- Jestem w niektórych obszarach sceptyczny, jeśli chodzi o drugą kadencję prezydenta Donalda Trumpa, jego zapowiedzi, ale też nie panikowałbym i nie histeryzowałbym - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" były ambasador Polski w USA i Izraelu Marek Magierowski. Dodał, że jego sceptycyzm dotyczy podejścia Trumpa do wojny na Ukrainie oraz sojuszy, w których są Stany Zjednoczone, jak chociażby NATO.
Donald Trump został w poniedziałek zaprzysiężony na urząd 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Czytaj relację z zaprzysiężenia Donalda Trumpa
Magierowski: nie panikowałbym
We wtorek w "Rozmowie Piaseckiego" o przyszłość Stanów Zjednoczonych i świata po zaprzysiężeniu Trumpa pytany był Marek Magierowski, były ambasador Polski w USA i Izraelu.
- Oczywiście jestem w niektórych obszarach sceptyczny, jeśli chodzi o drugą kadencję prezydenta Trumpa, jego zapowiedzi, ale też nie panikowałbym i nie histeryzowałbym - stwierdził. Dodał, ze jego sceptycyzm wiąże się chociażby z "jego niejasnymi zapowiedziami dotyczącymi tego, jak rozwiąże problem wojny na Ukrainie, jaki będzie, czy jest, jego stosunek do przyszłości NATO i w ogóle sojuszy amerykańskich".
- Myślę, że tu jest bardzo podstawowy problem, na który my też powinniśmy zwrócić uwagę. Jaką rolę w wizji Trumpa mają odgrywać sojusze, w których Ameryka dzisiaj jest formalnie lub nieformalnie. Bo na dzisiaj wydaje się, że jakby te sojusze zbyt dużej roli w jego rozumieniu polityki międzynarodowej odgrywać nie będą - mówił Magierowski.
"To, co mówi Donald Trump, należy brać na poważnie, ale niekoniecznie dosłownie"
Ocenił też, że "to, co mówi Donald Trump, należy brać na poważnie, ale niekoniecznie dosłownie". Dodał, że to, co mówi nowy prezydent USA "być może wymyka się granicom naszej wyobraźni", ale "na pewno nie wymyka się granicom wyobraźni obywateli amerykańskich, którzy zagłosowali na Donalda Trumpa".
- Przypomnę, że wygrał de facto z miażdżącą przewagą nad Kamalą Harris w listopadzie ubiegłego roku, więc Donald Trump ma gigantyczny mandat do przeprowadzania wszelkich zmian w najróżniejszych dziedzinach życia politycznego, społecznego, gospodarczego w Stanach Zjednoczonych i już pierwszego dnia zaczął te obietnice i te ambitne plany realizować, podpisując kilka ważnych dekretów prezydenckich - dodał były ambasador.
Powiedział, że ma wrażenie, iż jako Europejczycy "jesteśmy trochę w szoku, jak to szybko postępuje, jak zdeterminowany jest Donald Trump, żeby właśnie te wszystkie zapowiedzi niekiedy rzeczywiście kontrowersyjne spełniać".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Trump podpisał osiem rozporządzeń i dyrektyw wykonawczych
"To są fajerwerki"
Magierowski odniósł się między innymi do zapowiedzi Trumpa dotyczących odebrania Kanału Panamskiego czy przejęcia Grenlandii. - Ja mam takie narastające poczucie, że i w przypadku dyskusji o przyszłości Grenlandii, Kanału Panamskiego czy nawet Kanady, możemy mieć do czynienia z pewną zasłoną dymną. To są wszystko fajerwerki - mówił. Dodał, że może chodzić "o coś zupełnie innego".
Zapytany, czy wyobraża sobie taki scenariusz, w którym amerykańscy marines lądują wokół Kanału Panamskiego i przejmują go na rzecz USA, Magierowski odpowiedział, że nie sądzi, aby doszło do interwencji zbrojnej. Zauważył, że Trump "jednak ma wokół siebie paru doradców rozsądnych, takich, którzy rozumieją, że taka decyzja mogłaby przynieść niezbyt dobre skutki w wizerunku Stanów Zjednoczonych".
Jako rozsądnych doradców Magierowski wymienił "sekretarza stanu Marco Rubio, jego doradcę w sprawie bezpieczeństwa narodowego Mike'a Waltza, czy choćby Johna Ratcliffe'a, który ma zostać szefem CIA"
- Ja wielokrotnie też w mediach mówiłem o tym, że być może stajemy przed perspektywą powrotu do tak zwanego koncertu mocarstw - ocenił były ambasador. Wyjaśnił, że chodzi o to, iż "Donald Trump taką ma wizję świata, w której zarówno Stany Zjednoczone, ale też inne potęgi, takie jak choćby Chiny czy Rosja, w pierwszym rzędzie wykrawają sobie ze światowego globusa swoje strefy wpływów".
- I kiedy Donald Trump mówi właśnie w takim, a nie innym tonie o Kanale Panamskim, o Grenlandii czy o Kanadzie, to ten sygnał jest oczywiście w moim przekonaniu bardzo jednoznacznie odbierany właśnie na Kremlu, w Pekinie jako pewnego rodzaju oferta i propozycja. Dla nas Grenlandia i Kanał Panamski są ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych, więc zarówno prezydent Putin, jak i przewodniczący Xi Jinping mogą stwierdzić: "no dobrze, to dla nas, w przypadku Rosji Ukraina jest ważna, dla Chin ważny jest Tajwan". To jest bardzo ryzykowna gra - dodał.
Jego zdaniem "trudno powiedzieć, jakie będą kolejne kroki prezydenta Trumpa". - Najciekawsze w tym kontekście jest to, jaka "propozycja pokojowa" zostanie złożona prezydentowi Putinowi - powiedział. Przyznał, że obawia się, iż "Rosjanie wrócą do swojej oferty, którą przedstawili Stanom Zjednoczonym jesienią roku 2021, kilka miesięcy przed rozpoczęciem swojej inwazji na Ukrainę., gdzie także Polska została jakoś tam w tę ofertę włączona w negatywnym znaczeniu tego słowa". - Bo była tam mowa m.in. o tym, że wojska NATO mają zostać wycofane z krajów tak zwanej wschodniej flanki. Obawiam się, że ta oferta może zostać ponowiona - mówił gość "Rozmowy Piaseckiego".
Scenariusz "koreanizacji konfliktu" w Ukrainie
Zwrócił uwagę, że w inauguracyjnym wystąpieniu Trump mówił w zdecydowanej większości o sprawach wewnętrznych USA i dodał, że nie było to "żadnym zaskoczeniem". - Parafrazując pewnego klasyka, Donald Trump jest Amerykaninem i ma obowiązki amerykańskie - powiedział.
Odnosząc się jeszcze do planów Trumpa dotyczących wojny w Ukrainie, Magierowski stwierdził, że "najczęściej powtarzający się scenariusz, ale wciąż zakorzeniony wyłącznie w doniesieniach medialnych, ponieważ publicznie żadnej oferty nie było ze strony Trumpa, to scenariusz (...) koreanizacji tego konfliktu". Jak dodał, usłyszał ten termin w Waszyngtonie.
- To znaczy doprowadzenie do sytuacji, w której owszem Rosjanie będą mogli zachować te tereny, które zdobyli, podbili, anektowali po 2014 roku, czyli od zajęcia Półwyspu Krymskiego. Wprowadzona zostanie pewnego rodzaju linia demarkacyjna, tak jak wzdłuż 38. równoleżnika na Półwyspie Koreańskim, być może ze strefą zdemilitaryzowaną, być może z obecnością wojsk NATO lub Unii Europejskiej lub kontyngentu ONZ na terytorium Ukrainy, który nadzorowałby realizację tego planu pokojowego - wyjaśnił Magierowski.
- W momencie gdyby prezydent Putin się na taką ofertę nie zgodził, Trump byłby gotowy dozbroić jeszcze bardziej Ukrainę, tak by mogła się bronić albo nawet atakować cele na terytorium rosyjskim, co zawsze było przedmiotem kontrowersji i sporów - dodał.
Zdaniem byłego ambasadora "paradoksalnie prezydent Trump z taką czy inną ofertą pokojową może się wstrzelić, mówiąc kolokwialnie, w dobry moment". - Wyraźnie to widać po sondażach przeprowadzanych na Ukrainie, że społeczeństwo ukraińskie jest coraz bardziej zmęczone tą wojną. Chyba jednak też jest taka tendencja, żeby tę wojnę jak najszybciej zakończyć, nawet zakładając dosyć wysokie jej koszty - powiedział gość TVN24.
Relacje USA - Polska
Zapytany, czy Trump gdzieś na swojej mapie mentalnej rysuje Polskę, potwierdził.
Wyjaśnił, że "cały czas pada pytanie o to, na ile prezydent Trump jest pamiętliwy i na ile nosi w sobie urazy". - Nie wiem, czy zdaję sobie sprawę z tego, co premier Donald Tusk mówił czy pisał o nim swego czasu, czy co pisała o nim żona polskiego ministra spraw zagranicznych (Anne Applebaum, żona ministra Radosława Sikorskiego - red.) - mówił były ambasador. - Ja nie sądzę, żeby to było istotne - zaznaczył.
- Uważam, że niezależnie od hipotetycznych urazów, które może sobie nosić prezydent Trump, nie byłoby dobrze, gdyby tylko z tego powodu relacje na linii Waszyngton - Warszawa się pogorszyły - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24