Nitro-Chem nie musi występować do prokuratury o zgodę na odebranie swoich odpadów z nielegalnych wysypisk i przekazanie ich do utylizacji - przekazał TVN24 rzecznik Prokuratury Regionalnej w Łodzi Krzysztof Bukowiecki. Zaznaczył, że odpady nie są uznawane za dowody rzeczowe. Również Prokuratura Regionalna w Katowicach poinformowała, że nie ma "żadnych przeszkód", żeby je utylizować. Wcześniej Onet opisał, że mimo deklaracji ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, resort, Polska Grupa Zbrojeniowa i Nitro-Chem twierdzą, że odpady są dowodami w śledztwie prokuratury, dlatego nie mogą być zabrane.
Minister aktywów państwowych Jacek Sasin poinformował 10 sierpnia w mediach społecznościowych, że Polska Grupa Zbrojeniowa została przez niego zobowiązana do rozwiązania problemu z odpadami spółki Nitro-Chem. Jak ustalili dziennikarze TVN24, w Polsce znajduje się ponad 400 nielegalnych składowisk, na których przestępcy porzucili odpady zagrażające życiu i zdrowiu. Wśród nich są też takie, gdzie porzucono tak zwane wody czerwone, powstające podczas produkcji trotylu. Trotyl w Polsce produkuje tylko jedna fabryka: Nitro-Chem z Bydgoszczy.
ZOBACZ REPORTAŻ W TVN24 GO: Wody czerwone. Kto zapłaci za odpady z fabryki trotylu?
"Poleciłem Polskiej Grupie Zbrojeniowej rozwiązać problem z odpadami spółki Nitro-Chem. Bezpieczeństwo Polaków jest najważniejsze. Dlatego, choć spółka Nitro-Chem została poszkodowana przez nieuczciwych kontrahentów, to odpady zostaną ponownie przekazane do utylizacji" - napisał Sasin.
- Najważniejsze jest, żeby Polacy czuli się bezpiecznie, żeby Polacy byli bezpieczni. Dlatego Nitro-Chem - takie mam zapewnienie - doprowadzi do możliwie szybkiego, na ile to będzie możliwe również ze względu na prowadzone postępowanie przez prokuraturę, (...) skutecznego zutylizowania odpadów pochodzących z Nitro-Chemu - mówił na późniejszej konferencji prasowej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Sasin: poleciłem rozwiązać problem z odpadami Nitro-Chem
Nikt z Nitro-Chemu lub PGZ nie kontaktował się z właścicielami działek
Dziennikarze Onetu w środowej publikacji opisali, że w kolejnych dniach zwracali się do właścicieli dwóch działek, w Nowym Prażmowie i Rojkowie w województwie mazowieckim, na których przestępcy porzucili odpady z pytaniami, czy kontaktował się z nimi ktoś z Nitro-Chemu lub PGZ.
Onet podał, że adwokaci właścicieli obu działek wysłali do Nitro-Chemu pisma wzywające spółkę do usunięcia jej odpadów. Według właścicieli działek spółka ani nie odniosła się do pism, ani w żaden inny sposób nie kontaktowała się z nimi.
Jak wskazał Onet, sporządzona na polecenie prokuratury opinia biegłych jasno stwierdza, że część z 2 tysięcy ton odpadów znajdujących się na działce w Nowym Prażmowie, pochodzi z Nitro-Chemu, "o czym świadczą oznakowania pojemników wskazujące na tegoż wytwórcę odpadu, jak również skład chemiczny". Natomiast, napisał portal, na działce w Rojkowie zalega 600 ton odpadów, "z czego jak mówi właściciel, kilkadziesiąt ton znajduje się w pojemnikach z oznaczeniami Nitro-Chemu". Również tam były wykonywane badania.
Onet: ministerstwo, PGZ i Nitro-Chem "mijają się z prawdą"
Dziennikarze Onetu "równo tydzień od deklaracji" Sasina zwrócili się także do Ministerstwa Aktywów Państwowych, Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz Nitro-Chemu z pytaniami dotyczącymi podjętych działań sprawie odpadów. Jak napisał portal, MAP, PGZ i Nitro-Chem "wydały oświadczenia, które mijają się z prawdą i wprowadzają w błąd opinię publiczną".
"Jako że dotychczas ujawnione przez śledczych nielegalne składowiska zostały zabezpieczone, a zalegające na nich pojemniki stanowią obecnie dowód w toczących się postępowaniach, zgodę na wydanie pojemników należących do spółki i ich ponowne zutylizowanie muszą wydać uprawnione organy. Spółka podjęła w tej sprawie działanie i dokłada wszelkich starań, by stało się to możliwie jak najszybciej" - taką identyczną odpowiedź, jak napisał Onet, przesłały PGZ i Nitro-Chem.
"Bardzo podobną" odpowiedź Onet otrzymał od resortu aktywów państwowych. "Należy jednak pamiętać, że obecnie pojemniki stanowią dowody w śledztwie prowadzonym przez prokuraturę. Ich utylizacja będzie więc możliwa po zakończeniu śledztwa lub też podjęciu odpowiednich decyzji przez prokuraturę" - zacytował je portal.
Oświadczenie w tej sprawie otrzymał od Nitro-Chemu także TVN24, którego reporter Wojciech Sidorowicz pytał o planowany termin rozpoczęcia utylizacji odpadów. W odpowiedzi nie wskazano jednak konkretnego terminu. "Spółka podejmuje przewidziane prawem działania, by możliwie jak najszybciej, za zgodą i wiedzą odpowiednich organów, doprowadzić do zneutralizowania odpadów, należących do spółki, które w wyniku przestępstwa popełnionego przez firmy zobowiązane do utylizacji tych odpadów, mogą stanowić obecnie zagrożenie dla osób postronnych. W tym zakresie jesteśmy jednak zobligowani postępować zgodnie z decyzjami i postanowieniami właściwych organów", napisano w oświadczeniu Nitro-Chem.
Prokuratura: odpady nie podlegają zabezpieczeniu
Portal przekazał, że Prokuratura Regionalna w Łodzi, która prowadzi śledztwo dotyczące "składowania lub zrzutu odpadów" w łącznie dziesięciu miejscach na terenie województwa mazowieckiego, przekazała, że w tej sprawie, a także innych tego rodzaju sprawach, odpady nie podlegają zabezpieczeniu.
"Zgodnie z metodyką prowadzenia postępowań w sprawach, w których dochodzi do ujawnienia nielegalnych składowisk odpadów, miejsca takie i substancje podlegają w toku śledztwa oględzinom, w trakcie których należy ustalić liczbę (objętość) i rodzaj ujawnionych substancji (w tym celu pobierane są z udziałem biegłych oraz właściwych organów ochrony środowiska próbki ujawnionych substancji). Natomiast odpady te nie podlegają zabezpieczeniu dla potrzeb śledztwa, a inicjowane jest właściwe postępowanie administracyjne zmierzające do utylizacji ujawnionych odpadów" - zacytował Onet stanowisko prokuratury.
Rzecznik prokuratury: Nitro-Chem nie musi występować do prokuratury o zgodę
Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Łodzi Krzysztof Bukowiecki również mówił w środę w rozmowie z reporterką TVN24 Katarzyną Pasikowską-Poczopko, że odpady nie są uznawane za dowody rzeczowe. Dopytywany, czy Nitro-Chem, który chciałby odebrać te odpady, żeby przekazać je do utylizacji, musi występować do prokuratury o zgodę, odparł, że "do prokuratury nie, natomiast musi to ustalić z posiadaczem nieruchomości władającym odpadami, czyli z właścicielem nieruchomości na terenie której te odpady się znajdują i ponieważ jest prowadzone zapewne postępowanie administracyjne w tej sprawie, z właściwym Inspektoratem Ochrony Środowiska".
Również Prokuratura Regionalna w Katowicach, która prowadzi śledztwo między innymi w sprawie nielegalnego składowiska w Rogowcu w województwie łódzkim, na pytanie reporterki TVN24 odpowiedziała, że w "postępowaniu prowadzonym w tutejszej prokuraturze ujawnione na nielegalnych składowiskach odpady nie stanowią dowodów rzeczowych". "Nie ma żadnych przeszkód, aby je utylizować" - dodano.
Adwokat Wiktor Niemiec, który reprezentuje właścicielkę działki w Nowym Prażmowie Małgorzatę Wojnicką, powiedział w rozmowie z Onetem, że "nie ma żadnych informacji na ten temat, by odpady na nieruchomości jego mandantki zostały zajęte jako dowody rzeczowe". Również Wojciech Stańko, właściciel działki w Rojkowie, jak napisał Onet, przekazał, że odpady na jego działce "nie zostały zabezpieczone w żadnej sprawie". Potwierdzili to dziennikarze portalu, którzy 21 sierpnia wykonali tam fotografie.
Czytaj też: Brakuje pieniędzy, skuteczności i komunikacji. Najwyższa Izba Kontroli o bezradności wobec dzikich wysypisk
Koszty utylizacji
Według biegłych, istnieje ryzyko pożaru odpadów lub też przedostania się ich do ziemi i wód.
Onet zaznaczył, że w sprawie chodzi o bardzo poważne pieniądze. Jak napisał, wiceminister aktywów państwowych Andrzej Śliwka przekazał, że według deklaracji Nitro-Chemu koszt utylizacji jednego pojemnika odpadów wynosi 4,5 tysiąca złotych. Według wyliczeń Onetu w trakcie trwania całego procederu ze spółki wywieziono 4-5 tysięcy ton tak zwanych wód czerwonych i wód żółtych. Portal zaznaczył, że nie wiadomo, ile z nich trafiło na nielegalne składowiska. Zaznaczył jednak, że w przypadku tysiąca ton daje to kwotę 4,5 miliona złotych. Jak podał Onet, to więc więcej niż dochód netto spółki za 2022 rok, który wyniósł 4,3 miliona złotych.
Zauważył, że w przypadku trafienia na nielegalne składowiska 5 tysięcy ton odpadów koszt utylizacji wzrósłby do 22,5 miliona złotych, czyli pięciokrotności rocznego dochodu Nitro-Chemu. Onet zaznaczył również, że cena utylizacji może wzrosnąć do 6 tysięcy złotych lub więcej za tonę, jeśli mamy do czynienia z odpadami składowanymi przez długi czas w złych warunkach.
Oświadczenie spółki Nitro-Chem po zapowiedzi ministra
10 sierpnia, po zapowiedzi Sasina, spółka Nitro-Chem w przesłanym do redakcji TVN24 oświadczeniu napisała, że "informacja podana przez ministra Jacka Sasina w mediach społecznościowych to potwierdzenie deklaracji, jakie wcześniej składał prezes spółki Nitro-Chem S.A., deklarując, że zaangażuje się ona w proces ponownej utylizacji odpadów, które pochodzą z produkcji spółki". Podkreślono w nim też, że "problem odpadów na nielegalnych składowiskach nie dotyczy wyłącznie Nitro-Chemu, bo zdecydowana większość zabezpieczonych tam pojemników należy do podmiotów z innych branż przemysłowych".
Spółka zaznaczyła, że "obecnie pojemniki stanowią dowody w toczących się postępowaniach i to od decyzji prokuratury zależy, czy i kiedy spółka będzie mogła rozpocząć działanie. Ponadto pojemniki te służą do wielokrotnego wykorzystania i z racji tego koniecznym jest każdorazowa weryfikacja zawartości, by poprzez zweryfikowane i uprawnione podmioty potwierdzić, że zawartość danego pojemnika to odpad poprodukcyjny pochodzący z produkcji Nitro-Chemu".
Deklaracja prezesa Nitro-Chemu
W połowie lipca Rafał Mendlik, pełniący obowiązki prezes spółki Nitro-Chem, z którym rozmawiał reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz, zadeklarował, że - po otrzymaniu i potwierdzeniu informacji o tym, że zbiorniki z odpadami są ich - spółka usunie te pojemniki, choć nie ona je tam pozostawiła.
Reporter TVN24 zwrócił mu wówczas uwagę, że mogą już zaczynać, gdyż prokuratura i dziennikarskie śledztwo TVN24 potwierdziły, że w mauserach znajdują się odpady z Nitro-Chemu. - Czyli rozumiem, zaczynamy w tym tygodniu? - dopytał go Sidorkiewicz. - Oczywiście - odpowiedział Mendlik.
CZYTAJ WIĘCEJ: Pojemniki z odpadami po produkcji trotylu na dzikich wysypiskach. Deklaracja prezesa Nitro-Chemu
Źródło: Onet, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl