- Cztery i pół godziny trwało przesłuchanie Mateusza Morawieckiego, który w środę po raz drugi stanął przed komisją do spraw wyborów kopertowych. Zeznał, że decyzję o wyborach kopertowych podjęło kierownictwo polityczne PiS i były plany, aby druga tura wyborów także odbyła się w trybie korespondencyjnym. Na posiedzeniu panowała napięta atmosfera, padały wzajemne oskarżenia. Trzech posłów PiS opuściło salę. Jeden z nich - Przemysław Czarnek - został decyzją komisji wykluczony z obrad.
Były premier Mateusz Morawiecki po raz drugi stanął przed komisją do spraw wyborów kopertowych. Przesłuchanie rozpoczęło się o godz. 13, a zakończyło się po 17.30.
W zeszły czwartek był przesłuchiwany przez cztery godziny. Podczas przesłuchania nie zabrakło niewybrednych żartów, sprzeczek i wyłączania mikrofonu. Były premier przekonywał, że to Platforma Obywatelska jest winna straty pieniędzy i przyznał, że jest dumny z podpisania decyzji, która "umożliwiała przeprowadzenie wyborów".
Na początku przesłuchania przewodniczący komisji Dariusz Joński przytoczył fragment opinii prof. Jana Zimmermanna - jednego z biegłych komisji. - Pandemia COVID-19 stanowi stan klęski żywiołowej w rozumieniu artykułu 232 konstytucji. W jej ramach wystąpiły wszystkie materialne przesłanki stanu klęski żywiołowej. Ta okoliczność konstruowała powyższy obowiązek. Brak ogłoszenia stanu nadzwyczajnego powodował, że wprowadzenie takich ograniczeń (w związku z przeprowadzeniem wyborów kopertowych - red.) stało się niezgodne z konstytucją. Niezgodność ta polegała na wprowadzeniu ograniczeń bez odpowiednich podstaw ustawowych, aktem wykonawczym, jakim jest rozporządzenie - cytował Joński.
- Ponadto ograniczenia te naruszały zasadę proporcjonalności. Tym samym wystąpił stan trwałego naruszenia konstytucji. Bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego organy mogły poruszać się wyłącznie w ramach zwykłych konstytucyjnych klauzul limitacyjnych, właściwych dla sytuacji, w których nie występują szczególne zagrożenia - przytoczył przewodniczący komisji.
Spięcie na komisji. Krystian wychodzi z sali
Jako pierwszy pytania zadawał Mariusz Krystian z Prawa i Sprawiedliwości. Cytował wtorkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, kierowanego przez Julię Przyłębską. TK orzekł we wtorek w sprawie dotyczącej konstytucyjności wydawania przez ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego poleceń w związku z przygotowaniem wyborów korespondencyjnych w 2020 roku, w oparciu o przepisy "antycovidowe".
Sprawozdawca sprawy sędzia Krystyna Pawłowicz (była posłanka PiS) zaznaczyła, że premier, wydając polecenia na podstawie przepisów "antycovidowych", "miał prawo uważać, że ich zakres obejmuje organizację wyborów".
Czytaj też: Składowi przewodniczył Piotrowicz, sprawozdawcą była Pawłowicz. TK orzekł o przepisach "antycovidowych"
Joński kilka razy upominał Krystiana, że nie jest to miejsce na cytowanie wyroków "pseudotrybunałów", kierowanych przez Kaczyńskiego i Przyłębską. Poseł PiS odparł, że "wyrok Trybunału Konstytucyjnego to nie jest szwedzki stół, że niektóre wyroki sobie wybieracie, a inne nie".
- Albo się pan skupi na zadawaniu pytań świadkowi, albo przyszedł pan tu jako mecenas trybunału pana Kaczyńskiego. Wiemy doskonale, co tam się dzieje. On się zajmuje ratowaniem polityków PiS-u. Mnie ten wyrok w ogóle nie interesuje - odparł Joński.
Do dyskusji włączył się wtedy Przemysław Czarnek (PiS), który powiedział: - Nikogo nie interesuje, co pana interesuje. Proszę pozwolić zadawać nam pytania - zwrócił się do Jońskiego.
Gdy Krystian po raz kolejny chciał nawiązać do wyroku trybunału, przewodniczący wyłączył mikrofon posła PiS. Wtedy ten zaczął odłączać swój sprzęt i po chwili wyszedł z sali.
Joński: będziemy zmuszeni wystąpić do sądu o ukaranie
Przewodniczący komisji Dariusz Joński zapytał Morawieckiego, czy "decyzja w sprawie wyborów korespondencyjnych była decyzją, którą podjął Jarosław Kaczyński samodzielnie, czy to była decyzja kierownictwa".
Mateusz Morawiecki pokazał wtedy grafikę z Borysem Budką, na której widniał "plan bezpiecznych wyborów". Joński upomniał świadka, aby odpowiadał na pytania, "nie pokazując ówczesnych polityków opozycji". - Pan przewodniczący Budka wówczas zaproponował, żeby wybory były rok później, 21 maja. To na skutek tego, że kandydatka PO wtedy dołowała - kontynuował Morawiecki.
Jego wypowiedź ponownie przerwał Joński. - Informuję pana, że będziemy zmuszeni wystąpić do sądu o ukaranie, dlatego że pan uchyla się od odpowiedzi. Pan mówi o wszystkim, tylko nie na temat pytania, które panu zadaję - mówił Joński.
Między byłym premierem a szefem komisji doszło też do innych przepychanek słownych. Gdy Morawiecki wytykał Jońskiemu, że za każdym razem, gdy zaczyna coś mówić, ten wyłącza mu mikrofon, Joński odparł, że "specjalistą od guzików byli ci, którzy głosowali na dwie ręce".
- Pamiętam, że kierownictwo polityczne podjęło decyzję w sprawie wyborów - wskazał Morawiecki. Dopytywany, gdzie odbywało się posiedzenie kierownictwa, wskazał, że posiedzenia kierownictwa odbywają na II piętrze siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej.
"Zarządzanie państwem jest bardziej skomplikowane, niż mierzenie temperatury"
Morawiecki pytany był, czy dotarły do niego informacje o tym, że ówczesny szef MAP Jacek Sasin oraz szef MSWiA Mariusz Kamiński nie zawarli umowy z Pocztą Polską i PWPW, której zawarcie polecił w swojej decyzji z 16 kwietnia 2020 r.
Morawiecki podkreślał najpierw, że to pytanie zostało mu już zadane i powtarzanie go jest niedopuszczalne. Wówczas szef komisji Dariusz Joński (KO) przytoczył zeznania Kamińskiego, który w kwietniu tego roku, pytany o sprawę umów z PWPW i Pocztą Polską, powiedział, że działał wspólnie "i z premierem, i z ministrem Sasinem". - Te państwa zeznania się tak rozjeżdżają. Co przyjdzie minister, to mówi coś innego - ocenił Joński.
- Po podpisaniu decyzji z 16 kwietnia 2020 r. (...) wiedziałem, że te decyzje zawierają klauzule z rygorem natychmiastowej wykonalności. To oznacza, że te dwa przedsiębiorstwa (Poczta Polska i PWPW - red.), w bardzo krótkim (...) czasie musiały zająć się czynnościami przygotowawczymi do przeprowadzania wyborów - odparł Morawiecki.
Dopytywany, czy naprawdę nie interesował się tym, że odpowiednie umowy nie zostały podpisane, były premier odparł, że "zarządzanie państwem jest cokolwiek bardziej skomplikowane, niż mierzenie temperatury". - Naprawdę miałem wtedy bardzo wiele rzeczy, którymi się zajmowałem i wiedziałem, że obie decyzje mają rygor natychmiastowej wykonalności. Polegając na tym rygorze, wiedziałem, że są przeprowadzane odpowiednie czynności przygotowawcze. To wszystko, co mogę w tej sprawie powiedzieć - powtórzył Morawiecki.
Wcześniej, odpowiadając na sugestie Morawieckiego dotyczące wezwania przed komisję świadków z PO, Joński powiedział, że bierze pod uwagę "konfrontację Morawieckiego z Sasinem".
Morawiecki: nie pamiętam, kto przygotował projekt ustawy
Jacek Karnowski (KO) dopytywał, kto przygotował ten projekt ustawy, która zakładała wybory korespondencyjne dla wszystkich Polaków. - Kwestie związane z podpisaniem decyzji, które uruchamiały czynności przygotowawcze czy zlecały przygotowanie czynności przygotowawczych spoczywały na mnie i na Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tutaj o roli pana ministra Michała Dworczyka również wspominałem - powiedział.
- Zapytał mnie pan o przygotowanie ustawy. Po prostu tego nie pamiętam i nawet się tym nie zajmowałem wówczas, więc nie potrafię panu powiedzieć precyzyjnie, kto się zajmował tą sprawą - dodał Morawiecki.
"Zakładaliśmy, że druga tura też będzie w trybie korespondencyjnym"
Morawiecki pytany był przez wiceszefa komisji Jacka Karnowskiego KO), czy w tamtym czasie dostrzegał jakiekolwiek zagrożenia związane z przygotowaniem i przeprowadzeniem wyborów korespondencyjnych. - Tak. Wraz z upływem czasu i narastającą obstrukcją Senatu i ze strony samorządów dostrzegaliśmy ryzyko o charakterze operacyjnym. Ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że im bliżej do 10 maja, tym mniejsza szansa, aby móc przygotować wszystkie czynności przygotowawcze zlecone w tych dwóch decyzjach (z 16 kwietnia 2020 r.) pod kątem przeprowadzenia w terminie 10 maja wyborów prezydenckich - odpowiedział Morawiecki.
Były premier zaznaczył jednocześnie, że 30 kwietnia 2020 r. szef PKW Sylwester Marciniak sam zasugerował zasadność przeprowadzenia wyborów w trybie korespondencyjnym. - I ja wówczas też miałem jeszcze nadzieję na przeprowadzenie tych wyborów w tym trybie - dodał Morawiecki.
Podkreślił, że początek maja 2020 r. zweryfikował jednak te nadzieje. - Bo coraz bardziej było to nieprawdopodobne, że Senat szybko zajmie się tą sprawą i będzie można przeprowadzić te wybory 10 maja - powiedział świadek.
Dopytywany, czy ze strony technicznej widział jakieś trudności, jeśli chodzi o liczenie głosów czy dostarczenie pakietów wyborczych, Morawiecki powiedział: - Od strony operacyjnej starano się pozyskać jak najwięcej osób w ramach lokali wyborczych, komisji wyborczych, które przyspieszyłyby proces liczenia głosów po to, aby zdążyć rozesłać pakiety wyborcze przed drugą turą w trybie korespondencyjnym.
- Bo zakładaliśmy, że druga tura również będzie się toczyła w trybie korespondencyjnym - podkreślił b. premier.
"Wybory korespondencyjne byłyby bezpieczniejsze"
Bartosz Romowicz (Trzecia Droga, Polska 2050) zapytał, czy według Morawieckiego nie były "wyborem mniejszego zła" i czy "te wybory byłyby bezpieczne". Morawiecki tłumaczył, że był to "bezpieczniejszy" tryb przeprowadzenia wyborów, ale wtedy każdy kontakt z drugim człowiekiem był zagrożeniem. - Eksperci, medycy przede wszystkim, bo to oni się na tym najlepiej znają, sugerowali, że kontakt człowieka z człowiekiem jest najbardziej niebezpieczny - mówił Morawiecki.
- Każdy kontakt rodził pewne ryzyka, w związku z tym słowo "bezpieczniejsze" jest dużo bardziej właściwe - dodał.
- Miałem wtedy przeświadczenie i mam je również dzisiaj, że w przypadku pandemii wybory korespondencyjne są bezpieczniejsze. Tak uważałem i tak uważam - dodał.
Morawiecki i Joński wymienili się książkami
Podczas zadawania pytań przez Romowicza doszło do kolejnego spięcia między Jońskim a Morawieckim. - Ponieważ pan przewodniczący Joński się odwoływał do luk pamięci, to ja chciałem tutaj powiedzieć o tym, że mam dla odświeżenia jego luk pamięci - powiedział Morawiecki i wręczył przewodniczącemu komisji książkę o powstaniu warszawskim.
Były premier nawiązał w ten sposób do sytuacji z 2012 r., kiedy Joński - ówczesny rzecznik SLD - zapytany, kiedy wybuchło powstanie warszawskie odpowiedział, że w 1988 roku.
Szef komisji odpowiedział, że Morawieckiemu zostanie na pewno przekazany raport z prac z komisji, który będzie zawierał zawiadomienia do prokuratury. - Nie wiem, czy ten uśmiech panu nie zejdzie wtedy z twarzy - dodał Joński.
W dalszej części przesłuchania Dariusz Joński zapytał, czy ministrowie Sasin i Kamiński "zatajali" przed nim informacje. - Moim zdaniem niczego pan premier Sasin i pan minister Kamiński przede mną nie zatajali - odparł Morawiecki.
Joński powiedział: - Słuchając pana dzisiaj, mam takie nieodparte wrażenie, że pan w ogóle sobie nie zdaje sprawy z odpowiedzialności, jaka spoczywa na panu. - Ponieważ pan dzisiaj na komisję przyszedł z książką, to nie może pan wrócić z niczym. Ja też mam dla pana książkę - Kodeks postępowania karnego, który panu wręczę i polecam - powiedział, po czym wstał i wręczył byłemu premierowi Kodeks.
"Jest pan naprawdę dobry w te klocki"
Magdalena Filiks (KO) zapytała, czy Morawiecki "bezpośrednio zwrócił się do prezesa Prokuratorii Generalnej o pomoc bądź doradztwo w sprawie znalezienia sposobu na zmniejszenie ryzyka związanego z wydaną decyzją w sprawie wyborów korespondencyjnych albo czy zlecił to Michałowi Dworczykowi". - Nie przypominam sobie w tym momencie moich bezpośrednich kontaktów z prezesem Prokuratorii Generalnej w tamtym czasie - powiedział Morawiecki.
Przyznał, że nie przypomina sobie także, żeby zlecał to Michałowi Dworczykowi. - Pierwotna decyzja była niezgodna z przepisami. (...) Zmienioną decyzję otrzymałem do podpisu 16 kwietnia - dodał.
- Wiemy. Teraz jesteśmy dawno po 16 kwietnia, znajdujemy się w maju, pytam o coś zupełnie innego. Muszę to panu oddać, że pan jest naprawdę dobry w te klocki. Odbywają się specjalne szkolenia, które mają takich rzeczy w ogóle uczyć - powiedziała Magdalena Filiks.
Wójcik nie zadawał pytań
Michał Wójcik (PiS) zrezygnował z możliwości zadawania pytań. Stwierdził, że ówczesny rząd robił "wszystko, co było w naszej mocy, zgodnie z konstytucją, żeby te wybory przeprowadzić, ale niestety zostało to zablokowane". - Przepraszam obywateli, że muszą oglądać po prostu to wszystko. (...) My już wszystko wiemy i ludzie też wiedzą, że to jest jeden wielki cyrk. Zresztą mi przykro, że pan bez żadnego przygotowania zasiada jako przewodniczący, prowadzi te komisje - stwierdził Wójcik.
Czarnek wykluczony z obrad
Magdalena Filiks złożyła wniosek formalny o odwołanie Przemysława Czarnka. Chwilę wcześniej Czarnek stwierdził, że "trudno wytrzymać w tym cyrku". - Mamy członka komisji, który powtarza na jednej komisji dziesiąty raz, że on jest w cyrku i nie chce tutaj być i nie chce przebywać. Czasami go przez całą komisję nie ma, po czym przychodzi na godzinę, demoluje komisję, obraża. Dzisiaj obraził trzy osoby - mówiła Filiks.
- Składam wniosek formalny o wykluczenie posła Czarnka z obrad komisji dzisiaj i proszę o przegłosowanie tego wniosku - dodała.
Jeszcze przed podaniem wyników głosowania Przemysław Czarnek wstał i przygotowywał się do wyjścia. Wtórował mu Michał Wójcik, który także opuścił salę.
Joński przedstawił wyniki głosowania. - Siedem osób wzięło udział w głosowaniu. Za - pięć osób, przeciw - nikt. Wstrzymały się dwie osoby. Wykluczyliśmy pana posła Czarnka - powiedział Joński.
Czy Poczta Polska poniosła straty? "Poczekajmy na wyrok sądu"
Były premier Mateusz Morawiecki pytany, czy gdyby w swoich decyzjach zlecających rozpoczęcie działań do przygotowania wyborów w 2020 r. Poczcie Polskiej zawarł kwotę, jaką Poczta mogła wydać, poniosłaby ona stratę, odparł, że nie potrafi powiedzieć, czy Poczta Polska w ogóle poniosła straty. - Poczekajmy na wyrok sądu w tej sprawie - dodał.
- W moich decyzjach zawarte było zlecenie czynności przygotowawczych do przygotowania wyborów prezydenckich i miałem świadomość, że instytucje, którym to zostało zlecone, się tym zajmują - powiedział. - Nie przypominam sobie moich bezpośrednich kontaktów z prezesem Prokuratorii Generalnej w tamtym czasie - poinformował.
Filiks pytała, gdzie jest 14 mln zł zwrotu wydatków za przeprowadzenie wyborów dla Poczty Polskiej, o które Poczta sądzi się z państwem polskim. Morawiecki powiedział, że polegał "w tej sprawie na Krajowym Biurze Wyborczym, które najlepiej wie, na czym polegają koszty poniesione w związku z wyborami. Dlatego wtedy, kiedy KBW oceniło zasadność poniesionych kosztów, przekazaliśmy środki z rezerwy ogólnej Prezesa Rady Ministrów na konto KBW".
Komisja ds. wyborów kopertowych
Były premier jest przesłuchiwany przez komisję w związku z wydanymi przez niego dwiema decyzjami z 16 kwietnia 2020 r. Pierwsza polecała Poczcie Polskiej podjęcie i realizację "niezbędnych czynności zmierzających do przygotowania przeprowadzenia wyborów Prezydenta RP w 2020 r. w trybie korespondencyjnym, z powodu panującej wówczas pandemii". Druga decyzja zobowiązywała PWPW do podjęcia działań przygotowujących wybory, czyli wydrukowanie pakietów wyborczych.
Przesłuchiwanie świadków komisja zakończy 24 maja. Jako ostatni zeznawać będzie prezes PiS Jarosław Kaczyński. Joński powiedział dziennikarzom, że w razie potrzeby komisja jest gotowa wezwać kolejnych świadków. Raport końcowy komisja planuje przedstawić do końca maja.
Wybory prezydenckie, zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu z lutego 2020 r., miały odbyć się 10 maja 2020 r. w formule głosowania korespondencyjnego z powodu pandemii COVID-19. Jednak 7 maja Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że ponieważ obowiązująca regulacja prawna pozbawiła PKW instrumentów koniecznych do wykonywania jej obowiązków, głosowanie 10 maja 2020 r. nie może się odbyć. Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca (I tura), a głosowano w lokalach wyborczych.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Leszek Szymański