Porażający brak odpowiedzialności, infrastrukturalna klęska, wpadka rządu, która zostanie wykorzystana przeciwko Polsce w budżetowych negocjacjach - w taki sposób, w programie "Kawa na ławę", opozycja komentowała wstrzymanie przez Komisję Europejską pieniędzy na polskie drogi. - Opozycja tłucze w rządzących, jak w bęben, bo jest okazja, żeby tłuc i pokazywać, że rząd jest nieudolny - posumował Jarosław Kalinowski z PSL.
Jacek Kurski z Solidarnej Polski stwierdził, że przerażający jest dobry humor premiera Donalda Tuska, szefa MSZ Radosława Sikorskiego i unijnego komisarza Janusza Lewanowskiego po tym, jak Komisja Europejska wstrzymała pieniądze na budowę i modernizację trzech polskich dróg.
- Wyjaśnienia są mętne, chwiejne i niespójne, a poza tym czeka nas wielka walka o domknięcie budżetu na 2014-2020 i ta wpadka polskiego rządu może być wykorzystana przeciwko nam - powiedział Kurski.
- PO, która po rządach PiS-u rozciągnęła budowę dróg z 3 tys. km do 4 tys. km, a zrealizowała kilkaset, odpowiada za historyczną kompromitację tej wielkiej, cywilizacyjnej szansy - dodał, podkreślając, że Solidarna Polska liczy, że w tej sytuacji inne partie poprą wniosek o odwołanie ministra transportu Sławomira Nowaka.
Zdaniem Kurskiego, można było wcześniej przewidzieć zmowę cenową, w sprawie której prokuratura oskarżyła 11 osób, w efekcie czego KE wstrzymała dotacje.
- Już afera z firmą Covec mówiła jasno, że Covec padł nie tylko przez to, że przeszacował koszty, ale też dlatego, że była zmowa firm krajowych, która uniemożliwiała realizację projektu - stwierdził Kurski.
W jego opinii, wbrew zapowiedziom PO nie dokonała wielkiego skoku cywilizacyjnego dzięki środkom z UE. - Zmarnowane zostały pieniądze na autostrady i kolej - ocenił Kurski. - Rząd szkodzi podstawowym interesom Polski - dodał.
Zarzuty Kurskiego odpierał Krzysztof Kwiatkowski z PO, przypominając, że KE 190 razy decydowała o wstrzymaniu dotacji dla państw członkowskich, w tym tylko dwukrotnie w przypadku Polski.
- Najchętniej chcielibyśmy, aby takich przypadków w ogóle nie było, ale jeśli mówić o przykładzie Polski, to inne kraje nam zazdroszczą sytuacji, w której nieprawidłowości są tak mało liczne - powiedział Kwiatkowski.
"Opozycja tłucze w rządzących"
Leszek Miller z SLD przekonywał z kolei, że Komisja Europejska miała prawo interweniować.
- I wyjaśnijmy sobie, że nie chodzi o żadne zamrażanie środków, tylko ich transfer został wstrzymany - powiedział szef Sojuszu.
Jego zdaniem, nie ma sensu przywiązywać wagi do opinii jednej brytyjskiej gazety ("Daily Mail" twierdzi, że wstrzymanie dotacji zaszkodzi nam w budżetowych negocjacjach), która nie jest stanowiskiem rządu, jak i też opinii ministra Sikorskiego, który z porażki chce zrobić sukces.
- Najpierw polscy ministrowie udawali, że nie wiedzą, o co chodzi, karmili nas spiskową teorią, że ma to związek z dyskusją budżetową, potem pojechali do Brukseli, żeby się dowiedzieć o co chodzi, ale po wizycie w Brukseli nic się nie zmieniło, środki nadal nie są przekazywane - powiedział Miller.
W jego opinii, stanie się to dopiero, kiedy KE uzna, że wady dotyczące polskiego systemu przetargów zostały usunięte i na tym teraz powinien się skupić rząd.
- Apeluję, aby po raz kolejny spokojnie do obowiązującej ustawy o zamówieniach publicznych, Sojusz już dawno złożył swoje propozycje, i żebyśmy popracowali, zmieniając tę ustawę - dodał Miller.
Jarosław Kalinowski z PSL uważa, że nie ma się co dziwić, że w związku z wstrzymaniem przez KE dotacji, opozycja "tłucze w rządzących, jak w bęben, bo jest okazja, żeby tłuc i pokazywać, że rząd jest nieudolny".
Tymczasem, jak stwierdził, Polska jeśli chodzi o przyznawanie unijnych dotacji wygląda dobrze na tle innych krajów. - To nasze służby wykryły ten przekręt i to jest najważniejsze, bo gdyby służby kontrolne Komisji Europejskiej wychwyciły tę sprawę, to mielibyśmy rzeczywiście wielki problem - ocenił Kalinowski.
"Porażający brak odpowiedzialności"
Zbigniew Girzyński z PiS, zarzucił PO, że miała ogromne pieniądze wynegocjowane w Brukseli na drogi jeszcze przez rząd PiS i ich nie wykorzystała.
- Autostrada z północy na południe urywa się pod Toruniem, a obwodnica Łodzi nie wiadomo, kiedy będzie budowana, to jest obraz infrastrukturalnej klęski tego rządu - stwierdził.
W jego opinii, dziwne jest to, że budowa dróg w nizinnej Polsce kosztuje więcej niż budowa dróg w Alpach.
Wtórował mu Artur Dębski z Ruchu Palikota. - Brak odpowiedzialności koalicjantów nie jest już śmieszny, ale przerażający - ocenił. Przejawia się to choćby, jak stwierdził, w doborze kard w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, którą kierują osoby bez odpowiednich kompetencji.
Jego zdaniem, m.in. dlatego, kłopoty z wykonawcami dróg dopiero się zaczynają, i na odcinkach, na które cofnięto dotacje się nie skończy.
- Na odcinek od Brzezin do Kowala, firma irlandzka zaproponowała negocjację ceny o 100 mln zł, oczywiście pan Witecki (p.o dyrektora GDDKiA - red.) na to nie przystał, wypowiedział umowę, a następnie wydał 100 mln zł na zabezpieczenie placu budowy. Z takimi ludzi z waszego rozdania mamy do czynienia - zarzucił PO Dębski.
Wstrzymane dotacje
Komisja Europejska w grudniu zdecydowała o wstrzymaniu wypłaty 3,5 mld zł funduszy UE na projekty drogowe zarządzane przez GDDKiA w ramach programu Infrastruktura i Środowisko oraz Rozwój Polski Wschodniej. Powód? Wykryte przez stronę polską nieprawidłowości przy przetargach na kilka odcinków dróg.
Chodzi o rozbudowę drogi ekspresowej na odcinku Jeżewo-Białystok, przystosowanie do parametrów drogi ekspresowej drogi krajowej nr 8 na odcinku Piotrków Trybunalski-Rawa Mazowiecka oraz o budowę autostrady A4 Radymno-Korczowa.
Środki mają zostać odblokowane po wyjaśnieniu sprawy.
Autor: MAC//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24