Poparcie dla rządu "na miarę kryzysu, na miarę XXI wieku", składającego się z ponadpartyjnych fachowców a nie niechcianych, zdaniem Janusza Palikota, ministrów z PSL-u. To propozycja lidera RP dla Donalda Tuska. Ma jeden haczyk. To Palikot i jego współpracownicy chcą wskazać fachowców, o których mowa. - Nie byłoby w tej grupie żadnego z naszych ludzi - zaznacza jednak.
Przewodniczący Ruchu Palikota, największej niespodzianki wyborów, popołudniową konferencję prasową zaczął w swoim stylu - od mocnego uderzenia. - Jesteśmy gotowi poprzeć rząd Platformy bez obejmowania przez naszych ludzi stanowisk w tym rządzie, tylko poprzez wskazanie do niego ponadpartyjnych fachowców. To jest bardzo mocna oferta.
"Nie jesteśmy na nich skazani"
Były wiceszef PO argumentował, że na wysunięcie takiej propozycji pozwala mu nie tylko wynik wyborczy jego partii, ale przede wszystkim fakt, że dzisiaj "wielu wyborców Platformy oczekuje czegoś innego, niż powtórki z rozrywki politycznej". - Nie stawiamy żadnych wygórowanych warunków, możemy poprzeć rząd, na jaki czeka Polska, rząd na miarę kryzysu, wyzwań, rząd na miarę XXI wieku. Nie musimy być skazani na ministrów z rekomendacji PSL-u, których Polacy już ocenili. Pani Fedak nie została nawet posłem, pan Sawicki miał bardzo słaby wynik - wyliczał poseł Lublina. - Ale oczywiście wybór należy do Tuska - podkreślił.
Jedno nazwisko ponadpartyjnego fachowca z rekomendacji RP jest już nawet znane. To nazwisko Magdaleny Środy, którą Palikot widziałby na stanowisku ministra edukacji. Dla siebie nie chce żadnych stanowisk w nowym Sejmie - tak mówi. Na pytanie, kim w takim razie będzie, odpowiada: - Przywódcą.
Perspektywy znakomite
Do obsadzenia pozostaje jeszcze wiele stanowisk w samym RP. Władze mają uformować się już dzisiaj w nocy a jutro rano zostaną ogłoszone ich nazwiska. W środę mamy też poznać tego, kogo partia wskaże na stanowisko wicemarszałka Sejmu. "Raczej z całą pewnością" nie będzie nim Palikot.
Nastroje w partii po niedzielnych wyborach są ponoć znakomite. Tak jak i perspektywy: - Za cztery lata możemy wygrać - powtarzał na konferencji lider Ruchu. Gdyby nie bardzo ograniczone fundusze na kampanię wynik mógłby być zresztą lepszy już teraz. - Wydaliśmy na nią dwa miliony 58 tysięcy złotych, czyli najmniej spośród wszystkich partii, które weszły do Parlamentu. W Lublinie nasi kandydaci nie wywiesili na przykład żadnego plakatu. Zamiast tego posadzili drzewa na jednym z osiedli. Nasz wynik pokazuje, że nie trzeba tych wszystkich środków, by odnieść sukces.
Palikot poinformował też, że partia "zaskarżyła liczenie głosów w Małopolsce", ponieważ jej zdaniem PKW miała popełnić przy nim błąd.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24