- Generalnie rzecz biorąc, nowa podkomisja smoleńska chce ustalać nie tylko prawdę, ale także ją udowodnić - relacjonował w "Tak jest" w TVN24 Paweł Deresz. Wdowiec po tragicznie zmarłej Jolancie Szymanek-Deresz wziął w środę udział w spotkaniu z przedstawicielami podkomisji oraz szefem MON Antonim Macierewiczem.
Deresz powiedział, że środowe z rodzinami ofiar sprowadzało się przede wszystkim do przedstawienia planu działań podkomisji powołanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej.
Wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz wyliczał, że plan obejmuje m.in. wyjazd podkomisji do Smoleńska, gdzie ponownie ma zostać zbadany teren katastrofy oraz szczątki wraku tupolewa.
- Chociaż nie powiedziano, w jaki sposób i czy zamierzamy współpracować ze stroną rosyjską - relacjonował Deresz.
Jak mówił, podkomisja chce też zweryfikować hipotezy dotyczącą katastrofy zawarte w raporcie komisji Millera i odrzucić hipotezy rosyjskiego MAK-u (Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego).
- Myślę, że podkomisja będzie też uczestniczyć w ekshumacji zwłok, bowiem trzecim punktem jej działalności jest zbadanie ciał ofiar - mówił Deresz.
- Generalnie rzecz biorąc, (podkomisja) chce ustalać nie tylko prawdę, ale także ją udowodnić - takie słowa, zdaniem Deresza, miały paść podczas środowego spotkania. Członkowie zespołu powołanego przez Antoniego Macierewicza mieli też powiedzieć, że są w posiadaniu "rozstrzygających dowodów" - nie wyjaśniono jednak, czego one dotyczą.
"Słowa wybuch i zamach padały rzadko"
Deresz dodał, że podczas spotkania zaprezentowano film, mający ujawniać rzekomą manipulację przy czarnej skrzynce z prezydenckiego tupolewa.
- Ktoś coś przy niej robił i myślę, że rzeczywiście komisja Millera będzie się musiała z tego wytłumaczyć - ocenił Deresz.
Oprócz tego rodzinom udostępniono dźwiękowy zapis z samolotu mający udowodnić, że w kokpicie nie było gen. Andrzeja Błasika. Jak mówił, ujawniono również nowe fakty dotyczące zachowania rosyjskich kontrolerów lotu.
- Myślę, że znaczna część ataku komisji będzie skierowana przeciwko stronie rosyjskiej - stwierdził Deresz.
Jednocześnie podkreślił, że podczas spotkania słowa "zamach" i "wybuch" padały rzadko. - Odnoszę wrażenie, że komisja stała się bardziej ostrożna z wyrażaniem zasadniczych poglądów. Skupiła się raczej na szczegółach i dopiero rozpoczyna swoją pracę - mówił Deresz.
"Zamierzają rozpędzić tupolewa i zderzyć go z samochodem"
Wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz był też pytany, czy podkomisja przedstawiła propozycję przeprowadzenia eksperymentu z wykorzystaniem np. innego, istniejącego tupolewa.
- Dotarły do mnie wieści, że komisja zamierza zakupić nowego tupolewa w Czechach i dokonać następującego eksperymentu: rozpędzić go do olbrzymiej prędkości i zderzyć z samochodem, który również pędzi, a na dachu tego samochodu umieszczona będzie brzoza - powiedział Deresz.
Tłumaczył, że wykorzystanie auta może wynikać z tego, że "na ziemi" - bez jego użycia - nie da się odtworzyć prędkości, z jaką samolot zderzył się 10 kwietnia z drzewem.
Deresz zaznaczył przy tym, że o planowanym eksperymencie dowiedział się od swoich kolegów z Czech na zasadzie "potwierdzonej plotki".
Wdowiec podkreślił też, że wziął udział tylko w połowie środowego spotkania, które opuścił po słowach szefa MON.
- Okazuje się, że nie tylko jestem skundlony, że jestem gorszym sortem, ale jestem również prowokatorem, który nie wierzy w "prawdę smoleńską" głoszoną przez Macierewicza - mówił Deresz.
Dodał, że minister obrony skierował te słowa do wszystkich uczestników środowego spotkania, "patrząc mu w oczy w taki zabójczy sposób".
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ:
Autor: ts//plw / Źródło: tvn24