Trzy lata temu sąd w Belgii nie zgodził się na wykonanie Europejskiego Nakazu Aresztowania wobec Dawida Manzheleya, organizatora słynnej orgii z udziałem węgierskiego europosła Jozsefa Szajera. Nasze nieoficjalne informacje z piątku potwierdził Sąd Okręgowy w Krakowie.
Krakowski sąd, który wystosował Europejski Nakaz Aresztowania, potwierdził nasze piątkowe nieoficjalne informacje, że Belgowie odmówili wykonania nakazu.
- W dniu 22 czerwca 2017 wyrokiem Izby Oskarżeń Sądu Apelacyjnego w Brukseli odmówiono wykonania ENA na podstawie artykułu 4.5 belgijskiej ustawy - poinformowała sędzia Beata Górszczyk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krakowie.
"Korzystają przestępcy"
Według naszego rozmówcy z małopolskiej policji belgijski sąd odmówił wydania poszukiwanego ze względu na fakt, że "wykonanie ENA może zagrozić podstawowym prawom osoby, której dotyczy nakaz".
- Coraz częściej spotykamy się z takimi odmowami. Chodzi po prostu o stan praworządności w Polsce, który kwestionują sądy w całej Europie. Niestety, korzystają na tym przestępcy - mówi oficer.
Nie wiemy, co konkretnie zaważyło na decyzji belgijskiego sądu. Obecnie wątpliwości europejskich sądów dotyczą najczęściej kwestii związanych z reformą sądownictwa w Polsce, m.in. sposobem wybierania sędziów przez nową, wyłonioną przez polityków Krajową Radę Sądownictwa. Choć zmiany w sądownictwie zaczęły się już w 2016 roku, to te kluczowe przeprowadzono w roku 2018.
Fałszywy prawnik
Jak już informowaliśmy, policjanci z Małopolski wyśledzili Dawida Manzheleya kilka lat temu w Brukseli. Poszukiwali go, gdyż od 2008 roku ciążył na nim wyrok roku i dwóch miesięcy więzienia za oszustwa. Jego ofiarą padł m.in. mężczyzna, który zapłacił mu 2,5 tysiąca złotych za usługę prawniczą.
- Podawał się wtedy za prawnika, wykształconego w Izraelu. Usługi nie wykonał, nie był także żadnym prawnikiem. O ile pamiętam, to jego ofiara miała poważne problemy, gdyż wierząc, że korzysta z pomocy zawodowego prawnika, straciła terminy procesowe w ważnej dla niego sprawie - mówi nasz rozmówca.
Według tego samego źródła Dawid Manzheley tuż przed wyrokiem uciekł przez Rosję do Izraela i dopiero następnie osiadł w stolicy Belgii. Tam namierzyli go policjanci i na podstawie ich ustaleń sąd w Krakowie wydał Europejski Nakaz Aresztowania mężczyzny, który następnie nie został uwzględniony przez belgijski sąd.
Sam Dawid Manzheley w wywiadzie dla węgierskiego portalu 444.hu zaprzeczył, by był poszukiwanym przez małopolską policję mężczyzną. W rozmowie z Onetem twierdził, że w ostatnich latach był w Polsce tylko dwukrotnie - w 2011 i 2013 roku - w Konstancinie, gdzie odwiedzał znajomych.
Zmienił nazwisko
Jednak dziennikarze "Faktu" dotarli do bliskich poszukiwanego mężczyzny. Twierdzą oni, że ich krewny oraz organizator seksparty to ta sama osoba. Mówią o nim "oszust" i dodają, że oryginalnie nazywał się Przemysław P., a nazwisko zmienił, dopiero gdy miał problemy z prawem.
Jego bliscy - wywodzący się z Wadowic - skarżyli się również, że mężczyzna od lat zasypuje ich pozwami, w których domaga się milionów złotych.
Według Dawida Manzheleya informacje są nieprawdziwe, stanowią zemstę na nim, gdyż na organizowanych przez niego orgiach "jeden z prawicowych liderów polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości jest również stałym gościem".
To oświadczenie krytycznie ocenił wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. - Rzucić takie słowa łatwo, a dowodów żadnych - powiedział pytany przez dziennikarzy.
Ucieczka po rynnie
O sprawie seksparty w Brukseli od ponad tygodnia informują media w Europie i poza nią. W piątek 27 listopada w spotkaniu wzięło udział 25 osób, wśród których znalazł się między innymi węgierski eurodeputowany Jozsef Szajer. Ten bliski współpracownik premiera Węgier Viktora Orbana, który był współautorem konserwatywnych zmian w węgierskiej konstytucji, został zatrzymany przez belgijskich policjantów, gdy próbował uciekać z po rynnie. Policja interweniowała, ponieważ spotkanie łamało obowiązujące w Belgii obostrzenia przeciwepidemiczne.
Źródło: tvn24.pl