- W marcu 1968 roku państwo polskie nie było państwem niepodległym, suwerennym. Było państwem, które swoje kroki polityczne, swoje działania społeczno-polityczne uzależniało od kogoś innego, innego mocarstwa - oświadczył premier Mateusz Morawiecki w środę podczas debaty "Marzec'68. Ogólnopolski Ruch Społeczny Przeciw Komunizmowi".
Debata została zorganizowana na Uniwersytecie Warszawskim w ramach obchodów 50. rocznicy Marca'68. Uczestniczą w niej, poza szefem rządu, między innymi wicepremierzy Piotr Gliński, Jarosław Gowin, a także marszałek senior Kornel Morawiecki.
"Powód do dumy, a nie wstydu"
Na wstępie swojego wystąpienia premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że "narracja, opowieść o Marcu'68 jest na pewnego rodzaju rozdrożu, a może nawet na bezdrożach". - Może jest gdzieś w miejscu, w którym nie powinna być w taki sposób prezentowana - mówił.
- Często dzisiaj słyszymy, że Marzec'68 powinien być naszym powodem do wstydu. Ja uważam, że przede wszystkim Marzec'68 dla Polski, dla Polaków, którzy walczyli o wolność, powinien być powodem do dumy, a nie powodem do wstydu - podkreślił szef rządu.
Jak tłumaczył, na wszystko to, co się działo w marcu 1968 roku, należy patrzeć przez pryzmat sytuacji politycznej, społecznej i geopolitycznej, w której wtedy się znajdowaliśmy.
"Tamto państwo nie było państwem niepodległym"
Morawiecki w swoim wystąpieniu podczas debaty pod tytułem "Marzec’68. Ogólnopolski Ruch Społeczny Przeciw Komunizmowi", zaznaczył, że "nawet dla tych, którzy nie pamiętają dobrze PRL, (...) jest rzeczą jasną, że tamta sytuacja, tamto państwo nie było państwem niepodległym, państwem suwerennym".
- Było państwem, które swoje kroki polityczne, swoje działania społeczne i społeczno-polityczne uzależniało od kogoś innego, uzależnia od innego mocarstwa, od Moskwy, od Związku Radzieckiego - podkreślił szef rządu.
- I ta rzeczywistość, która wtedy panowała, nie może nie być brana pod uwagę, bo w przeciwnym razie będziemy analizowali zdarzenia niejako w próżni. Będziemy mieli do czynienia wyłącznie z mitologią Marca'68 - dodał.
"Nie ma nic wspólnego z wolnymi Polakami"
Premier mówił, że część tej mitologii "jest piękna, słuszna i prawdziwa". - Ale cześć jest nieprawdziwa i niepiękna, a ta część, która jest niepiękna, ale prawdziwa, nie ma nic wspólnego z wolnymi Polakami, z Polską, która pragnęła wolności i która o tę wolność walczyła, walczyła również i zwłaszcza w Marcu '68 - podkreślił.
Przypomniał, że przeciwko relegowaniu z Uniwersytetu Warszawskiego dwóch studentów - Adama Michnika i Henryka Szlajfera, na początku marca 1968 roku, rozpoczął się wiec na uczelni. - Wiec antyrządowy, wiec, który rzeczywiście rozpoczął ten wielki zryw wolnościowy, jaki wtedy miał miejsce - podkreślił szef rządu.
- Ten zryw wolnościowy, który tak bardzo mocno wpisuje się w polski topos wolnościowy, w polską drogę do wolności, był przez wiele lat przedstawiany jako taki. Aczkolwiek równolegle z tymi wydarzeniami wolnościowymi władza komunistyczna rozpoczęła nagonkę antysemicką, antyżydowską i antysyjonistyczną - zwrócił uwagę Morawiecki.
Jak mówił, w tym momencie dziejowym "zbiegły się ze sobą te dwa nurty, które wcale nie zawsze szły ze sobą w parze - antysyjonizm i antysemickość". - Wtedy odkurzone zostały "Protokoły mędrców Syjonu" i inne paszkwile, które były wykorzystywane przez władze komunistyczną do walki z tym ruchem wolnościowym. Ale przez pryzmat wypędzania wtedy ludzi pochodzenia żydowskiego, głównie osób pochodzenia żydowskiego - dodał szef rządu.
"Nasi bracia i siostry pochodzenia żydowskiego nie byli obcy"
Premier w swym wystąpieniu nawiązał do wystawy przygotowanej przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie zatytułowanej "Obcy w domu". Jak mówił, chciałby zakwestionować wszystko, co znajduje się w tytule tej wystawy - "i obcy, i w domu".
- Obcy dlatego, że ci ludzie, nasi bracia i siostry pochodzenia żydowskiego, nie byli obcy, byli w domu, byli swoi - podkreślił. - W wielu wspomnieniach pojawia się, że oni byli czasami inni, byli postrzegani jako inni, ale byli swoi - oświadczył premier.
- Gdyby nie byli swoi, to nie mogliby być tutaj przez 800 lat, w pokoju rozwijać się, tworzyć, pracować, handlować na polskiej ziemi. Oni nie byli obcy. To byli swoi ludzie, to byli nasi obywatele. Nasi obywatele, którzy cudownie i ze wsparciem Polaków [przetrwali Holocaust - przyp. red.], bo nie można było bez wsparcia Polaków przetrwać II wojny światowej - dodał Morawiecki.
- Coraz częściej spotykamy się z antypolonizmem i ja chcę walczyć z tym antypolonizmem tak, jak skutecznie nasi żydowscy bracia walczą z antysemityzmem - podkreślił szef rządu. - Bo nie tylko mają do tego prawo. My mamy obowiązek im w tym pomagać. Ale też mam nadzieję, że oni nam pomogą w walce z antypolonizmem - powiedział premier.
"Marzec '68 jest symbolem drogi do wolności"
Szef rządu podkreślił w swoim wystąpieniu, że nie można przedstawiać wydarzeń Marca '68 wyłącznie jako wydarzeń wolnościowych. Jak dodał, to, co później miało miejsce - "straszna retoryka Gomułki, Moczara i innych komunistów, Jaruzelskiego (...) ta sytuacja musi być wyjaśniona".
- Jakkolwiek jest ona oczywiście bardzo skomplikowana, to musi być wyjaśniona, dlatego że sprawcy są gdzie indziej. I my nie możemy - jako Polacy po trzydziestu niemal latach od odzyskania wolności - nie krzyczeć, że dzieje się niesprawiedliwość - oświadczył premier.
Morawiecki zaznaczył, że "dzieje się niesprawiedliwość wtedy, kiedy jedne ofiary traktują inne ofiary jako zbrodniarzy". - Trzeba jako zbrodniarzy potraktować tych, którzy byli zbrodniarzami w 1968 roku i byli ludobójcami i straszliwymi zbrodniarzami, czyli Niemców w latach II wojny światowej - wskazał.
- Marzec '68 jest dla mnie takim symbolem drogi do wolności i symbolem solidarności - oświadczył premier. - Bez Marca nie byłoby pewnie później Solidarności, bez Marca, bez Grudnia '70, bez Radomia czy Ursusa, nie byłoby Solidarności - podkreślił.
Szef rządu zaznaczył, że to była "polska droga, każde pokolenie upominało się o wolną Polskę". - Ta solidarność, która wtedy występowała, w końcu ten wiec tutaj na Uniwersytecie Warszawskim, był w obronie właśnie innych studentów, w obronie relegowanych studentów, w obronie prześladowanych, aresztowanych studentów, nauczycieli akademickich. Czyli to była solidarność - zaznaczył Morawiecki.
- To przeraziło tak ówczesną władzę, przeraziło ich to, że w jednym szeregu stoją dzieci robotników, chłopów, dzieci inteligencji. I dlatego ta nagonka była tak zaplanowana, antyinteligencka, antysemicka, właśnie, żeby uderzyć w inne struny, żeby podzielić również Polaków, żeby wyzwolić złe uczucia. I w tamtym czasie była to zbrodnia, (...) było to coś, co przyczyniło się do poróżnienia w tamtych latach Polaków i Żydów - dodał premier.
Morawiecki: w tamtym czasie słów pilnowano bardziej niż karabinów maszynowych
- Żydzi mieli absolutnie prawo bać się słów Gomułki, Moczara, bo też od słów Adolfa Hitlera, Himmlera, Goebbelsa zaczynał się Holokaust. Od słów się zaczynał - podkreślił premier.
Mateusz Morawiecki zabrał głos podczas debaty zorganizowanej na Uniwersytecie Warszawskim w ramach obchodów 50. rocznicy Marca'68. - Słowo w tamtym czasie był pilnowane bardziej niż karabin maszynowy - w czasach komunizmu. Komuniści wiedzieli, jak straszną siłę rażenia ma właśnie słowo - podkreślił szef rządu.
Jak zaznaczył, dlatego wcześniej w wystąpieniu mówił o transparentach i o cenzurze, "bo wydaje mi się to niezwykle ważne dla całej tej opowieści o tamtych czasach". Według Morawieckiego wydarzyło się wtedy coś jeszcze bardziej smutnego - zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem.
- Poprzez zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem, Polska zerwała stosunki z krajem, w którym wiele osób mówiło po polsku, w którym były księgarnie polskie i który mógł być wtedy bardzo ważnym krajem dla polskiej kultury, dla pielęgnowania tych więzi polsko-izraelskich" - przekonywał. - Ale to się oczywiście nie liczyło dla ówczesnych władców. Dla PRL - dodał Morawiecki.
- Marzy mi się to, żeby nie rozbijać tej - moim zdaniem - prawdy o Marcu, żeby nie zmuszał nikt nikogo do przepraszania za czyny tak naprawdę tych, którzy nie powinni przepraszać - stwierdził szef polskiego rządu. - Dzisiejszy rząd, dzisiaj my czujemy się spadkobiercami Marca '68, jako zrywu wolnościowego i ludzi, którzy o wolność wtedy walczyli. Bardzo często też jesteśmy bezpośrednimi spadkobiercami - podkreślił premier. Przypomniał, że osobiście czuje się spadkobiercą swojego ojca, który wtedy bardzo aktywnie walczył o wolność i to na sposoby różne, niekonwencjonalne, bardzo groźne, które mogły się bardzo różnie skończyć. Przypomniał piosenkę Jacka Kaczmarskiego o Marcu '68, o ludziach cichych, przestraszonych, którzy patrzą na to ognisko z fascynacją, szaleństwem płomieni, na ludzi, którzy boja się podchodzić blisko. - Wtedy ludzie podeszli blisko tego płomienia wolności, tego płomienia solidarności, który się pojawił i on potem szedł przez te nasze dzieje. Zapalił wielki płomień Solidarności w '80 roku i był kamieniem milowym na drodze do naszej wolności w '89 roku - podkreślił premier Morawiecki. Jak zauważył, wielu ludzi siedzących teraz na sali poznaje z książek historycznych, część zna. - Bardzo chciałem za tamten czas podziękować i poprosić też, aby stanąć w prawdzie o tamtych czasach, jakkolwiek ona - przyciemniona mitologią - może dzisiaj wielu ludziom wydawać się inna - zaznaczył. - Ale ja wierzę, że jest właśnie taka, jaką powiedziałem - dodał szef rządu.
Autor: js,tmw//now / Źródło: PAP