To projekt, na którym bardzo, bardzo zależało Jackowi Żalkowi, który był wiceministrem odpowiedzialnym za NCBR, a o te 123 miliony starał się jego kolega z Białegostoku - mówił w TVN24 Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski, nawiązując do kolejnej odsłony afery w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Jak ustaliła WP, pięć osób zaangażowanych w projekt ma zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Z jedną z tych osób - przekazał Jadczak - po wybuchu afery spotkał się były już wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jacek Żalek.
Wirtualna Polska poinformowała w czwartek, że "pięć osób zaangażowanych w projekt, na który Narodowe Centrum Badań i Rozwoju chciało dać 123 mln zł, jest podejrzanych o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej wyłudzającej dotacje". "NCBiR w przeszłości wstrzymywał granty dla powiązanych z nimi firm. Ale - według doradcy i równocześnie brata ówczesnego szefa NCBiR - na wsparcie projektu za 123 mln zł miał naciskać ówczesny wiceminister Jacek Żalek" - czytamy w tekście dziennikarza Szymona Jadczaka.
Sprawa dotyczy projektu firmy z Białegostoku, która - jak ustalili posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba - od czasu założenia w 2020 roku co roku przynosiła straty. WP uściśliła, że chodzi o dofinansowanie dla firmy Chime Networks, której prezesem jest Piotr Maziewski, znajomy Żalka.
W projekt Chime Networks zaangażowana została firma Inphotech, której prezesem jest Tomasz N. W jego sprawie - i kilku innych osób - toczy się śledztwo. Według śledczych miał on między innymi stworzyć i kierować zorganizowaną grupą przestępczą wyłudzającą pieniądze z Unii Europejskiej. WP pisze ponadto, że według ustaleń portalu "większość uczestników projektu, wymienionych we wniosku Chime Networks, powiązanych z firmą Inphotech i Tomaszem N., jest podejrzana we wspomnianym wcześniej śledztwie lubelskiej prokuratury dotyczącym wyłudzania unijnych dotacji".
Mimo to grant został przyznany, ale posłom KO udało się zablokować wypłatę pieniędzy.
Jadczak: to jest projekt, na którym bardzo, bardzo zależało Jackowi Żalkowi
Szymon Jadczak, autor tekstu na temat kolejnej odsłony afery w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, mówił w piątek w TVN24 o sprawie. Wskazywał, że projekt białostockiej firmy "to jest projekt, na którym bardzo, bardzo zależało Jackowi Żalkowi, który był (wice)ministrem odpowiedzialnym za NCBiR, a o te 123 miliony starał się jego kolega z Białegostoku". - Jacek Żalek - według naszych rozmówców - bardzo naciskał, żeby te pieniądze do nich trafiły - mówił.
Pytany o osoby, które zostały zaangażowane w projekt Chime Networks, dziennikarz wskazywał, że to między innymi Tomasz N.
- Nie mogę używać jego nazwiska, ponieważ według prokuratury ma zarzuty zorganizowania i kierowania grupą przestępczą, która wyłudzała pieniądze z Unii. W sumie zatrzymała prokuratura dziewięć osób - wyjaśniał. Dodał, że "cztery z tych osób, czyli cztery osoby z zarzutami udziału w grupie przestępczej, które miały wyłudzać pieniądze z Unii, są we wniosku, który ma uzyskać 123 miliony z tej Unii Europejskiej".
Żalek spotkał się z "człowiekiem, który ma zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą"
Jadczak przyznał, że osoby ubiegające się o grant nie były obce ówczesnemu wiceministrowi funduszy i polityki regionalnej. - Jacek Żalek zna na pewno Piotra Maziewskiego, który jest prezesem tej spółki, która bezpośrednio zwróciła się do NCBiR o te 123 miliony. Ale Jacek Żalek spotkał się też z Tomaszem N. - poinformował.
- To jest dla mnie szokujące, ponieważ polityk Zjednoczonej Prawicy, człowiek, który był odpowiedzialny za NCBiR, przyjeżdża do firmy, do człowieka, który ma zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą - zauważył. Podkreślił, iż "Tomasz N. potwierdził, że rzeczywiście był u niego Jacek Żalek".
- Jacek Żalek w ogóle, odkąd ja się zajmuję tą sprawą, zapadł się pod ziemię. Na początku stwierdził, że porozmawia ze mną. Potem, jak się dowiedział, o czym będziemy rozmawiać, powiedział, żebym zadzwonił za godzinę. Za godzinę już nie odebrał. Potem powiedział, że jest na urlopie, potem, że odpowie w środę, a w środę już ani nie odbierał telefonu, ani nie odpowiadał na maile - przekazał dziennikarz wp.pl.
- Ze względu na to, że to jednak są poważne zarzuty, też chciałem uzyskać jakieś stanowisko od Partii Republikańskiej. Ale jej rzecznik, o ile na początku jakoś jeszcze byliśmy w stanie rozmawiać, to po ukazaniu się tekstu już niestety nie odpisuje na wiadomości i żadnego stanowiska nie mam - powiedział. Przypomniał przy tym, że Żalek nadal pozostaje wiceprezesem Partii Republikańskiej.
- To jest pytanie, w ogóle jak do tego doszło, że coś takiego się mogło wydarzyć - kontynuował Jadczak. Bo - jak zauważył - w sprawie pojawiają się "123 miliony i człowiek, który ma zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą".
Wątpliwości wokół działań w NCBR
Kontrowersje wokół NCBR pojawiły się w związku z konkursem "Szybka ścieżka - innowacje cyfrowe". W jego ramach dotacja w wysokości 55 milionów złotych została przyznana 26-latkowi, który założył firmę już po ogłoszeniu naboru do konkursu z kapitałem zakładowym wynoszącym 5 tysięcy złotych, a 123 miliony złotych firmie z Białegostoku, która - jak ustalili posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba - od czasu założenia w 2020 roku co roku przynosiła straty. Posłowie przekazali, że zablokowali wypłatę tych dwóch dotacji. Przedstawiali też sieć powiązań między tymi spółkami a Partią Republikańską.
Kontrolę w NCBR podjęło zarówno CBA, jak i Najwyższa Izba Kontroli. Po pierwszym ujawnieniu informacji o nieprawidłowościach z funkcji wiceministra zrezygnował Jacek Żalek, który był odpowiedzialny za nadzorowanie NCBR. Żalek jest członkiem Partii Republikańskiej, na której czele stoi Adam Bielan.
W maju śledztwo w NCBR zaczął OLAF, unijny urząd tropiący defraudacje.
Zobacz także: "Z tego miejsca zwracamy się do dwóch osób". Posłowie KO o nowych ustaleniach w sprawie NCBR
Źródło: TVN24, wp.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24