Były rzecznik ministra obrony narodowej Bartłomiej Misiewicz został pełnomocnikiem zarządu do spraw komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej - ustaliła "Rzeczpospolita".
Jak napisała "Rzeczpospolita" decyzja zapadła w poniedziałek na posiedzeniu zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Informację potwierdził dziennikowi rzecznik spółki.
Bartłomiej Misiewicz stracił posadę rzecznika szefa MON Antoniego Macierewicza. W zeszły czwartek na tym stanowisku zastąpiła go mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz.
Były rzecznik MON poszedł na urlop krótko po publikacji dziennika "Fakt". Gazeta podała, że Bartłomiej Misiewicz miał wykorzystać służbowe auto, żeby pojechać na imprezę w jednym z białostockich klubów.
Według publikacji prasowych, 19 stycznia 2017 r., rzecznik MON miał przyjechać "luksusowym BMW" przed jeden z klubów w centrum Białegostoku, w którym potem się bawił. Mimo że hotel, w którym mieszkał, znajduje się kilkaset metrów od tego miejsca, a pokonanie trasy pieszo zajęłoby mu kilka minut.
Wcześniej głośno zrobiło się o nim po nocnym wejściu do siedziby Centrum Kontrwywiadu NATO. Potem były honory i meldunki, które szefowi gabinetu oddawali oficerowie.
Był członkiem rady nadzorczej PGZ
We wrześniu zeszłego roku Misiewicz został członkiem rady nadzorczej PGZ. Zrezygnował z tej posady po skandalu, jaki wywołała ta nominacja. Kontrowersje budziło to, że 26-latek nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych. Nie ma też wyższego wykształcenia, jest technikiem farmacji. Jednak jak zapewnił minister obrony Antoni Macierewicz, nie był to wymóg konieczny do piastowania takiej funkcji.
MATERIAŁ "POLSKI I ŚWIATA" Z 16 MARCA:
Autor: js//plw / Źródło: rp.pl
Źródło zdjęcia głównego: TV Żurawica