Były premier Mateusz Morawiecki nie udzielił odpowiedzi wprost na kilkukrotnie zadawane przez dziennikarzy pytanie, co zrobił po otrzymaniu informacji z Najwyższej Izby Kontroli o nieprawidłowościach w Funduszu Sprawiedliwości. - Wiarygodność NIK w tej sprawie jest dla mnie mniejsza niż zero - mówił Morawiecki. Niewiarygodne są też dla niego zeznania Tomasza Mraza i opublikowane przez niego nagrania rozmów polityków Suwerennej Polski dotyczących zarządzania milionami z Funduszu.
Zbigniew Ziobro i jego zaplecze z Suwerennej Polski przez lata kierowało resortem sprawiedliwości i Funduszem Sprawiedliwości w czasie, gdy premierem był Mateusz Morawiecki. TVN24 od miesięcy informuje o nieprawidłowościach w tym funduszu. Od kilku dni media - w tym tvn24.pl - publikują nagrania, które w ostatnich dwóch latach zarejestrował Tomasz Mraz, były dyrektor Departamentu Funduszu Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości.
CZYTAJ WIĘCEJ: AFERY WOKÓŁ FUNDUSZU SPRAWIEDLIWOŚCI
Były premier Mateusz Morawiecki był pytany przez dziennikarzy o aferę Funduszu Sprawiedliwości. Morawieckiego zapytano, co zrobił z raportami Najwyższej Izby Kontroli, która informowała o nieprawidłowościach już trzy lata temu. - Najwyższa Izba Kontroli straciła w moich oczach miano urzędu publicznego. W ślad za innymi taśmami, (...) widać było, że szef Najwyższej Izby Kontroli mówi do pana Donalda Tuska "szefie". Coś takiego czytałem, przynajmniej w mediach, bo tego nie odsłuchiwałem sam. A więc wiarygodność NIK-u w tej sprawie jest dla mnie mniejsza niż zero - mówił Morawiecki.
Były premier dopytywany, czy podjął jakieś kroki po informacjach o nieprawidłowościach powiedział, że "Fundusz Sprawiedliwości według zadań w ramach Rady Ministrów podlegał Ministerstwu Sprawiedliwości i tam musiałyby być kierowane pytania".
Morawiecki: poczekajmy na informacje z wiarygodnych źródeł
- Wiarygodność tych informacji, które dzisiaj w domenie publicznej się pojawiają, jest przeze mnie w dużym stopniu stawiana w wątpliwość, w ślad zresztą za osobami, których opracowania czytam i które bynajmniej nie są naszymi zwolennikami. Sam pan główny świadek, dyrektor departamentu (Funduszu Sprawiedliwości Tomasz) Mraz jest bardzo zainteresowany tym, aby przerzucić całą odpowiedzialność na inne osoby - powiedział.
- Ani ten świadek nie jest wiarygodny, ani materiały (...). Poczekajmy na informacje z wiarygodnych źródeł w tych sprawach - dodał.
Dziennikarze dalej dopytywali o interwencje ze strony byłego premiera, który powtarzał, że za Fundusz Sprawiedliwości odpowiadało Ministerstwo Sprawiedliwości. Na pytanie, czy jako szef rządu "nie nadzorował wszystkich ministrów i czy Zbigniew Ziobro robił co chciał", Morawiecki powiedział do dziennikarza: "Proszę przeczytać sobie ustawę o działach, panie redaktorze. Tam znajdzie pan odpowiedź".
"Jak najbardziej jest miejsce również dla Suwerennej Polski"
Poseł PiS pytany, czy Suwerenna Polska jest teraz "obciążeniem dla całej Zjednoczonej Prawicy" i czy "projekt Prawa i Sprawiedliwości i Suwerennej Przyszłości ma przyszłość" powiedział, że "jak najbardziej jest miejsce dla Suwerennej Polski".
- Prawo i Sprawiedliwość jest partią, jak mawiamy czasami, dużego namiotu i pod tym sufitem tego namiotu pojawią się bardzo różne ideowe nurty. Nurty państwowe, patriotyczne, narodowo-katolickie, chrześcijańsko-demokratyczne, państwowców różnego rodzaju i jest tam jak najbardziej miejsce również dla Suwerennej Polski, dla dawniej Solidarnej Polski - mówił Morawiecki.
- To są nasi koledzy, koleżanki, którzy mają swój określony profil. Można się czasami mniej, czasami trochę bardziej zgadzać, ale jak najbardziej widzę wspólną przyszłość w ramach tej dużej naszej grupy politycznej, która chce, aby Polska odzyskała swój ten rytm rozwojowy, który mieliśmy, ten z wyczuciem pulsu społecznego, a zarazem ogromnym postawieniem nacisku właśnie na bezpieczeństwo - dodał.
Afera wokół Funduszu Sprawiedliwości. O co chodzi?
Fundusz Sprawiedliwości powstał w 1997 roku jako Fundusz Pomocy Postpenitencjarnej i od początku podlegał Ministerstwu Sprawiedliwości. Po zmianie przepisów w 2012 roku, zgodnie z założeniami, środki z niego powinny trafiać na wsparcie byłych więźniów, ofiar przestępstw, ich bliskich. W czasie rządów PiS poszerzono katalog tego, na co można wydawać pieniądze oraz katalog podmiotów, które mogły korzystać z dofinansowania. W 2017 roku, gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, do celów funduszu dodano "przeciwdziałanie przyczynom przestępczości", a także m.in. "podejmowanie przedsięwzięć o charakterze edukacyjnym i informacyjnym", "promowanie systemu pomocy osobom pokrzywdzonym" czy "upowszechnianie wiedzy na temat praw osób pokrzywdzonych".
W ostatnich latach dziennikarze ujawniali szereg kontrowersyjnych wydatków z Funduszu Sprawiedliwości. To właśnie z tych pieniędzy miał zostać zakupiony system do inwigilacji Pegasus. W styczniu 2022 roku NIK ujawniła faktury za "zakup środków techniki specjalnej służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości" na łączną kwotę 25 milionów złotych. Finanse na ten zakup Centralne Biuro Antykorupcyjne otrzymało właśnie z Funduszu Sprawiedliwości.
Ogromne pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości - bo prawie 100 mln - miały trafić również m.in. do kościelnej Fundacji Profeto. Urzędnicy zdążyli wypłacić 66 mln z przyznanej kwoty, bo nowe władze resortu sprawiedliwości w styczniu wstrzymały dalsze finansowanie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24