Mateusz Gniazdowski otrzymał w poniedziałek z rąk prezydenta list uwierzytelniający na stanowisko ambasadora RP w Czechach - przekazała Kancelaria Prezydenta.
O wręczeniu przez prezydenta listu nowemu ambasadorowi, udającemu się na placówkę dyplomatyczną w Czechach, KPRP poinformowała na stronie internetowej.
"List uwierzytelniający z rąk Prezydenta RP otrzymał Mateusz Gniazdowski – Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Czeskiej" - przekazano w komunikacie.
1 września szef MSZ Zbigniew Rau wręczył Gniazdowskiemu nominację. Na początku sierpnia z kolei sejmowa komisja spraw zagranicznych pozytywnie zaopiniowała jego kandydaturę. Gniazdowski podkreślał wówczas, że Czechy są dla Polski ważnym partnerem politycznym, gospodarczym i oba kraje wspólnie działają w NATO, UE, a także w formatach regionalnych takich jak Grupa Wyszehradzka czy inicjatywa Trójmorza.
Mateusz Gniazdowski - kim jest?
Mateusz Gniazdowski (ur. w 1974 r.) to wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia. Jak podaje OSW, w latach 2004–2010 był pracownikiem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, gdzie specjalizował się w problematyce środkowoeuropejskiej. Jest przewodniczącym Rady Programowej Forum Polsko-Czeskiego przy Ministrze Spraw Zagranicznych.
Specjalizuje się w analizie polityki wewnętrznej i zagranicznej państw Europy Środkowej oraz problematyce współpracy regionalnej, ze szczególnym uwzględnieniem Grupy Wyszehradzkiej. Zajmuje się też zagadnieniami dyplomacji publicznej oraz kwestiami historycznymi w polityce zagranicznej.
Spór o Turów
Gniazdowski na stanowisku ambasadora RP w Czechach zastąpi odwołanego na początku roku Mirosława Jasińskiego. Powodem odwołania Jasińskiego były jego słowa na temat polsko-czeskiego sporu o kopalnię w Turowie, które - w ocenie rządu - były nieodpowiedzialne.
Jasiński udzielił wywiadu "Deutsche Welle", gdzie był pytany m.in., czy spór o Turów uda się rozwiązać polubownie. "W ogóle nie dopuszczam, żeby była jakaś inna możliwość" - powiedział. Mówiąc o genezie sporu o Turów, Jasiński ocenił, że "to był brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu – i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony". "W końcu podobne rzeczy zdarzały się i w Bełchatowie czy Koninie i nikt tam z tego nie robił afery" - zaznaczył.
Pod koniec lutego 2021 roku Czechy wniosły do Trybunału Sprawiedliwości UE skargę przeciwko Polsce w sprawie rozbudowy kopalni. Domagały się jednocześnie zastosowania tzw. środka tymczasowego, czyli nakazu wstrzymania wydobycia. Strona czeska twierdziła, że rozbudowa kopalni zagraża dostępowi mieszkańców Liberca do wody; skarżyli się także na hałas i pył związany z eksploatacją węgla brunatnego. Polski rząd nie zastosował się do nakazu wstrzymania wydobycia.
20 września 2021 r. TSUE orzekł, że Polska ma płacić 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów
Na początku lutego 2022 r. premierzy Polski i Czech, Mateusz Morawiecki i Petr Fiala, podpisali w Pradze umowę międzyrządową "o współpracy w zakresie odnoszenia się do skutków na terytorium Republiki Czeskiej wynikających z eksploatacji kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów". Zgodnie z ustaleniami Polska zapłaciła 35 mln euro rekompensaty, przekazano też 10 mln euro krajowi libereckiemu.
Również w lutym Komisja Europejska poinformowała Polskę, że przystąpi do potrącenia płatności należnych Polsce z budżetu UE z tytułu kar za Turów. W czerwcu informowaliśmy, że KE potrąciła z funduszy dla Polski już wszystkie należne kary – w sumie 68,5 mln euro (ponad 300 mln zł) - nałożone przez TSUE w sprawie kopalni Turów.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiadał, że rząd przygotuje "procedurę odwoławczą", by Polska nie płaciła tych kar. Rzecznik rządu Piotr Müller przekonywał w lipcu, że nakładanie kar przez TSUE ma charakter wykraczający poza traktaty unijne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Jakubowski / KPRP