NIK, która po katastrofie smoleńskiej bada sposób organizacji lotów najważniejszych osób w państwie w latach 2005-10, uznała, że odpowiadał za nią szef kancelarii premiera - twierdzi "Rzeczpospolita", powołując się na protokół po kontroli w KPRM. Dementuje to rzecznik NIK Paweł Biedziak. - Jak dotąd NIK nikomu, w tym ministrowi Tomaszowi Arabskiemu, nic nie zarzuca - powiedział.
- Kontrola NIK dotycząca organizacji lotów VIP w latach 2004 - 2010 nie została jeszcze zakończona. Wystąpienia do poszczególnych instytucji są wciąż redagowane. Dopiero w wystąpieniach i końcowym raporcie, który zostanie opublikowany pod koniec roku, zostaną zawarte oceny i wskazane osoby odpowiedzialne za nieprawidłowości. Jak dotąd NIK nikomu, w tym ministrowi Tomaszowi Arabskiemu nic nie zarzuca. W tej fazie kontroli byłoby to przedwczesne i nieuzasadnione - poinformował przekazanym w oświadczeniu rzecznik NIK Paweł Biedziak.
Wskazali odpowiedzialność?
Tymczasem "Rzeczpospolita" twierdzi, że już w pierwszej części liczącego 266 stron dokumentu kontrolerzy wskazali na personalną odpowiedzialność szefa KPRM Tomasza Arabskiego.
NIK powołuje się na "Porozumienie w sprawie wojskowego transportu lotniczego" z 2004 roku, którego sygnatariuszami są kancelarie: Sejmu, Senatu, premiera i prezydenta. Dokument powierza szefowi KPRM funkcję koordynatora lotów VIP-ów. Izba podkreśla, że ma on obowiązki dotyczące przygotowania takich wizyt również "w aspekcie bezpieczeństwa".
Po katastrofie wytykano m.in., że przed wylotem były trudności z ustaleniem właściwej pogody w Smoleńsku, że lotnisko zapasowe nie było dostatecznie przygotowane oraz że polskie służby nie zostały wpuszczone na lotnisko Siewiernyj, by sprawdzić, w jakim jest stanie.
Sprawę organizacji lotu bada cywilna prokuratura.
Minister kwestionuje ustalenia NIK
Arabski, który miesiąc temu otrzymał protokół do podpisania, kwestionuje ustalenia NIK. Argumentuje, że kontrolerzy bezpodstawnie wywodzą z niego nałożenie na szefa KPRM obowiązków "w zakresie organizacji wizyt zagranicznych najważniejszych osób w państwie, w tym w aspekcie bezpieczeństwa".
Szef KPRM wskazuje, że w protokole kontroli, Mariusz Błaszczak (szef kancelarii w latach 2005-07) i Jacek Kościelniak (sekretarz stanu w KPRM od stycznia do listopada 2007 roku), "zwracają uwagę na charakter 'Porozumienia' jako dobrowolnej, dżentelmeńskiej umowy zawartej między szefami kancelarii i MON". - Stwierdzają, że miało ono na celu skoordynowanie wykorzystania samolotów wojskowego specjalnego transportu lotniczego 36. SPLT, czyli unikania sytuacji nakładania się lotów - przekonuje.
Arabski zgłosił 17 zastrzeżeń do protokołu z kontroli NIK. Skarży się, że 16 z nich zostało odrzuconych, a jedno zostało w części uwzględnione.
Arabski ma też zastrzeżenia do kontroli NIK. Uważa, że kontrolerzy łamali zasady, m.in. utrudniając mu dostęp do akt. Izba z kolei w oficjalnych pismach skarżyła się, że pracownicy Kancelarii Premiera utrudniali jej pracę.
Wczoraj sprawą zastrzeżeń Arabskiego miała się zająć Sejmowa Komisja do spraw Kontroli Państwowej. – Minister poprosił o przełożenie posiedzenia ze względu na inne swoje obowiązki – mówi Arkadiusz Czartoryski z PiS. I dodaje: - Zajmiemy się więc sprawą w czwartek.
PiS do prokuratury
Z kolei PiS chce, by to prokuratura zbadała, czy pracownicy Kancelarii Premiera złamali prawo podczas kontroli NIK ws. lotów VIP-ów. Pismo w tej sprawie napisał do prokuratora generalnego europoseł PiS i były szef NIK Janusz Wojciechowski.
- Do Prokuratury Generalnej nie wpłynęło jeszcze to pismo. Jeśli wpłynie zostanie przeanalizowane - powiedział rzecznik prokuratora generalnego Mateusz Martyniuk.
Według niego, jeśli będzie to zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, zostanie skierowane do właściwej prokuratury.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24