Ministrowie obrony i infrastruktury nie przedłużyli czteroletniej kadencji szefowi Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Z komisji mają też odejść jej wiceszef i sekretarz, którzy badają incydent dotyczący startu prezydenckiego samolotu z Zielonej Góry - ustalił tvn24.pl. Te odejścia mogą utrudnić napisanie raportu. Szef resortu infrastruktury Andrzej Adamczyk nie wyjaśnił powodów tej decyzji. Nie wyznaczył też, choć minął już ponad tydzień, nowego szefa.
10 lipca tvn24.pl i "Gazeta Wyborcza" ujawniły, że 2 lipca samolot z prezydentem Andrzejem Dudą na pokładzie wystartował z lotniska pod Zieloną Górą po zakończeniu służby przez kontrolera lotów. 31 lipca - jak ujawniliśmy - badanie sprawy przejęła od LOT-u Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, która uznała zdarzenie za "poważny incydent".
Kto zdecydował
Według naszych informatorów, prace nad wstępnym raportem, który miał być gotowy na początku października, zostały zakłócone przez niespodziewaną decyzję ministrów obrony i infrastruktury dotyczącą przewodniczącego komisji Andrzeja Lewandowskiego, któremu 22 września skończyła się czteroletnia kadencja jako członka PKBWL. Niespodziewaną, bo Lewandowski liczył na jej przedłużenie.
W rozmowie z tvn24.pl były już szef komisji mówi, że o swoim odwołaniu dowiedział się nieoficjalnie od przedstawiciela departamentu kadr w resorcie obrony. Lewandowski jest bowiem zawodowym żołnierzem.
- Z Ministerstwa Infrastruktury nie otrzymałem do tej pory żadnego pisma. Kto zdecydował i na podstawie jakich kryteriów, nie wiem. Z przyzwoitości odwołanie powinien mi wręczyć minister Adamczyk. MON potraktowało mnie znacznie lepiej - ocenia były szef PKBWL.
Sześciu członków odchodzi
17 września szef PKBWL złożył do Andrzeja Adamczyka wniosek o powołanie na kolejną kadencję sześciu członków komisji, którym w tym roku kończy się czteroletnia kadencja.
W dokumencie, do którego dotarliśmy, Lewandowski zaznacza, że wiceszefowi komisji Andrzejowi Pussakowi i jej sekretarzowi Piotrowi Richterowi kadencja się kończy już w najbliższy wtorek - 6 października.
Według naszych informacji, Pussak i Richter odgrywali kluczową rolę przy wyjaśnianiu incydentu z udziałem prezydenckiego samolotu pod Zieloną Górą. Pierwszy jest szefem zespołu badającego sprawę i - jak czytamy w piśmie - "jedynym wyszkolonym członkiem komisji, który posiada doświadczenie na samolotach linowych". Był pilotem Boeinga 737.
Drugi - również brał udział w badaniu zdarzenia z lotniska w Babimoście i zaznaczył w dokumentach, że doszło do naruszenia prawa lotniczego przez LOT, bo przewoźnik zgłosił incydent z 2 lipca dopiero 9 lipca, o czym również informowaliśmy na tvn24.pl. Według prawa powinien to zrobić niezwłocznie, ale nie później niż 72 godziny od zdarzenia.
Zdaniem naszych rozmówców, odpowiedź od szefa resortu infrastruktury na wniosek z 17 września do tej pory nie nadeszła.
"Ważny interes społeczny"
18 września minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podjął decyzję o odwołaniu Lewandowskiego, który jest żołnierzem w służbie czynnej, ze stanowiska w Ministerstwie Infrastruktury. W uzasadnieniu decyzji nr 7328 szef MON pisze, że decyzję podjął "z uwagi na uzasadnione potrzeby Sił Zbrojnych". Decyzji nadał "rygor natychmiastowej wykonalności" ze względu na "ważny interes społeczny".
Zapytaliśmy służby prasowe MON, co w tym wypadku oznaczał "ważny interes społeczny" i na czym polegają "uzasadnione potrzeby Sił Zbrojnych” wobec Lewandowskiego. Do czasu publikacji tekstu odpowiedź nie nadeszła.
Pytania chcieliśmy też zadać Mariuszowi Błaszczakowi, który jednak nie odbierał telefonu.
Odejście szefa PKBWL pełniącej kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa ruchu lotniczego przeszło dotąd bez echa, a on sam 22 września (w dniu, w którym kończyła się mu kadencja) został zaproszony na spotkanie z wiceministrem infrastruktury Marcinem Horałą.
- Minister umówił spotkanie na godzinę 14 w dniu, gdy kończyła się kadencja. To dziecinada. Nie poszedłem na nie, bo już wiedziałem o odwołaniu. Z Horałą rozmawiałem dwa razy w życiu i te rozmowy nic nie wniosły. Nie interesował się pracą komisji - mówi nam Lewandowski.
23 września do sekretariatów w poszczególnych departamentach Ministerstwa Infrastruktury przyszedł lakoniczny mail z biura dyrektora generalnego resortu zatytułowany "komunikat personalny" z informacją, że od 23 września "Andrzej Lewandowski zaprzestał pełnić funkcję Przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych".
Na stronie komisji w zakładce z informacjami o jej członkach zamiast nazwiska przewodniczącego pojawiło się zdanie "brak danych w związku z niewyznaczeniem".
Adamczyk: decyzja nie zapadła
Andrzej Adamczyk wyjaśnił w rozmowie z tvn24.pl, że to on jako pierwszy podjął decyzję, że nie przedłuży kadencji Lewandowskiemu. Pytany o powód decyzji odpowiedział, że komisja będzie miała nowego przewodniczącego, który "będzie powołany w najbliższym czasie".
- W tym roku mija kadencja sześciu członkom komisji [obecnie ma 17 członków - red.]. Wśród tych sześciu jest zastępca przewodniczącego i sekretarz, ale jest jeszcze jeden zastępca przewodniczącego. Ciągłość pracy komisji jest zachowana i komisja będzie wypełniała swoje obowiązki - zapewnił minister w rozmowie z tvn24.pl.
Dopytany o decyzję wobec innych członków komisji, którym kadencja mija we wtorek, odpowiedział: - Na dzień dzisiejszy decyzja o przedłużeniu [na kolejną kadencję - red.] nie zapadła.
Chcieliśmy zapytać też o to, jaki wpływ te decyzje mogą mieć na badanie okoliczności prezydenckiego lotu z Babimostu pod Zieloną Górą na początku lipca. Minister nie miał jednak więcej czasu na rozmowę.
Jedyny specjalista
Według opinii naszych rozmówców odejście 6 października Pussaka i Richtera utrudni wyjaśnianie sprawy.
- Prace nad raportem będą trwały przez cały weekend, ale do wyjaśnienia jest jeszcze tyle okoliczności, że szansa na skończenie dokumentu przed środą jest niewielka - ocenia jedno z naszych źródeł.
Podobnego zdania jest Andrzej Lewandowski, który podkreśla, że przy ocenie okoliczności startu należącej do PLL LOT maszyny zwłaszcza Richter miał odegrać dużą rolę.
- Jest jedynym specjalistą, który latał na boeingu i zna procedury w praktyce. Ściągnięcie do komisji innej osoby, z doświadczeniem na dużych samolotach jest mało prawdopodobne, bo zarobki w niej są bardzo niskie - zaznacza były szef PKBWL.
- Każdy z członków ma po kilkanaście-kilkadziesiąt zdarzeń. Badanie spraw trzeba będzie zacząć od nowa. Rozbicie komisji się zemści. Lotnictwo jest bardzo czułe na takie zmiany - wtóruje mu jeden z członków komisji pragnący zachować anonimowość.
"Straty są wymierne"
W opinii naszych rozmówców decyzje ministra to próba podporządkowania ministerstwu komisji, która powinna być niezależna, zaś zmiany w jej składzie odbiją się na poziomie bezpieczeństwa w lotnictwie.
Wpływ ministra na skład komisji - jak przypominają - umożliwiła przyjęta w 2016 roku nowelizacja prawa lotniczego, której projekt został zgłoszony przez posłów PiS i umożliwił pozbawienie fotela ówczesnego szefa PKBWL, nielubianego przez polityków tej partii Macieja Laska. Lewandowskiego, jako jego następcę, wskazał ówczesny szef MON Antoni Macierewicz.
Według zapisów prawa lotniczego sprzed noweli, członkowie komisji byli powoływani bezterminowo i mogli zostać odwołani z określonych w ustawie przypadkach, a kadencyjna była jedynie funkcja przewodniczącego komisji.
Członek komisji: - To był trudny okres, bo komisję trzeba było budować od nowa. Zaczęliśmy szkolić jej członków, co trwało długo. Teraz to wszystko się rozwali.
Maciej Lasek podkreślił w rozmowie z tvn24.pl, że rozwiązanie użyte do jego usunięcia z komisji i wprowadzenia do niej Lewandowskiego zostało teraz użyte przeciwko nominatowi Macierewicza.
- Przestrzegaliśmy, że wprowadzane zapisy nie są dobre. Przez ich przyjęcie dwie trzecie doświadczonych członków komisji odeszło. Każdy z nich ma dobrą pracę i zarabia lepiej niż w komisji. W ten sposób pozbyli się ludzi, którzy prowadzili badania wiele lat - tłumaczy Lasek, dziś poseł Koalicji Obywatelskiej.
I dodaje: - Poprzednie rozwiązanie prawne zapewniało niezależność członkom komisji. Zamiast niej jest teraz kryzys.
Laskowi wtóruje Lewandowski, który go zastąpił: - Stworzenie nowego zespołu w komisji potrwa lata. Straty są wymierne. Ta destrukcja będzie miała wpływ na bezpieczeństwo.
Źródło: tvn24.pl