Minister zdrowia Adam Niedzielski w rozmowie z Wirtualną Polską powiedział, że nie wyklucza, że "w najbliższych dniach będą zmiany w obostrzeniach". Zapewniał, że opcja "zamykania życia społecznego to naprawdę ostateczność". Wyraził obawę, że nadchodząca fala koronawirusa "będzie najbardziej wymagająca". Mówił też o tym, co w jego ocenie byłoby "wariantem niemal katastroficznym".
Niedzielski w rozmowie z Wirtualną Polską był pytany między innymi o to, "czy Polacy znów będą zamknięci".
"Tego, że nie, nikt nie może obiecać na 100 proc., choć jestem przekonany, że w rządzie nie ma nikogo, kto chciałby tak zrobić. Mogę za to obiecać, że opcja 'zamykania życia społecznego', czyli drastyczne ograniczenie mobilności, jest ostatnią propozycją na stole. To naprawdę ostateczność. Od zmiany reżimu sanitarnego - która nas czeka - do lockdownu jest naprawdę daleko" - powiedział.
Dopytywany, co kryje się za stwierdzeniem "zmiana reżimu sanitarnego", odparł: "Dziś stoimy przed ogromnym wyzwaniem, bo nowy wariant koronawirusa rozprzestrzenia się błyskawicznie. Jest wciąż dla nas niewiadomą i nie możemy zakładać z góry, że będzie łagodniejszy i nie obciąży systemu ochrony zdrowia. Dlatego musimy się na niego przygotować".
"Nie wykluczam, że w najbliższych dniach będziemy ogłaszać zmiany w obostrzeniach" - dodał.
Niedzielski: mam poważne obawy, że to będzie fala najbardziej wymagająca
Jednocześnie szef resortu zdrowia odniósł się także do nadciągającej fali, która związana jest z rozprzestrzenianiem się wariantu omikron. Powiedział, że "ma poważne obawy, że to będzie fala najbardziej wymagająca".
"Już dziś mamy ponad 19 tys. zajętych łóżek przez pacjentów covidowych. Wejście z takiego pułapu w kolejną - o wiele mocniejszą falę - może być fatalne w skutkach. Każdy musi mieć tego świadomość. System jest przygotowany na trochę ponad 30 tys. osób. Oczywiście jesteśmy w stanie szukać kolejnych kilku czy nawet kilkunastu tysięcy miejsc, ale to będzie absolutne maksimum możliwości. I to nie tylko infrastruktury szpitalnej, ale lekarzy i pracowników medycznych. Czarny scenariusz to 60 tys. łóżek zajętych przez pacjentów z koronawirusem. To wariant niemal katastroficzny" - ocenił Niedzielski.
Stwierdził także, że "o wiele skuteczniejsze w walce z epidemią są szczepienia, a nie obostrzenia". "Jesienią 2020 roku system opieki medycznej w Polsce został drastycznie obciążony, więc słuszną reakcją było głębokie zamknięcie życia społecznego i gospodarczego. Nie oznacza to jednak, że dziś musimy i pójdziemy tą samą drogą. Każda fala epidemii ma inną specyfikę. Wówczas nie mieliśmy skutecznych środków do walki z epidemią: szczepień i pierwszych leków. Dziś je mamy" - przekonywał.
Dopytywany o możliwe zmiany w obostrzeniach, Niedzielski odpowiedzał, że "katalog możliwych rozwiązań jest naprawdę szeroki, a decyzje w tej sprawie podejmowane są w rządzie kolegialnie". "Myślę, że lepiej będzie, jeżeli Polacy nie będą słuchać o prawdopodobnych scenariuszach, tylko zobaczą od razu plan działania - ogólnokrajowy, nie regionalny" - dodał.
W czwartek na Twitterze minister zdrowia odniósł się do najnowszych danych dotyczących zakażeń koronawirusem. Ministerstwo poinformowało o 16 tys. 576 nowych zakażeniach koronawirusem i śmierci 646 osób z COVID-19. Tydzień temu, 30 grudnia, zanotowano 14 tys. 325 nowych zakażeń, zmarło 709 chorych.
"Ostatnie wzrosty zakażeń mają miejsce przy malejącej wynikowości testów, która w tej chwili jest na poziomie zbliżonym do 15 proc." - napisał Niedzielski na Twitterze. To w jego ocenie wskazuje, że mamy do czynienia z przejściowym zwiększeniem zakażeń, a nie zmianą dotychczasowego trendu.
Niedzielski: nie postawimy policjanta w każdym kinie, w każdym sklepie
Rozmowa w Wirtualnej Polsce dotyczyła także wykorzystywaniu paszportów covidowych w walce z epidemią. Minister zdrowia przekonywał, że one "już dziś obowiązują i mogą być wykorzystywane powszechnie".
Niedzielski był dopytywany, czy może się wydarzyć sytuacja, że limity znikną, a zostanie obowiązek okazywania paszportów, na przykład w transporcie publicznym i w restauracjach. "Przyglądamy się, jak inne kraje funkcjonują w zakresie obostrzeń i czy podjęte tam decyzje przynoszą skutek. Dlatego nie wykluczam podobnych rozwiązań u nas" - odpowiedział. Przyznał, że sam podczas okresu świątecznego był w kinie i musiał okazać certyfikat.
Na uwagę, że mimo formalnie obowiązujących zakazów, niektóre z nich nie są przestrzegane, na przykład przez przedsiębiorców, odparł: "Jeżeli jakikolwiek przedsiębiorca nie rozumie, że od jego zachowania zależy dalszy rozwój epidemii, to trudno mi to komentować. Nie postawimy policjanta w każdym kinie, w każdym sklepie, w każdej sali zabaw, w każdym muzeum. To jest już kwestia odpowiedzialności społecznej".
Niedzielski: mam duże wsparcie od premiera i prezesa PiS
Niedzielski przyznał, że w kwestii walki z epidemią są "rzeczywiście takie sytuacje, gdzie trzeba podjąć ostateczną decyzję, gdzie już kompromisu nie da się znaleźć". Wskazał, że taką kwestią są między innymi obowiązkowe szczepienia. "Jesteśmy na początku dyskusji w tym zakresie" - powiedział.
Na uwagę, że część jego sugestii została pominięta przez innych ministrów, Niedzielski odparł, że czuje wsparcie polityczne. "Mam duże wsparcie z jednej strony od premiera, a z drugiej od prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Prezes jest zwolennikiem podejmowania decyzji trudnych, decyzji twardych, ale decyzji rozstrzygających problemy tu i teraz" - stwierdził szef resortu zdrowia. Mówił także, że od Kaczyńskiego dostał "pełne wsparcie w kwestii obowiązkowych szczepień w służbach mundurowych i wśród nauczycieli". "Usłyszałem deklarację, że z punktu widzenia prezesa PiS ten obowiązek jest możliwy do wprowadzenia" - przekazał. Dodał, że "dyskusja o konsekwencjach wprowadzenia tego obowiązku trwa".
Mówił także, że ma "nieustanny kontakt" z pełnomocnikiem rządu do spraw szczepień, szefem KPRM Michałem Dworczykiem. "Minister codziennie pracuje, także w zakresie szczepień" - dodał.
Zapytany, czy służby mundurowe będą kolejną grupą z obowiązkowym szczepieniem, odpowiedział: - Do połowy stycznia wypracujemy w tej kwestii rozwiązanie wraz z ministrem Mariuszem Błaszczakiem i ministrem Mariuszem Kamińskim. W tej kwestii też są pewne ryzyka, które trzeba brać na barki. Zakładam, że taki obowiązek mógłby pojawić się w kwietniu tego roku.
Niedzielski: codziennie staję przed lustrem i patrzę sobie w twarz
Niedzielski mówił także o swojej odpowiedzialności w walce z epidemią.
"Cały czas staramy się, jak ministrowie zdrowia we wszystkich państwach, minimalizować straty i to minimalizowanie strat oznacza nieustanne zadawanie sobie pytania, czy zrobiłem wszystko, żeby te straty były jak najmniejsze, (...), Codziennie staję przed lustrem i patrzę sobie w twarz" - powiedział.
"Chciałbym jednak, by oceniając walkę z epidemią, brać pod uwagę cały szereg czynników. Można po prostu porównać liczbę zgonów na COVID-19 w poszczególnych krajach. Można jednak zauważyć - to, o czym cały czas tu mówię - jak inny jest poziom zdrowotności w Polsce i w Niemczech, jak popularne są programy i badania profilaktyczne. Na pewno jakiś wpływ na te statystyki ma też sposób raportowania zgonów" - powiedział.
Jednocześnie zapewniał, że mówiąc o różnicach w raportowaniu zgonów "niczego nie usprawiedliwia". "Biorę odpowiedzialność za to, co się dzieje w epidemii" - podkreślił.
"Jednak to, że sposoby raportowania różnych zdarzeń w poszczególnych państwach różnią się, to też fakt. On nie przeważa w tej czarnej statystyce, ale istnieje. To, że są politycy, którzy chcą budować swoją pozycję na krzyku w sprawie epidemii, to jedna sprawa. Chciałbym po prostu rzeczowej dyskusji. Niech każdy uderzy się w pierś, co zrobił, żeby Polacy byli zdrowsi i żeby nie bali się chodzić do lekarza" - stwierdził Adam Niedzielski.
Źródło: Wirtualna Polska, PAP