byłem w Pcimiu. Od Pcimia lepiej zapamiętałem Stróżę, bo w Stróży była restauracja, w której wypadało się zatrzymać.
Bywalcy "Złotego Lina" w Serocku nad Zalewem Zegrzyńskim albo zakopiańskiego "Kmicica" wiedzą o czym mówię, kiedy używam słowa "wypadało".
W tamtych zamierzchłych czasach nikomu nie przyszło do głowy, że sława Pcimia i Stróży rozniesie się na całą Polskę, razem z imieniem Daniela Obajtka. Ludzie przypomnieli sobie dawno zapomniane kawały o Pcimiu. Przypomnieli sobie, że Pcim to dziura zabita deskami, zadupie i obciach. A wszystko przez Obajtka. Osobiście nie jestem wcale takiego złego zdania o Pcimiu. Z obecnej Zakopianki obstawionej ekranami Pcimia nie widać, a szkoda. Gdyby nie Obajtek, Pcim mógłby służyć za symbol sukcesu, udane dziecko małżeństwa Polski z Unią Europejską.
Zupełnie jak sam prezes Obajtek, nawet zanim zasłynął jako kandydat na premiera. O Pcimiu łatwo napisać entuzjastyczny reportaż, jak to transformacja i unijne pieniądze uczyniły z małopolskiej dziury schludne miasteczko, pięknie położone wśród łagodnych wzgórz, tuż przy nowoczesnej autostradzie.
To samo z Obajtkiem. Z łatwością dałoby się z niego zrobić, zależnie od epoki, wzór awansu społecznego – syn malarza pokojowego i rencistki – albo wszystkiego, co najgorsze przyniosły rządy PiS. Zachłanność, kumoterstwo, populizm.
A przecież w Polsce był niejeden Pcim. Był Kłaj, był Garwolin. Każde większe miasto miało swój Pcim. Kariery Pcimia i Obajtka nie są anomalią. Towarzyszą gwałtownej zmianie cywilizacyjnej, są wręcz symbolem awansu, jaki dokonał się w Polsce w ostatnich dziesięcioleciach. Nie mam złudzeń co do natury wyczynów Obajtka.
W "Polityce" przeczytałem "Pcim – Polska Sycylia". Domyśliłem się, że nie chodzi o klimat, tylko o sitwy rządzące miastem niczym sycylijska mafia Palermo. Ale przecież Pcim wcale nie jest Polską – Sycylią. Pcim jest po prostu Polską. Pcim nie rożni się od Mławy, Garwolina, Mińska Mazowieckiego. Nie należy mieć złudzeń - Polska jest Pcimiem i odwrotnie, Pcim jest Polską, a Obajtek nie jest wysłannikiem Opatrzności, jak go opisuje Jarosław Kaczyński, ale współczesnym Polakiem z krwi i kości. Oszlifowanym przez transformację i speców od PR (o spustoszeniach, jakie ta branża sieje w naszym życiu, jeszcze kiedyś napiszę), nawet modnie nieogolonym. Jest po prostu dzieckiem epoki, produktem swoich czasów. Epoki, w której tylko frajer się nie dorabia, nie jeździ dobrym samochodem, nie buduje domu najlepiej z basenem, nie jeździ zimą na narty do Włoch, a latem na jakieś wyspy, które nawet nie wiem jak się nazywają, bo nigdy tam nie byłem.
W jakim stopniu czasy decydują o ludzkich postawach, zastanawiałem się czytając teksty przypominające rocznicę rozstrzelania Łukasza Cieplińskiego, szefa IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Następna V Komenda WiN-u była kreacją Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i składała się z agentów albo ludzi oszukanych przez bezpiekę, konspiratorów szukających wyjścia z beznadziejnej sytuacji politycznej. Jak by potoczyły się ich losy, gdyby w powojennej grze o wschodnią Europę Churchill miał silniejsze karty niż Stalin, gdyby z konspiratorów zamienili się w polityków, w demokratycznym państwie? Nie znamy odpowiedzi na takie pytanie, ale można, bez obawy popełnienia pomyłki, założyć, że niejeden z bohaterów czasów wojny, w normalnych czasach pokoju, objawiłby się jako szmata, polityczny intrygant i manipulator.
Albo na odwrót, wraz z upływem lat ówcześni nadzorcy, współautorzy monstrualnych intryg politycznych, takich jak operacja "Cezary", czyli zmontowanie fikcyjnej komendy WiN, stają się materiałem dla subtelnych analiz psychologicznych. Julia Brystygierowa jako zbłąkana intelektualistka, uwikłana w historię jest tu dobrym przykładem.
I można zrozumieć dlaczego Brystygierowa jest ciekawym tematem dla artystów. Trudniej jednak zrozumieć i przyjąć bez sprzeciwu opinię, że wobec takich nierozstrzygalnych komplikacji jedyne wyjście to nie wracać do przeszłości, zlikwidować IPN, bo karierę w tej instytucji robił Tomasz Greniuch. Według tej logiki należałoby zlikwidować Narodowy Bank Polski, aby żaden Glapiński nie dysponował posadami do podziału między znajomymi.
Miarą zaufania do państwa demokratycznego jest możliwość istnienia instytucji badających mroczne jego strony, a nie ich likwidowanie. Chyba że uznamy, że lepiej je ukrywać. Ale to jest zastosowanie moralności Pani Dulskiej do polityki. Trudną prawdę lepiej ukryć, niż gorszyć nią naiwne audytorium. Wszystko zrozumieć znaczy wszystko przebaczyć – mówi powszechnie cytowana mądrość, przypisywana pani George Sand. Chodzi jednak o to, żeby zrozumieć, ale nie wybaczać. Zrozumieć zjawisko pod tytułem Daniel Obajtek to nie znaczy wybaczyć. Jemu i tym, którzy go wymyślili.
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24