Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich potwierdza w TVN24, że polecił wykonanie kolejnych testów amunicji, z której strzelano w Nangar Khel w Afganistanie. Wtorkowa "Rzeczpospolita" spekulowała, że wadliwe pociski moździeżowe mogły być przyczyną śmierci cywilów zabitych przez polskich żołnierzy.
Minister Klich stwierdził, że dostał wcześniej meldunek o dowódcy wojsk lądowych, że amunicja była sprawdzana zaraz po wydarzeniach w Nangar Khel. Testy te prowadzono w sierpniu zeszłego roku – wtedy testy wykazały, że tzw. uchylenia były niewielkie i mieściły się w granicach normy.
Teraz dla potwierdzenia wyników minister polecił ponowne przetestowanie tej amunicji. Testowe strzelanie ma odbyć się w przyszłym tygodniu.
"Rzeczpospolita": Były meldunki o wadach pocisków
Polscy żołnierze z bazy Wazi Khwa w Afganistanie wysyłali do dowódcy meldunki, że amunicja moździerzowa jest uszkodzona. Potem jeden z pocisków spadł na afgańską wioskę - donosiła we wtorkowym numerze "Rzeczpospolita".
Gazeta dotarła do meldunku do dowódcy Grupy Bojowej płk. Adama Stręka, sporządzonego przez oficera operacyjnego z zespołu bojowego „C”, czyli z bazy, w której służyli żołnierze zatrzymani w związku z tragicznymi wydarzeniami w Nangar Khel.
Jak cytuje dziennik, 30 lipca 2007 r., dwa tygodnie przed ostrzałem wioski, w którym zginęli afgańscy cywile, żołnierze meldowali płk. Strękowi: „Podczas strzelania pociski moździerzowe koziołkują, to główny powód znacznego skrócenia donośności pocisków przy celowaniu i ładowaniu. Dla 1300 m (czyli przy strzelaniu na taki dystans – przyp. red.) upadały one 250 – 350 m od stanowiska ogniowego”.
Meldunek kończy się wnioskiem, by dowódcy wycofali wadliwą amunicję z użytkowania. Do tego jednak nie doszło. Według gazety żołnierze w Afganistanie nadal strzelali tą samą amunicją. Dlaczego? – Przeprowadzono kolejne strzelania, które nie potwierdziły informacji z meldunku – mówi "Rz" płk Stręk. Dodaje, że w związku z tym nie było podstaw, by wycofać amunicję.
Żołnierze, z którymi rozmawiała „Rz”, mówią jednak, że usłyszeli, żeby nie robili zamieszania, tylko „zabrali się do roboty”. Dlatego 16 sierpnia z partią amunicji moździerzowej, w której stwierdzono wady, pojechali w okolice wioski Nangar Khel. Działając na podstawie informacji z polskiego i amerykańskiego rozpoznania wojskowego, mieli zlikwidować stanowiska talibów.
Wadliwe pociski przyczyną tragedii?
Według dziennika ustawili moździerz ponad kilometr od wioski i chcieli ostrzelać wzgórza za zabudowaniami i okolice przed wioską. Jeden pocisk spadł jednak na wioskę. Zginęły kobiety i dzieci.
Czy przyczyną mogła być wada amunicji? – Informacje z meldunku potwierdzałyby tę tezę. Amunicja moździerzowa jest szczególnie podatna na czynniki zewnętrzne: meteorologiczne, klimatyczne, wilgotność – mówi gazecie gen. Stanisław Koziej, ekspert wojskowy, doradca ministra obrony narodowej Bogdana Klicha. – Od samego początku tej sprawy uważałem, że jest splotem różnych zdarzeń, a nie celowo popełnioną zbrodnią.
Źródło: TVN24, Rzeczpospolita, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24