- W polityce siedem lat wyczerpuje definicję słowa "nigdy" - wyznał "Gazecie Wyborczej" Andrzej Olechowski, który zapowiadał kiedyś, że już nigdy nie będzie kandydował na jakikolwiek urząd. O polityku stało się głośno, kiedy wczoraj zdecydował się opuścić założoną przez siebie Platformę Obywatelską i wesprzeć reaktywowane przez Pawła Piskorskiego Stronnictwo Demokratyczne.
Po przegranych wyborach na prezydenta Warszawy w 2002 roku (a wcześniej porażce w wyborach na prezydenta RP), Andrzej Olechowski zadeklarował, że już nigdy nie będzie kandydował w żadnych wyborach. Dziś wycofuje się z tej zapowiedzi i nie wyklucza, że będzie startował w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
Pytany o najnowszą inicjatywę Pawła Piskorskiego, Olechowski ocenia, że "wygląda obiecująco". - Wkrótce spotkam się z Pawłem Piskorskim. Mam nadzieję, że SD będzie realizowało bliskie mi idee - dodaje były polityk PO.
"Zawsze będę się obawiał, że będę czyimś wehikułem"
- Już zawsze będę się obawiał, że będę czyimś wehikułem. Ale nie przeszkadza mi to dopóty, dopóki ludzie, którzy ze mną współpracują, mają program zbieżny z moim - mówi polityk, pytany o to, czy posłuży on za "wehikuł dla Stronnictwa Demokratycznego". Polityk deklaruje też, że jeśli będzie ubiegał się o urząd publiczny, to zrezygnuje z innej działalności (m.in. w radach nadzorczych). - Gdy krytykuję PO, nie chodzi mi o to, żeby zakazywać politykom działalności gospodarczej, lecz o to, że PO, jak wszystkie rządzące partie, wysyła ludzi do spółek skarbu państwa, kierując się ich kwalifikacjami partyjnymi, nie merytorycznymi - twierdzi Olechowski.
Polityk dodaje też, że "nie ma ochoty nikogo osłabiać", lecz "zasygnalizować wygaśnięcie modernizacyjnego ducha w Platformie".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24