Ministerstwo edukacji zachęca, by jednak nie wysyłać na zdalne lekcje uczniów, którzy nie są kierowani na kwarantannę związaną z COVID-19. To nowość, bo we wrześniu Przemysław Czarnek przekonywał, że nie wolno "segregować" uczniów. Teraz mają decydować dyrektorzy placówek.
O tym, że będzie można dzielić uczniów z jednej klasy i tylko część z nich, a nie wszystkich wysyłać na zdalne lekcje, jako pierwsza w poniedziałek 22 listopada napisała "Gazeta Wyborcza". Dziennik poinformował, że ci, którzy nie są w izolacji ani w kwarantannie, będą mogli przyjść do szkoły na stacjonarne zajęcia, i że takie zalecenia, które pozwolą dyrektorom szkół decydować o podziale uczniów, szykuje Ministerstwo Edukacji i Nauki. Takie wieści dyrektorom szkół na Mazowszu miał przekazać wicekurator oświaty Krzysztof Wiśniewski.
Jeszcze tego samego dnia o planowane zmiany zapytaliśmy resort edukacji. Ale wiceminister Tomasz Rzymkowski odpowiedział: "Nad niczym nie pracujemy. To obowiązuje już teraz".
Minister Czarnek wcześniej się nie zgadzał
Tylko, że coś innego mówił wcześniej minister edukacji Przemysław Czarnek. Tuż po rozpoczęciu roku szkolnego, 9 września w trakcie konferencji prasowej zaznaczał: - Nie pozwalamy na podział dzieci na zaszczepione i niezaszczepione, ze względów organizacyjnych w szczególności. Bardzo trudno jest zorganizować zajęcia w ten sposób, że część dzieci jest w klasie, a część jest w domu – powiedział. - Więc jeśli pojawia się sytuacja, że trzeba z uwagi na ognisko zakaźne kierować dzieci na naukę zdalną, to kierujemy całą klasę na kilka lub kilkanaście dni, bez dzielenia na zaszczepione i niezaszczepione. Taki komunikat został dziś jeszcze raz przekazany kuratorom, a kuratorzy przekazują to do poszczególnych szkół - dodał.
Dlatego ponowiliśmy pytania do resortu edukacji. Anna Ostrowska, rzeczniczka MEiN przyznała, że rekomendacje się zmieniły.
"19 listopada 2021 r. Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego przyjął rekomendację Rady Konsultacyjnej do spraw Bezpieczeństwa w Edukacji" - przekazała w komunikacie przesłanym tvn24.pl.
O co dokładnie chodzi? O "umożliwienie uczniom, którzy nie zostali skierowani na kwarantannę lub izolację domową, udziału w zajęciach pozalekcyjnych na terenie szkoły, a w miarę możliwości organizacyjnych (m.in. technicznych, lokalowych, kadrowych) także w zajęciach obowiązkowych w trybie stacjonarnym" - czytamy w komunikacie.
Rzeczniczka nie pisze o podziale na szczepionych i nieszczepionych uczniów, a jedynie o kwarantannie i izolacji. Pamiętać jednak należy, że na kwarantannę po kontakcie z chorym kierowane są tylko osoby niezaszczepione. Skarży się na to wielu rodziców, uczniów oraz nauczycieli, przekonując, że to niezaszczepieni paraliżują szkoły.
Co to da?
"Dzięki takiej rekomendacji każdy dyrektor szkoły może zastosować elastyczne narzędzie dostosowane do warunków i możliwości organizacyjnych swojej placówki, tak aby uczniowie, którzy nie zostali skierowani na kwarantannę lub izolację domową, mogli swobodnie uczestniczyć w zajęciach pozalekcyjnych i uczyć się w sposób tradycyjny, na terenie szkoły" - przekonuje Anna Ostrowska.
Rzecz w tym, że to kolejne zalecenie edukacyjne do wprowadzenia "w miarę możliwości". W przeszłości - w minionym roku szkolnym, gdy edukacja odbywała się zdalnie - MEiN rekomendowało w ten sposób wprowadzanie m.in. baniek edukacyjnych, a także prowadzenie konsultacji dla uczniów mających egzaminy. Udawało się to dobrze wprowadzać tylko w części placówek oświatowych, a te nie były z tego rozliczane.
- A są pieniądze na zatrudnienie dwóch kompletów nauczycieli? Jednego do uczenia tych w domu, a drugiego do uczenia w szkole - komentuje Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Zwraca uwagę, że to uczenie równocześnie dzieci w różnych miejscach jest nie tylko trudne ze względu na braki sprzętowe w wielu szkołach, ale również zwykłe trudności organizacyjne. Nauczyciele często w ostatniej chwili dowiadują się, że ich uczniowie, lub ich część, trafiają na kwarantannę.
MEiN jak dotąd nie odpowiedziało nam m.in. na pytania, czy klasy, które będą prowadzone częściowo zdalnie, będą w systemie raportowane jako uczniowie objęci nauczaniem zdalnym, a szkoły jako działające w systemie mieszanym.
Ponad 300 tysięcy uczniów na zdalnym
Nowe rekomendacje ministra i kuratorów zbiegły się w czasie z najwyższą odnotowaną dotąd liczbą placówek zmuszonych w całości lub w części prowadzić zdalne nauczanie. W piątek 19 listopada na zdalnym nauczaniu było 61 przedszkoli, 96 podstawówek i 82 szkoły ponadpodstawowe. W trybie mieszanym: 651 przedszkoli, 2 694 podstawówki, 1 336 szkół ponadpodstawowych. Razem 4920 placówek. A w nich - nieco ponad 5 proc. uczniów, czyli ponad 323 tysiące osób.
W środę 24 listopada zdalnie pracowały: 42 przedszkola, 72 podstawówki, 77 szkół ponadpodstawowych. W trybie mieszanym: 582 przedszkola, 2588 podstawówek oraz 1274 szkoły ponadpodstawowe. Razem przynajmniej częściowo zdalnie musiało pracować 4635 placówek oświatowych.
Dzień wcześniej w telewizji państwowej minister Czarnek powtórzył, że nauka zdalna w poprzednich falach koronawirusa wyrządziła wiele szkód wśród dzieci i młodzieży. - Te szkody to jest brak wiedzy, zła kondycja fizyczna i psychiczna - komentował. Dodał, że "dopóki jest możliwość chodzenia do szkoły w trybie stacjonarnym, dopóty będziemy to robić".
Źródło: tvn24.pl