- Zdecydowanie powinna powstać komisja śledcza wyjaśniająca wszystkie afery hazardowe - mówił w "Teraz My!" Jarosław S. pseudonim "Masa", były gangster z Pruszkowa, a obecnie świadek koronny w procesach swoich dawnych kolegów. - Ale niewielu polityków pozostałoby po niej na rynku - dodaje śmiejąc się, bo jak mówi powiązania hazard-biznes-polityka-mafia istniały od zawsze.
"Masa", którego miejsce pobytu jako świadka koronnego nieznane jest już prawie od dekady, zgodził się wystąpić w programie "Teraz My!" w TVN. Według niego w związku z ujawnioną niedawno tzw. aferą hazardową, w którą zamieszani są politycy PO, powinna zająć się komisja śledcza, która mogłaby też wyjaśnić przestępstwa w tej branży z ostatnich lat. Tyle, że zdaniem "Masy" zmiotłaby ona ze sceny politycznej większość jej obecnych aktorów. Sam "Masa" pytany, czy zeznawałby przed taką komisją, odpowiada: Tak, jeśli zgodziłyby się służby, które mnie pilnują.
Wcześniej lobbowało się u polityków SLD. Starzy pruszkowcy powiedzieli mi, że było sześć takich firm, które finansowały kampanie SLD, to się liczyło w milionach dolarów. Zarząd mafii spotykał się z politykami "Masa" o sld
Miliony w workach
"Masa", choć przyznaje, że już 10 lat jest poza branżą, to nie dziwi się, że wciąż wybuchają afery na styku branży hazardowej i polityki. Głównie dlatego, że to świetny biznes.
- Za moich czasów działki miesięczne z haraczy to były od 2,5 do 4,5 mln dol. Mieliśmy prawie połowę udziałów w rynku automatowym, a resztę miała grupa pruszkowska druga, czyli tzw. starzy pruszkowscy oraz grupa mokotowska - mówił "Masa". Jak wyjaśnił, już pod koniec lat '90 było w Polsce kilkadziesiąt tysięcy automatów, tyle, że 90 proc. z nich działała nielegalnie.
Ale każdy był opodatkowany przez mafię. - Braliśmy od maszyny 50 dolarów, jeśli firma miała ponad tysiąc automatów i 100 dolarów, jak poniżej tysiąca - zdradzał były gangster. Pieniądze odbierali od prezesów firm w workach, bo nie mieściły się w walizkach.
Znajomy Chlebowskiego też płacił?
"Masa" powiedział także, że już wówczas gangsterom znany był Ryszard S. - kolega posła PO Zbigniewa Chlebowskiego, który tymczasowo pożegnał się ze stanowiskiem szefa klubu swojej partii, po tym, jak na jaw wyszły stenogramy ich rozmów. - Z Ryszardem S. mieliśmy już kontakt wcześniej, bo on działał w tej branży. Nie wiem, czy płacił, ale płacili wszyscy - mówił "Masa". Przyznał jednak, że nie była to w tamtych czasach jakaś gruba ryba. - Po prostu człowiek z pieniędzmi, który się tym zajmował - mówił Jarosław S.
Politycy SLD, zarząd Pruszkowa i chłopcy z UOP
"Masy" nie dziwi przenikanie się biznesu hazardowego i polityki. - Wcześniej lobbowało się u polityków SLD. Starzy pruszkowcy powiedzieli mi, że było sześć takich firm, które finansowały kampanie SLD, to się liczyło w milionach dolarów. Zarząd mafii spotykał się z politykami - mówił w "teraz My!". - Tak robili wszyscy politycy, także późniejsi, którzy czerpali z tego korzyść - dodał.
Jednak nie tylko politycy, ale i służby też były w to zamieszane. - Kiedyś pojechaliśmy na Śląsk po haracz. Tamtejsze firmy dały nam namiary na inne firmy, które też najprawdopodobniej mogły płacić. Pojechaliśmy tam. Wymieniliśmy grzeczności z chłopcami z UOP, którzy powiedzieli nam, że to ich działka i żeby tego nie dotykać, bo nam się to nie opłaci - wspomina "Masa".
- Lata 90, to były nienormalne czasy, ale ludzi z tamtego okresu pozamykali już nawet na 25 lat. Teraz znów zaczyna się robić lepiej dla świata gangsterskiego, ponieważ policja zaczęło odpuszczać, głównie ze względu na oszczędności - dodaje. - Na policji nie powinno się oszczędzać - radzi.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn