W TVN24 GO ukazał się nowy odcinek programu "Monika Olejnik. Otwarcie", w którym rozmawia z Janem P. Matuszyńskim, reżyserem filmu "Żeby nie było śladów". W poranku "Wstajesz i wiesz" w TVN24 zachęcała do obejrzenia wywiadu. Podczas wejścia antenowego w pewnym momencie zniknęła z ekranu. - Jest straszny wiatr i lampa nam spada - relacjonowała dziennikarka, która wykazała się dużym refleksem. - Jestem bardzo poruszony twoim poświęceniem - odparł prowadzący.
Monika Olejnik w poranku "Wstajesz i wiesz" w TVN24 zachęcała do obejrzenia nowego odcinka "Monika Olejnik. Otwarcie", w którym rozmawiała z Janem P. Matuszyńskim, reżyserem filmu "Żeby nie było śladów".
W pewnym momencie, opowiadając w Gdyni o Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, gdzie odbędzie się gala wręczenia Złotych Lwów, Monika Olejnik na chwilę zniknęła z ekranu.
- Coś się stało, komuś pomagasz? - zapytał prowadzący poranek w TVN24 Radosław Mróz.
- Jest straszny wiatr i lampa nam spada - relacjonowała Olejnik, która wykazała się dużym refleksem.
"Udało się, lampa już nie spada"
Dziennikarka zachęcała do oglądania jej programu, który składa się z trzech części. - W pierwszej jest główny bohater, potem są książki i muzyka, gdzie buduję wirtualną półkę z moimi gośćmi. Trzecia część to: talent, aktywność, przyszłość. Tutaj poznacie Dorotę Pasternak, jest to aktorka i malarka. Poznałam ją w pracowni Igora Mitoraja. Bardzo ciekawa postać - opowiadała Olejnik.
- Zapraszam wszystkich do oglądania "Monika Olejnik. Otwarcie". Udało się, lampa już nie spada - powiedziała na zakończenie wejścia antenowego dziennikarka TVN24.
- Jestem bardzo poruszony twoim poświęceniem, nie tylko w rozmowie, ale także na planie, kiedy z takim poświęceniem lampę ratujesz - odparł prowadzący poranek Radosław Mróz.
Jan P. Matuszyński o filmie "Żeby nie było śladów"
- Jak usłyszałem, że mój film jedzie do Wenecji, to poczułem radość, miałem takie poczucie, że warto było się męczyć - mówił Jan P. Matuszyński, reżyser filmu "Żeby nie było śladów", w rozmowie z Moniką Olejnik. Obraz na podstawie reportażu Cezarego Łazarewicza startował w konkursie głównym 78. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. - Miałem poczucie, że dowiozłem film, że film trafia w fajne miejsce, będzie miał dobrą ekspozycję. Oglądanie tego w kinie i ponad dziesięciominutowa owacja na stojąco to piękne przeżycie - ocenił.
Reżyser przyznał, że po filmie "Ostatnia rodzina" szukał materiału. - Jestem generalnie niepiszącym reżyserem, czyli nie piszę scenariuszy, raczej szukam materiału na mieście. Po przeczytaniu książki Cezarego Łazarewicza, uznałem, że skoro ta historia nie została opowiedziana na dużym ekranie to absolutnie musi być - wyjaśnił. - Miałem wrażenie, że to trafiło do mnie w dobrym momencie - dodał. - W sprawie Grzegorza Przemyka to, co wydaje się na pierwszy rzut oka oczywiste, to wcale nie jest, tam zawsze jest jakieś drugie dno - skomentował.
Film "Żeby nie było śladów" Jana P. Matuszyńskiego dotyczący śmierci Grzegorza Przemyka został też polskim kandydatem do Oscara. - Jest to bardzo fajna, ciekawa nobilitacja. Nie do końca jeszcze wiem, co to dla mnie oznacza, ale cieszy mnie, bo konsekwencją tego będzie to, że film zobaczy więcej ludzi. Na czym mi, jako twórcy, najbardziej zależy - stwierdził.
Gość Moniki Olejnik mówił również o tym, że ważnym dla niego filmem jest "Pulp Fiction" Quentina Tarantino. - Moi rodzice byli dość odważni. Jak miałem 10 lat to wzięli mnie do kina na "Pulp Fiction". Dorastałem z tym filmem i teraz często do niego wracam - mówił.
ZOBACZ TAKŻE INNE ROZMOWY Z CYKLU "MONIKA OLEJNIK. OTWARCIE" w TVN24 GO:
- Andrzej Piaseczny: wkurzyłem się, gdy prezydentem został człowiek używający gejów jako straszaka - Grzegorz Markowski: bałem się spadku formy na sam koniec
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24