Nie wiedziałem, na co trafią środki, o które wnioskuje CBA - mówił w poniedziałek przed sejmową komisją śledczą do spraw Pegasusa były dyrektor Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości Mikołaj Pawlak. Dodał, że nie uczestniczył w zawieraniu umowy z CBA, a dostęp do Funduszu Sprawiedliwości miało szereg osób. Mówił też, dlaczego nie pojawił się na ubiegłotygodniowym przesłuchaniu.
Mikołaj Pawlak, rzecznik praw dziecka w latach 2018–2023, a wcześniej dyrektor Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości przedstawił historię swojej pracy w tym resorcie. Mówił m.in., że do ministerstwa przyszedł pod koniec czerwca 2016 r. i powierzono mu nowy departament spraw rodzinnych i nieletnich.
Dodał, że jeszcze w czerwcu lub na początku lipca pojawiły się kwestie tego, aby "ktoś zaopiekował się wydziałem funduszu pomocy pokrzywdzonym oraz pomocy postpenitencjarnej".
- Kiedy weszły w życie nowe przepisy, (...) jednym z pierwszych wniosków, który wtedy się pojawił, był wniosek Centralnego Biura Antykorupcyjnego - zeznawał Mikołaj Pawlak, którego sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa pytała o przekazanie 25 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości do CBA na zakup Pegasusa.
- On (wniosek) trafił do mnie, z bardzo licznymi pieczątkami, przeleciał przez całe ministerstwo (...) Dawno nie widziałem tak ostemplowanego wniosku, (...) a jednocześnie nie zawierał on uzasadnienia albo żadnych innych szczegółów - relacjonował były dyrektor w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Pawlak: nadzorujący mnie ministrowie oczekiwali sprawnego postępowania
Pawlak pytany był o to, czy ówczesny wiceszef MS Michał Woś polecił mu, aby przygotował komplet materiałów "celem przekazania 25 milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości do CBA". - Mnie (Woś - red.) nie wydawał takiego polecenia, ponieważ do dalszej obsługi wniosku tego podmiotu wskazałem pana prokuratora (Jakuba Tietza - red.), który miał dostęp do (informacji o klauzuli - red.) "ściśle tajne" - odparł Pawlak, nawiązując do swoich wcześniejszych zeznań.
Dopytywany, czy nie usłyszał takiego polecenia od nikogo z kierownictwa resortu, Pawlak odparł: - Po raz kolejny - nie rozmawiałem o tej sprawie z panem ministrem Ziobro. Po zmianach na komisji finansów publicznych, które dotyczyły kwoty 25 milionów złotych, przewidywanych przeze mnie na inne cele publiczne, wpłynął ten wniosek (od CBA - red.) i do czasu jego pojawienia się nie wiedziałem o takim zagospodarowaniu pieniędzy - mówił.
Pawlak pytany był również o zeznania byłego dyrektora Departamentu Budżetu i Efektywności Finansowej w MS Jana Paziewskiego, który mówił o pośpiechu przy dokonywaniu zmian w planie finansowym Funduszu Sprawiedliwości. W odpowiedzi Pawlak podkreślił, ze Paziewski mówił również o tym, że szybkich zmian budżetowych dokonywano również w innych przypadkach.
- Między pana pismem, które umożliwiło przeznaczenie 25 milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości do CBA, wnoszącym o zwołanie komisji finansowej 14 września 2017 roku a wnioskiem CBA o to, żeby te pieniądze wpłynęły, nie minęła nawet doba - wskazał wówczas poseł KO Marcin Bosacki.
Pytany, kto wymagał od niego takiego pośpiechu, Pawlak odparł, że ministrowie, którzy go nadzorowali "w różnych sprawach", oczekiwali "sprawnego postępowania". - Podlegałem różnym ministrom i zawsze w bardzo sprawny sposób postępowałem - podkreślił. Dodał, że w sprawie Funduszu Sprawiedliwości - jak mówił już wcześniej - podlegał Michałowi Wosiowi.
Pawlak: nie uczestniczyłem w zawieraniu umowy z CBA
Przewodnicząca komisji Magdalena Sroka (PSL-TD) pytała świadka, kto nadał klauzulę tajności umowie dotyczącej przekazania 25 milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości do CBA. Pawlak odpowiedział, że "ten, kto występuje, czyli CBA".
- To nie była zbyt skomplikowana umowa między instytucjami publicznymi (...) Istotne jest to, że jeżeli instytucja publiczna przyjmuje jakieś pieniądze, to wie, co robi, bo też ma sztab prawników - powiedział Pawlak.
Mówił, że nie uczestniczył w zawieraniu tej umowy, ponieważ dostęp do Funduszu miało szereg osób, które również mogłyby być uznane za dysponentów.
Dopytywany przez przewodniczącą Srokę, czy nie był zainteresowany, na co zostaną przeznaczone środki, odpowiedział, że nie wie, "kto i ile milionów wydał na promocję Funduszu". - Nie było napisane, że wyłącznie ja nimi dysponuję i bez mojego podpisu nie wyjdzie żaden przelew z Funduszu - wyjaśniał Pawlak.
Objęcie klauzulą tajności
Jak wskazywał, po rozmowie z ówczesnym wiceszefem resortu sprawiedliwości Michałem Wosiem dowiedział się, że część tego wniosku będzie objęta klauzulą tajności - on sam nie miał wówczas dostępu do informacji niejawnych i był świadomy, że procedura, by je uzyskać, jest "długotrwała" i "wymagająca".
- Ja wtedy - mając tylko taką wiedzę, że będzie wniosek w zakresie tajnym, a mając na pokładzie prokuratora, który z urzędu ma dostęp do tajnych (informacji) zaproponowałem, że w tym zakresie będzie reprezentował departament prokurator (Jakub) Tietz, ponieważ on ma od ręki tę możliwość - mówił Pawlak.
Dopytywany, czy wiedział, na co trafią środki, o które wnioskuje CBA, Pawlak zaprzeczył. - Nie, nie wiedziałem. To była informacja objęta klauzulą tajności. Na te okoliczności zeznawał pan prokurator - powiedział.
Przesłuchiwany w maju tego roku prokurator Tietz, który był delegowany do resortu sprawiedliwości i odpowiedzialny za koordynację dotacji przekazywanych z Funduszu Sprawiedliwości zeznawał, że nie pamięta, aby ktoś rozmawiał z nim o przekazaniu środków do CBA, a "w szczególności, aby wymieniał kwoty lub cel, na jaki zostaną przeznaczone środki".
Pawlak: przygotowałem wstępną wersję umowy w sprawie środków na zakup Pegasusa
Komisja pytała Pawlaka o to, kto zlecił przygotowanie wstępnej wersji umowy w sprawie przekazania środków z Funduszu Sprawiedliwości do CBA na zakup Pegasusa, kto dokładnie pracował nad sporządzeniem umowy i kto uczestniczył w jej podpisaniu.
Świadek zasłaniał się w wielu kwestiach niepamięcią. Zeznał między innymi, że nikt z jego departamentu - poza nim - nie pracował merytorycznie nad przygotowaniem umowy, także jego podwładny prokurator Jakub Tietz, który – w przeciwieństwie do niego - miał dostęp do informacji niejawnych.
Pytany, kto przekazał mu, co ma być w umowie, Pawlak powiedział, że on przygotował jej draft, bez wpisywania przedmiotowych istotnych szczegółów umowy, które znał Tietz i funkcjonariusze CBA. Zeznał, że nie pamięta, co dokładnie zawierał draft i nie wie, co z niego zostało zachowane w ostatecznej umowie. - Przygotowałem podstawowe założenia, żeby to w Wordzie jakoś wyglądało - stwierdził. Dodał, że przygotował draft "w takim zakresie, który nie zawierał żadnych essentialia negotii umowy".
Komisja dociekała, kto polecił świadkowi przygotowanie draftu. Pawlak odparł, że przygotował wstępną wersję umowy w rozmowie z prokuratorem Tietzem. - Było to zwykłe przygotowanie umowy dla kolejnego zadania, które miało być wykonywane - powiedział były dyrektor w MS.
Szefowa komisji zauważyła, że na poleceniu zapłaty za oprogramowanie Pegasus jest jego podpis, z dopiskiem "sprawdzono pod względem merytorycznym". Pawlak wyjaśnił, że podpisał dokument po tym, jak Tietz przekazał mu, że "był na miejscu, sprawdził i że wszystko jest zgodnie z umową, którą zna".
Świadek nie pamiętał dokładnie okoliczności podpisania umowy w sprawie przekazania środków na zakup Pegasusa, co odbyło się w gabinecie ówczesnego szefa CBA Ernesta Bejdy. Dodał, że był przy podpisaniu umowy, ale - jak stwierdził - siedział przy innym stole niż ministrowie podpisujący dokument.
Zapewnił jednak, że to nie on przyszedł z draftem umowy i nie widział dokumentów, które zostały parafowane. Jak mówił, prawdopodobnie z draftem przyszedł do CBA Tietz, ale "dokumenty mogły być też już na miejscu". Później powiedział, że prawdopodobnie przynieśli je funkcjonariusze CBA.
Pawlak powiedział też, że nie pamięta, kto oprócz wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia, Bejdy, a także Tietza uczestniczył w podpisaniu umowy.
Świadek mówił, że nie wiedział o celu przeznaczenia środków z Funduszu Sprawiedliwości do CBA. O tym, że środki miały służyć na techniki operacyjne dowiedział się później.
Na uwagę Sroki, że dowiedział się o tym we 15 wrześniu 2017 roku, świadek stwierdził, że nic ponad pismo z tą datą od szefa CBA do szefa MS Zbigniewa Ziobry nie było mu znane.
Pawlak: kierownictwo zadecydowało o tym, że mój departament będzie dysponował funduszem
Pawlak został zapytany przez członków komisji o to, kto i kiedy zdecydował o tym, że Departament Spraw Rodzinnych i Nieletnich, którego był wówczas dyrektorem, ma zajmować się wydatkami z Funduszu Sprawiedliwości.
- Sygnalizowałem to na początku, że departament, kiedy był budowany, miał różne sprawy - sądy, zakłady poprawcze (...) I przyszła pora na tę decyzję (o zajęciu się wydatkami z FS-red.), to było chyba lato 2016 roku, nie pamiętam czy w pierwszych tygodniach, czy w pierwszym, może w drugim miesiącu, jak byłem w ministerstwie - zeznał Pawlak.
Według byłego dyrektora w owym czasie nie było pomysłu, co z Funduszem Sprawiedliwości zrobić i - jak mówił - w związku z tym, że trzeba było to uporządkować, trafił on do niego.
Dopytywany, kto konkretnie zadecydował o tym, że to jego departament będzie dysponował Funduszem Sprawiedliwości, Pawlak odparł, że zadecydowało o tym kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości. - Zmiany regulaminu zawsze zatwierdza minister prowadzący całe ministerstwo, czyli wówczas Zbigniew Ziobro. Jest to wiadomość powszechna - powiedział świadek.
W sprawie doręczenia wezwania
Pawlak, który na początku przesłuchania skorzystał z możliwości wygłoszenia swobodnej wypowiedzi, na wstępie wytłumaczył dlaczego nie pojawił się na ubiegłotygodniowym posiedzeniu komisji. - W ubiegłym tygodniu, zgodnie z przepisami postępowania karnego, które stosuje się do doręczeń zawiadomień o posiedzeniu komisji, nie było takie mi doręczone - oświadczył. Wskazał, że także jego pełnomocnik nie był zawiadomiony o posiedzeniu.
Dodał, że również w żaden inny sposób informacja o posiedzeniu do niego nie dotarła. Zwrócił się z wnioskiem formalnym o uchylenie uchwały w sprawie kary porządkowej.
Przed tygodniem przewodnicząca komisji Magdalena Sroka (PSL-TD) zapowiedziała wystąpienie do sądu o ukaranie Pawlaka karą porządkową, za niestawienie się na przesłuchaniu. Jego wniosek został jednak jednomyślnie oddalony.
W maju, gdy Pawlak został wezwany przed komisję po raz pierwszy, odmówił złożenia przyrzeczenia, a następnie opuścił salę. Jego decyzja miała mieć wtedy związek z tzw. zabezpieczeniem Trybunału Konstytucyjnego. TK 8 maja wydał postanowienie zobowiązujące sejmową komisję śledczą ds. Pegasusa do powstrzymania się od działań do czasu rozpatrzenia przez TK wniosku grupy posłów PiS, którzy zarzucili, że uchwała powołująca tę komisję jest niekonstytucyjna.
Jako kolejny świadek na poniedziałkową komisję śledczą ds. Pegasusa wezwany został były główny rzecznik dyscypliny finansów publicznych Piotr Patkowski.
CZYTAJ TEKST PREMIUM: Inne służby płaciły CBA za używanie Pegasusa. System blokował podsłuchy rosyjskich telefonów
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell