Od Szczecina po Wałbrzych, od najwcześniejszych porannych godzin. Mieszkańcy Polski w niedzielę ruszyli do Warszawy na Marsz Miliona Serc. O swoich motywacjach i powodach, dla których warto się dziś zjawić w stolicy, opowiedzieli reporterom TVN24.
TRANSMISJA I RELACJE Z MARSZU MILIONA SERC OD GODZINY 12 W TVN24 ORAZ TVN.
Przez centrum Warszawy przejdzie dziś Marsz Miliona Serc. Pochód rozpocznie się o godzinie 12 na rondzie Dmowskiego, ruszy przez ulice Marszałkowską, Świętokrzyską i Jana Pawła, i zakończy się na rondzie "Radosława".
Organizatorzy spodziewają się przybycia miliona osób ze wszystkich stron Polski. Uczestnicy od wczesnych godzin porannych ruszyli do stolicy samochodami, autokarami i pociągami.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co trzeba wiedzieć o niedzielnym zgromadzeniu
"Obecnie panujące rządy robią wszystko, żeby pozbawić nas demokracji, praworządności"
Z wyruszającymi do Warszawy na Marsz Miliona Serc rozmawiali reporterzy TVN24. W Przemyślu jeden z mężczyzn tłumaczył, że "wszyscy, którzy się zgromadzili na wyjazd, jadą po to, żeby bronić demokracji". - Jadą po to, żeby bronić Polski przed wyprowadzeniem przez rząd Kaczyńskiego z Unii Europejskiej, ze struktur unijnych - wymieniał. - Ta władza w kilka lat próbuje zaprzepaścić 30 lat dorobku demokracji w Polsce - ocenił.
Wyjeżdżająca do Warszawy kobieta dodawała, że "jest konieczność być dzisiaj w Warszawie". - Razem łączymy miliony, nie milion, serc przeciwko tej opasłej władzy - powiedziała.
Kolejny uczestnik marszu wskazał, że jedzie do Warszawy, by "zaprotestować przeciwko obecnie panującym rządom, które robią wszystko, żeby pozbawić nas demokracji, praworządności". - Mamy już dosyć łamania prawa - podkreślił.
W Szczecinie uczestniczka marszu zaznaczyła, że "chce uczestniczyć w tym ważnym dniu". - Myślę, że o to chodzi w tym wszystkim, żebyśmy byli razem i nie krzyczeli na siebie, byli empatyczni, nawet w stosunku do przeciwników - mówiła.
Inny mężczyzna dodawał, że chce, aby "nastała normalność, żeby nie było tego nepotyzmu, złodziejstwa w kraju". - O to chodzi. Mam nadzieję, że przez nasze wstawiennictwo w Warszawie coś się wreszcie zmieni - przyznał.
Dodał, że był także na marszu 4 czerwca. - Podejrzewam, że tym razem też ludzie dopiszą i naprawdę coś się zmieni - powiedział.
W Wałbrzychu uczestnik marszu ocenił, że sytuacja wygląda podobnie, jak z wyborami. - Niektórzy myślą: "ach, nie mam czasu, nie pójdę, nie ma znaczenia, pójdą inni". Podobnie jest z tym marszem. Można byłoby nie pojechać, jednak kawał drogi, sprawa uciążliwa, ale jak tak pomyśli każdy, to nikt nie pojedzie - zauważył.
Inny z mężczyzn dodawał, że "najważniejsze to, że musimy coś zrobić dla Polski". - Niewiele możemy, chociaż to - przyznał. - Uważam, że jak będziemy siedzieć w domu, to niczego nie zwojujemy, a obecna władza niestety nie świeci przykładem. Robimy to dla naszych dzieci, dla naszych wnuków - podkreślała udająca się do Warszawy kobieta.
"Jedziemy, aby pokazać jedność, siłę, determinację"
W stolicy Śląska uczestnik marszu powiadomił, że "z samych Katowic jedzie 12 autokarów". - Przypomnę, w czerwcu było to tylko 5 autokarów. To pokazuje mobilizację - ocenił.
- Jedziemy, aby pokazać jedność, aby pokazać siłę, aby pokazać determinację, że nie boimy się rządów PiS-u, że mamy odwagę stanąć razem, ramię w ramię, zademonstrować jedność i mobilizację - wyliczał.
CZYTAJ TAKŻE: Tusk: ludzie wierzą, że wygrana jest możliwa
W Poznaniu jeden z mężczyzn wskazał, że z miejsca, z którego on sam wyjeżdża, startuje dziesięć autokarów. - Z naszych informacji wynika, że ze wszystkich punktów, które do tej pory wyjeżdżały, wyjeżdża około 30-40 procent więcej, także serce rośnie i liczymy, że Warszawa będzie dzisiaj nasza - powiedział.
Inny z uczestników dodawał, że chce, aby w Polsce doszło do zmian. - Do tej pory skala kłamstwa i obrzydzania siebie nawzajem jest już tak wielka, że czas powiedzieć dość - podkreślił. - Chcemy też pokazać, że jesteśmy patriotami, nie oddamy Polski w ręce osób, które nie szanują nas, Polaków, nie szanują Polski - dodał.
Czekająca na odjazd autokaru kobieta argumentowała, że jedzie do Warszawy dla swojego syna i córki. - Walczę o wolność w tym kraju - powiedziała.
W Krakowie jeden z mężczyzn przewidywał, że w Warszawie odbędzie się dziś "bardzo wielkie, wyjątkowe, historyczne wydarzenie". - Dlatego pędzę, zwłaszcza że mam nadzieję, że się przysłużymy do zmiany władzy - powiedział.
Wyjeżdżająca do stolicy para wskazywała, że wybiera się na marsz dla swoich wnucząt, "żeby nie musieli tak cierpieć, jak myśmy cierpieli w czasach komunistycznych". - A tutaj wygląda na to, że komuna wraca - oceniła kobieta.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24