Cztery lata temu budzącym ogromne kontrowersje "żartem" o gwałcie na Ukrainkach wywołał skandal, który na dłuższy czas pozbawił go pracy. Prawie rok temu dostał wylewu. Michał Figurski - niegdyś jedna ze świetnie zapowiadających się gwiazd dziennikarstwa – walczy teraz nie tylko o sprawność fizyczną, ale też odzyskanie miejsca na medialnej scenie. Materiał programu "Uwaga!" TVN.
- Wylew to było zupełne zaskoczenie – mówi nam dziennikarz, którego spotykamy podczas ciężkiej, mozolnej rehabilitacji. Aktualnie Figurski powoli uczy się samodzielnie poruszać. O wylewie mówi, że to wynik zaniedbania, nonszalancji. Wbrew zaleceniom lekarzy – nie brał leków na nadciśnienie. Nie przejmował się też cukrzycą, na którą choruje od kilkudziesięciu już lat.
– To się musiało tragicznie skończyć… Położyłem się, będąc przekonanym, że złapałem grypę, a obudziłem się jako zupełnie inny człowiek. Dwóch tygodni po wylewie kompletnie nie pamiętam, miałem trepanację czaszki, leżałem w szpitalu… Był moment, kiedy powiedziano mi, że raczej z tego nie wyjdę. Dziś już wiem, że trzeba po prostu żyć, to jest najważniejsze – mówi, z absolutną powagą, Figurski.
"Okazało się, że dostałem wielkiego kopa w tyłek"
To zupełnie nowe oblicze dziennikarza. Jego medialna gwiazda rozbłysła kilkanaście lat temu. Kulminacją była kontrowersyjna audycja w radiu Eska Rock, w której Figurski razem z Kubą Wojewódzkim używali bardzo ostrej, często oburzającej wiele osób, satyry. Rozgłośnia wiele razy była za ich program karana. Szalę przeważyły słowa o gwałcie na Ukrainkach po meczu Polska-Ukraina podczas Euro 2012. Figurski stracił wtedy pracę. Na dłuższy czas zniknął z mediów.
– Mam świadomość, że granica została przekroczona, że ktoś mógł się poczuć urażony. Doskonale to dzisiaj rozumiem i szczerze za to przepraszam – mówi dziś dziennikarz. Jednak podkreśla, że programu nie tworzyli jedynie on i Wojewódzki. – Przecież my byliśmy elementem pewnego kontraktu. Bardzo intratnego, wieloletniego kontraktu, którego uczestnikami było jeszcze parę osób! Słyszałem przecież: "Panowie, jesteśmy zespołem! Jeśli coś pójdzie nie tak, to działamy w myśl zasady: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego – wspomina Figurski. I z goryczą dodaje: "potem okazało się, że dostałem wielkiego kopa w tyłek".
Na pytanie o relacje z Kubą Wojewódzkim, o to czy łączyła ich przyjaźń, nie chce odpowiadać. – Zostawmy to. To są nasze sprawy – ucina.
Po stronie Figurskiego staje za to reżyser Andrzej Saramonowicz, który jego audycji słuchał codziennie. – Byłem jej wielkim fanem! Tak, jechali po bandzie, posunęli za daleko, ale to jest nic w porównaniu do tego, co się słyszy każdego dnia np. od polityków! – przekonuje Saramonowicz.
W identycznym tonie wypowiada się Włodzimierz Zientarski. - Owszem, coś mu się wyrwało, ale każdemu się czasem coś wyrywa! Naprawdę lubię tego faceta – dodaje dziennikarz.
"Zatraciłem się. Zgubiłem siebie"
Michał Figurski był złotym dzieckiem radia. Przy mikrofonie usiadł po raz pierwszy w Rozgłośni Harcerskiej. Później pracował w największych polskich stacjach: RMF FM i Radiu Zet, a doświadczenie z nich wyniesione wykorzystał przy powstawaniu Antyradia.
– Ono się urodziło w 2003 roku. To mój dzidziuś – rozczula się dziś Figurski, który przez wiele lat był dziennikarzem muzycznym. – Ale sukces Antyradia sprawił, że zacząłem być kojarzony po prostu, jako radiowiec. Wtedy też pojawiło się mnóstwo propozycji. Na raz pracowałem jednocześnie na trzech antenach: Polsatu, TVP i TVN! – wspomina Figurski.
Potem był "Poranny WF", prowadzony wspólnie z Wojewódzkim. - W końcu zostałem skandalistą, co uczyniło mnie celebrytą – ocenia Figurski.
- Ja go nigdy, jako skandalisty nie postrzegałem – oponuje Saramonowicz, który obsadził Figurskiego w swoim filmie "Jak się pozbyć cellulitu". – To było drobniutka rola, a mnie to cieszyło, że się na planie mogę spotkać z Michałem – mówi reżyser.
Figurski wspomina tamte lata z ogromnym dystansem. - Był taki moment, kiedy wyskakiwałem z każdej lodówki – mówi sarkastycznie. I przyznaje, że sukces go przerósł. - Zatraciłem się. Zgubiłem siebie - ocenia.
"Nie docenialiśmy tego, co dostaliśmy"
Przez 12 lat Figurski był żonaty z dziennikarką i prezenterką telewizyjną, Odetą Moro. To bardzo medialne małżeństwo zakończyło się ostatecznie w ubiegłym roku. Figurski nie kryje, że to dla niego porażka. – Rodzina to dla mnie fundament. Po wylewie spotkałem się z byłą żoną i pierwszy raz od wielu miesięcy, jeśli nie lat, porozmawialiśmy szczerze, patrząc sobie w oczy. Kompletnie nie docenialiśmy tego, co dostaliśm.! Zabrakło nam dojrzałości – ocenia dziś Figurski.
Dziś twierdzi, że w sytuacji po rozwodzie, potrafi odnaleźć się dobrze. Jego córka – Sonia – ma u niego drugi dom. – Dalej tworzyli fajną, zgraną rodzinę – mówi dziennikarz.
– Tata nauczył mnie wielu rzeczy, np. grać na gitarze – mówi Sonia. Co radził jej tata, kiedy zaczynała pracę w telewizji? - Żeby nie gwiazdorzyć – odpowiada bez namysłu Sonia.
Jej ojciec boleśnie przekonał się o ciemnych stronach sławy. Kiedy pojawiał się publicznie na wózku inwalidzkim, ludzie robili zdjęcia, które następnie sprzedawali tabloidom. - To jest straszne. Okropne – przyznaje dziennikarz. Figurski przebywa teraz w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym i pracuje nad odzyskaniem sprawności. Do pracy chce wrócić już we wrześniu. - Radio i telewizja nadają sens mojemu życiu – przekonuje.
Autor: tmw/kk / Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: UWAGA! TVN