- Istotą demokracji jest i przejmowanie, i oddawanie władzy. Kontynuacja rządzenia powinna odbywać się na jak najwyższym poziomie - powiedział w "Magazynie 24 godziny" były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Dodał, że nie rozumie dlaczego Jarosław Kaczyński nie spotka się ze swoim następcą.
- Ja z premierem Markiem Belką spotkałem się trzy razy. Raz był to długi, trzygodzinny obiad, na którym rozmawialiśmy, co powinno być kontynuowane, a co nie. Przed przekazaniem urzędu Jarosławowi Kaczyńskiemu z nim również się spotykałem - wspomina Kazimierz Marcinkiewicz, obecnie członek zarządu Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Jego zdaniem przekazywanie, zwłaszcza najwyższych urzędów, powinno odbywać się na odpowiednim poziomie z zachowaniem klasy. - Demokracja to taki cykl polityczny, że władzę się przejmuje i się ją oddaje. Polityk powinien umieć to robić z klasą - tłumaczy Marcinkiewicz.
PiS potrzebuje zmian?
Były premier, który ponad dwa miesiące temu zrezygnował z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości komentował też napięcie jakie wydaje się narastać pomiędzy prezesem Jarosławem Kaczyńskim a jego byłymi zastępcami: Ludwikiem Dornem, Pawłem Zalewskim i Michałem Kazimierzem Ujazdowskim, którzy zrezygnowali ze swoich funkcji protestując w ten sposób na zbytnie skupienie władzy w partii w rękach Kaczyńskiego. - Sprawa rządów w PiS powinna być szeroko omawiana. Może to być nawet zażarta kłótnia, ale strony muszą mieć możliwość wypowiedzi. Marginalizowanie przedstawicieli niewygodnych poglądów nie prowadzi do niczego dobrego - uważa Kazimierz Marcinkiewicz.
Jego zdaniem działania premiera prowadzą do tego, aby przed kongresem partii jak najbardziej osłabić pozycję tych, którzy są mu niewygodni. Były premier nie chciał prognozować, czy w PiS dojdzie do rozłamu, a "trzech buntowników" i ich otoczenie ją opuszczą.
Miałem kilka propozycji od PO
Przy tej okazji nawiązał też do swojego odejścia z Prawa i Sprawiedliwości i poparcia Donalda Tuska w wyborach parlamentarnych. - Nie popierałem PO, aby wchodzić do ich rządu, chociaż Donald Tusk złożył mi kilka bardzo atrakcyjnych propozycji. Zdecydowałem jednak, że poprowadzę do końca sprawy EBOR - powiedział Marcinkiewicz. Podkreślił też, że jego odejście z PiS było wcześniej niż decyzja o wcześniejszych wyborach. - Nie czuję, żebym kogoś zdradził. Postąpiłem zgodnie z własnymi poglądami - tłumaczy. - To ja miałbym większe prawo czuć się zawiedziony po tym, jak moja ciężka praca dla partii i rządu nie została oceniona zbyt przychylnie - dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24