Stan większości rzek w Polsce jest zły - ocenił prof. Paweł Rowiński, hydrolog, wiceprezes Polskiej Akademii Nauk. Jak dodał, ich jakość uległa jednak poprawie w ostatnich dwóch dekadach dzięki między innymi inwestycjom w oczyszczalnie ścieków.
Prof. Paweł Rowiński zapytany przez Polską Agencję Prasową o stan polskich rzek, przyznał, że jeśli chodzi o jakość wody, to "mają dramatyczne statystyki". Wskazał m.in. na dane z raportu GUS "Ochrona środowiska 2021".
"W latach 2014-2019 oceniono 4 585 jcwp (jednolita część wód powierzchniowych - przyp. red.) w ramach monitoringu diagnostycznego rzek, z czego najwięcej w dorzeczach Wisły i Odry. Znikoma liczba badanych jcwp, obejmujących wody rzeczne, w tym zbiorniki zaporowe, osiągnęła stan dobry – jedynie 50 jcwp, natomiast 4 535 jcwp miało stan zły" - czytamy we wspomnianym raporcie.
Hydrolog wyjaśnił, że nie oznacza to, że do żadnego z tych cieków wodnych nie można wejść bez uszczerbku na zdrowiu, bo do określenia ich stanu brane są różne parametry, nie tylko stan chemiczny czy fizyczny, ale też poziom bioróżnorodności.
- Określenie "zły stan" oznacza, że rzeka nie spełnia jednego z kilkudziesięciu parametrów. Na przykład z punktu widzenia toksykologicznego czy chemicznego jakość wody może być dobra, ale na ocenę wpływają też na przykład hydromorfologiczne warunki migracji ryb - sprecyzował.
Profesor Rowiński o nowych zagrożeniach dla rzek
Zapytany o to, czy stan rzek w Polsce poprawił się w ostatnim czasie, podkreślił, że do pozytywnej zmiany w ostatnich kilkunastu latach przyczyniły się inwestycje w oczyszczalnie ścieków, spora część dzięki środkom z Unii Europejskiej. Dzięki temu nieczystości z wielu miast trafiają do rzek już po specjalistycznym uzdatnieniu.
Wiceprezes PAN dodał, że nie zmienia to faktu, że nadal stan polskich rzek, w porównaniu do rzek w zachodniej Europie, a zwłaszcza w Skandynawii, jest zdecydowanie gorszy, mimo że Polskę obowiązuje takie same prawodawstwo europejskie, jeśli chodzi o ich standardy.
Prof. Rowiński zwrócił uwagę, że w ostatnich latach pojawiły się nowe zagrożenia w postaci nieznanych lub ignorowanych do tej pory zanieczyszczeń. Wskazał na farmaceutyki i mikroplastik. - Nie są one monitorowane w ciekach wodnych, a mogą być bardzo niebezpieczne - zaznaczył.
"Odra będzie potrzebowała czasu"
Zapytany o katastrofę ekologiczną na Odrze i o to, czy można liczyć na to, że rzeka ta szybko "samooczyści się", powiedział: - Faktycznie, rzeki są wyjątkowymi ekosystemami pod tym względem. Jednak do momentu, w którym będziemy wiedzieli jednoznacznie, co przyczyniło się do katastrofy, trudno stwierdzić, ile Odra będzie potrzebowała czasu, by się oczyścić. Jednak będzie to kwestia nie miesięcy, ale lat.
Zaznaczył, że rzeka może się oczyścić tym prędzej, im bardziej jest naturalna. Sprzyja temu to, że jej koryto nie jest uregulowane, wybetonowane, a rzeka meandruje. - Niestety, Odra w wielu miejscach jest silnie przekształcona przez człowieka - zauważył.
"Sam system na wiele się nie zda, jeśli nie będziemy mieli systemu wysokich kar"
W czwartek minister klimatu i środowiska Anna Moskwa poinformowała PAP, że Instytut Rybactwa Śródlądowego znalazł w próbkach wody z Odry rzadkie mikroorganizmy, tzw. złote algi, których zakwit może spowodować pojawienie się toksyn, zabójczych dla ryb i małży. Komentując te doniesienia dla PAP dr hab. Iwona Jasser, specjalistka od fitoplanktonu z UW, zwróciła uwagę, że na razie badania pozwoliły na ustalenie działania jednej grupy toksyn - ale to nie oznacza, że nie towarzyszą im jeszcze inne, o nieznanym działaniu.
Równocześnie eksperci podkreślają, że ten typ alg rozwija się w stałych wodach słonych, a więc środowiskach zupełnie różnych od rzek. To prawdopodobnie wskazuje na zatrucie rzeki przez człowieka i w efekcie tego - rozwinięcie się alg. Wysokie zasolenie wody może oznaczać duże zrzuty wód pokopalnianych.
CZYTAJ WIĘCEJ: W Odrze nie występują. Niemcy wykryli Prymnesium parvum i piszą o "nienaturalnych ładunkach soli"
We wtorek minister Moskwa zapowiedziała stworzenie nowoczesnego systemu stałego monitorowania wód powierzchniowych, wraz z systemem wczesnego reagowania na potencjalne kryzysy, awarie i katastrofy. "Podjęłam decyzję o przeznaczeniu 250 mln zł na synchronizację i pełną cyfryzację na terenie całej Polski systemu monitorowania jakości wód powierzchniowych. Będzie to sieć stacji, która przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa mieszkańców" - podała na Twitterze.
Prof. Rowiński, zapytany o tę zapowiedź minister Moskwy, z aprobatą przyjął ten pomysł. Zastrzegł jednak, że istotne jest, aby w budowanie tego systemu zaangażować naukowców-ekspertów, tak by działał on skutecznie. - System powinien nie tylko zbierać dane, ale umożliwiać ich bieżącą analizę - zaznaczył. Wskazał, że tego typu rozwiązania działają na dużych rzekach Europy Zachodniej, m.in. na Renie.
- Sam system na wiele się nie zda, jeśli nie będziemy mieli systemu wysokich kar, które będą nieuniknione - podkreślił hydrolog.
W ocenie prof. Rowińskiego w Polsce cierpimy na deficyt edukacji ekologicznej, ciągle też brakuje Polakom wrażliwości na kwestie środowiskowe, dlatego sporo niebezpiecznych zanieczyszczeń do rzek zrzucają osoby prywatne, ale też przedsiębiorstwa.
Źródło: PAP