1,2 mln zł zadośćuczynienia dla ucznia, który sześć lat temu uszkodził sobie kręgosłup podczas lekcji wychowania fizycznego, to za dużo - uważa opolski Urząd Miasta. Urzędnicy zapowiadają odwołanie od wyroku sądu. 22-letni dziś Oskar porusza się na wózku inwalidzkim.
Kwota zadośćuczynienia była zgodna z żądaniami rodziny poszkodowanego. - W ocenie sądu okręgowego w Opolu zdarzenie przekreśliło wszystkie plany chłopca - dziś już mężczyzny, który zamiast realizować swoje życiowe plany wymaga ciągłej opieki i jest całkowicie zależny od osób trzecich - powiedziała we wtorek Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego opolskiego sądu okręgowego, dodając, że wyrok zapadł w listopadzie.
Chcą też obniżenia renty
Z tak wysokim zadośćuczynieniem nie zgadza się opolski Urząd Miasta i zapowiada apelację od wyroku.
- Uważamy, że wysokość zadośćuczynienia nie jest do końca adekwatna do rzeczywistego poziomu odpowiedzialności, jaką - pośrednio, bo wypadek nastąpił w jednej ze szkół Opola - ponosi w tej sprawie samorząd. Sądzimy, że ta kwota powinna zostać zmniejszona - powiedział rzecznik prezydenta Opola Mirosław Pietrucha. Dodał, że zadośćuczynienie, z jakiego wypłaceniem liczył się w tej sprawie opolski Ratusz to kwota "kilkuset tysięcy zł."
Oprócz wysokiego zadośćuczynienia opolski ratusz ma także zapłacić 160 tys. zł tytułem odszkodowania, a także płacić Oskarowi dożywotnią rentę w wysokości 16 tys. zł miesięcznie. - Tyle w ocenie sądu wynoszą koszty rehabilitacji, leczenia, pielęgnacji i odżywiania ofiary wypadku. Ratusz został też obciążony kosztami procesu w wysokości 80 tys. zł - zaznaczyła Kosowska-Korniak.
Opolski Urząd Miasta - oprócz zmniejszenia kwoty zadośćuczynienia - chce też obniżenia miesięcznej renty dla Oskara. - W postępowaniu apelacyjnym będziemy chcieli obniżenia tej sumy o kilka tysięcy złotych - zapowiedział Pietrucha. Podkreślił, że Urząd Miasta od pierwszego wyroku w tej sprawie, jaki zapadł w marcu 2008 roku, wypłaca miesięczne świadczenie na rzecz Oskara w wysokości kilku tys. zł.
Nauczyciel skazany
Do wypadku doszło w listopadzie 2004 roku. Na lekcji wf 16-letni uczeń po slalomie między tyczkami wpadł na niczym niezabezpieczoną ścianę. Po uderzeniu w nią głową doznał urazu kręgosłupa na odcinku szyjnym i niedowładu wszystkich kończyn. Nauczyciel, na którego lekcji doszło do wypadku, został skazany na pięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Według ustaleń śledztwa, nauczyciel ustawił metę slalomu w odległości ok. czterech-pięciu metrów od ściany. Powołany do sprawy biegły ocenił, że odległość od ostatniego pachołka do ściany nie była bezpieczna. Według jego opinii, odległość, która zapewniłaby bezpieczeństwo uczniom, to ok. 10 metrów.
Przed wydaniem opinii biegły przeprowadził symulację, w której studenci - o warunkach fizycznych zbliżonych do poszkodowanego chłopca - przebiegli slalom ustawiony tak jak podczas feralnej lekcji. Ćwiczący, jeżeli pobiegli na 100 proc. swoich możliwości, nie mieli możliwości zatrzymania się przed ścianą.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24