Błąd lekarski, czy zbieg okoliczności? Lekarka, która przyjechała na wezwanie do pewnej staruszki, stwierdziła, że 84-letnia kobieta nie żyje. Jednak, gdy zabrano zmarłą do kostnicy, ku wielkiemu zdziwieniu pracowników staruszka ożyła. Została zabrana do szpitala. Informację o "zmarłej" dostaliśmy na platformę Kontakt TVN24.
W piątek przed południem do domu w Jabłonowie koło Zwolenia (woj. mazowieckie) przyjechała lekarka, która stwierdziła zgon starszej pani. Pogodzona z tragedią rodzina z aktem zgonu załatwiała już formalności w urzędzie stanu cywilnego, kupowała żałobna odzież dla zmarłej i zamówiła pogrzeb.
O 14.15 pracownicy domu pogrzebowego przyjechali do Jabłonowa. Jak opowiada właściciel zakładu Adam Galbarczyk, ciało kobiety rzeczywiście wyglądało na martwe. - Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że kobieta wyglądała na nieżywą - mówi Galbarczyk.
Ożyła?
Kiedy pracownicy firmy wkładali worek ze zwłokami do samochodu, wydało się im, że coś się poruszyło. Uznali jednak, że to podmuch wiatru. Kiedy jednak dojechali do kostnicy w Zwoleniu i otworzyli worek, okazało się, że... kobieta żyje. - To było coś, co nas na paręnaście sekund zamurowało - opowiada Galbarczyk.
Właściciel firmy natychmiast zatelefonował do szpitala, do którego następnie przewieziono kobietę. - W tym zawodzie pracuje już dwadzieścia lat, ale jeszcze nigdy nie doświadczyłem podobnej historii - mówi właściciel zakładu pogrzebowego.
3 lata za kratami?
Sprawą zajęła się policja. Cezary Lenartowicz z policji w Zwoleniu powiedział, że "są prowadzone czynności dochodzeniowe w trybie pilnym". - Sprawa dotyczy narażenia na bezpośrednie zagrożenie utraty zdrowia i życia - przyznał policjant. Dodał, że grozi za to wyrok pozbawienia wolności na trzy lata. Nie chciał jednak odpowiedzieć, kto ewentualnie miałby podlegać odpowiedzialności karnej.
Sprawy nie rozstrzyga także dyrektor miejscowego ZOZ Krzysztof Jarosz. - Poczekajmy na wynik śledztwa. To bardzo skomplikowana sprawa - mówi dyr. Jarosz.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24